poniedziałek, 30 listopada 2015

Niby kura, a swoje prawa ma...

Oglądam w TV program...
Młody chłopak trzyma w domu kurę.
Usłyszał że można uratować kurę nioskę przed znoszeniem
w strasznych warunkach jajek na fermie kurzej.
Akcja ratunkowa miała trwać parę dni, kura mieszka z nim
już pół roku.
Widok księżycowy, kura łazi po stole, blatach kuchennych, je z ręki,
zagaduje.
Jest głaskana czochrana nazywa się Fatima.
Ma swoją klatkę, ale zdarza się że śpi w łóżku.
Wymaga zainteresowania, inaczej krzyczy i awanturuje się.
Ciekawe czy korzysta z kuwety?
No i co się dzieje z uratowanymi jajkami?
Chłopak stwierdził, że kura jest pełnoprawnym członkiem rodziny.
Wcale się nie nabijam.
Sama byłam świadkiem ratowania kur z przydomowej hodowli.
Kury miały być zlikwidowane trafiły do gospodarstwa.
Oglądam jak kura chodzi po podłodze salonu i dziobie
panele podłogowe poszukując jakiś nie istniejących robaczków
i myślę sobie, nie mogę zrozumieć człowieka.
Stać nas na bezsensowne poświęcenie bo ani ta kura nie jest szczęśliwa
chociaż na pozór miała farta, ani gest tej rodziny która przyjęła
kurę nioskę jako "pełnoprawnego członka rodziny" nie spowoduje,
że ludzkość zrezygnuje z jedzenia jajek i rosołu.
Człowiek potrafi ratować to co nie jest do uratowania i zabijać
bez sensu i potrzeby w imię wyimaginowanych racji tych, których
nie musi.

                             



                                                        Zadziwiona Kurodoma.

P.S.
Poszperałam w internecie i znalazłam artykuł o tym chłopaku, który mieszka
z uratowaną kurą i karpiem.
Kura Fatima
Po przeczytaniu no nie wiem? Mam mieszane uczucia i wrażenie,
że to bardzo samotny młody człowiek,a może to jest jakiś sposób na życie?
I po co ja oglądam takie rzeczy. Nasza rodzina to rodzina "rosolaży".
Przepraszam kurę (całkiem poważnie i z szacunkiem dla stworzenia,
które ponosi ofiarę dla mnie) za to, że nie umiem zrezygnować z rosołu i jajek.