poniedziałek, 28 listopada 2016

Kogoś jednak lubię????

Nie lubię, nie lubię, nie lubię.
Nie lubię kiedy coś co działa zmienia się nagle i niezapowiedzianie.
Siadam chcę coś napisać na swoim blogu i nagle otrzymuję uprzejmy
komunikat, że w trosce o moją wygodę pan informatyk zmienił
ustawienia i teraz to już będzie tak fajnie, że ho, ho.
Wcale nie jest fajnie robię się nerwowa, znowu będę się jakiś
czas przyzwyczajać do nowego.
Nie lubię panów informatyków....

Tak samo nie lubię komunikatu na drzwiach sklepu, że jutro będzie
nie czynne ponieważ "Zmieniamy się dla Ciebie".
Już widzę siebie, jak szukam gdzie to masło, gdzie marchewka,
kurczaczek zabrali cebulę, robię się nerwowa na samą myśl o tym,
że kiedy już się przyzwyczaję, że masełko po lewej stronie od wejścia
to za miesiąc dwa masełko zniknie i objawi się po prawej od wyjścia.
Wyjścia nie ma trzeba z tym żyć, rozumiem, ktoś wymyślił, że po
"Zmianie dla mnie" kupię więcej, ale ja nie kupię więcej bo na mnie
takie sztuczki nie działają, ale może na innych działają?
Nie lubię speców od psychologii sprzedaży....

Jak marudy to marudy.
Nie podoba mi się nowy sarkofag pary prezydenckiej.
Przyzwyczaiłam się do starego, miał ładny bursztynowy
kolor, w sumie nie pasował do mrocznej krypty, ale przyzwyczaiłam
wzrok i jakoś to znosiłam.
I proszę zrobili nowy, w sumie taki zwykły marmurowy, litery
pozłacane, pospolite jak na większości cmentarnych pomników.
Trzeba się przyzwyczajać od nowa.
Zaletą nowego sarkofagu jest to, że będzie go można otworzyć w razie potrzeby?
W razie potrzeby? Jakiej potrzeby?
Czy chodzi o dochówek, czy o kolejną ekshumację?
Praktyczny ten nowy sarkofag, ale mi się nie podoba.
Nie lubię no właśnie kogo? Pana kamieniarza?
Nie, raczej nie lubię tego dla którego w "razie potrzeby" się otworzy.....

Jako drobni przedsiębiorcy od dziesiątek lat po raz pierwszy
nie wiemy w jakiej wysokości będziemy płacić podatki
w przyszłym roku.
Przyzwyczailiśmy się już do tego co jest, ale po licznych zapowiedziach
wypatrujemy nowości jakie szykuje "dobra zmiana".
Będzie wyżej, niżej, a może tak samo.
Od jakich obrotów będzie się płacić podatek VAT.
Jaka będzie kwota wolna od podatku.
Nowy rok zbliża się, a nikt nic nie wie.
Generalnie nie lubię niespodzianek, nie lubię być zaskakiwana.
Wolę wiedzieć wcześniej, że gość przyjedzie za dwa dni, a nie tak
jak mi się już zdarzyło.
Ktoś puka do drzwi, ja pytam "kto tam" i słyszę "eta my".
I cóż za "radość" w drzwiach stoi czteroosobowa rodzina z ZSRR
z furą walizek, a w nich towarek do szybkiego upłynnienia.
To taka dygresja, dobra nie lubię ministra finansów, mam wrażenie,
że pan Morawiecki sam nie wie czego chce.

Żeby nie było, że nikogo nie lubię, to muszę przyznać, że może
nie aż tak żebym polubiła, ale się wczoraj wzruszyłam jak pan
wicepremier Gliński stwierdził, że to co się dzieje w TVP
to "dom wariatów".
Jestem skłonna wybaczyć mu, że zauważył to dopiero wtedy,
kiedy dziennikarze TVP czepili się jego żony.
Generalnie rzecz ujmując żyjemy w zwariowanych czasach.

"Podczas wizyty w szpitalu psychiatrycznym gość pyta ordynatora jakie kryteria stosują, 
  aby zdecydować czy ktoś powinien zostać zamknięty w zakładzie czy nie.
Ordynator odpowiedział:
- Napełniamy wannę, a potem dajemy pacjentowi łyżeczkę, kubek i wiadro 
  i prosimy, aby opróżnił wannę.
- Aha, rozumiem - powiedział gość - normalna osoba użyje wiadra, 
  bo jest większe niż łyżeczka czy kubek.
- Nie - powiedział ordynator- normalna osoba wyciągnie korek.
  Woli pan łóżko przy oknie?"

Przyznaję, ja też pomyślałam o wiadrze...

               Zadziwiona Kurodoma.

PS.
A dlaczego mnie tak długo nie było, to opisuje na moim drugim blogu
Friganka.

czwartek, 17 listopada 2016

Złudzenie optyczne....

Mija rok rządów prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Czas podsumowań.

Myślę, że podsumowywać można na dwa sposoby,
po okładce i po tym co w środku.
To tak jak z czekoladą kupujemy bo na opakowaniu
widzimy czekoladową, głęboko brązową, apetyczną,
cudownie aksamitną zapowiedź "nieba w gębie" na sam widok
następuje intensywny ślinotok i musimy.,.
Przychodzimy do domu i pierwszy kawałek włożony
do ust rozczarowuje, okazuje się, że czekolapodobny
wyrób jest słodki do obrzydzenia i nie ma nic wspólnego
z pamięcią czekolady, którą moja mama kupowała
w przyfabrycznym kiosku - nazywało się to złom czekoladowy.
Czekolada była gruba,  twarda, gorzkawa i taka czekoladowa.

Podobnie jest z rządami prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Patrząc na okładkę kupiłabym, ale jak zajrzę do środka
to już nie.

I tak ludzie Jarosława Kaczyńskiego to:
Pan prezydent Andrzej Duda jest młody, ładnie się uśmiecha,
ma ładną milcząca żonę tylko, że jest prezydentem malowanym
nic nie znaczy wykonuje polecenia prezesa.
Ma zaletę nie do przecenienia - niezwykłą sprawność w posługiwaniu
się długopisem.

Pani premier, bardzo ładnie się prezentuje, gustowne garsonki,
stylowe broszki i przemawia bez kartki tylko, że jest premierem
malowanym nic nie zależy od niej jest atrapą, rządzi prezes.

Wicepremier Morawiecki, teoretycznie jest samodzielny w sprawach
gospodarczych, prezes nigdy nie czuł się dobrze w temacie gospodarki.
Co prawda wymyślił i wyegzekwował 500+, ale pieniądze na to musi
znaleźć minister Morawiecki, minister Szałamacha nie podołał.
Prezes Kaczyński dał rok Morawieckiemu, nie podoła to znajdzie się
kogoś innego. Polecenie wydane - wykonać.

Minister edukacji - z determinacją godną lepszej sprawy stara się
zrealizować sentymentalne marzenie prezesa o ośmioletniej szkole
podstawowej i czteroletnim liceum.
Czy to jej samodzielna decyzja nie sądzę.

W zasadzie, każdy minister pracuje na umowę - zlecenie, które
podpisuje prezes Jarosław Kaczyński.
Wszyscy oni pracują na tzw. śmieciówkach i w każdej chwili
mogą wylądować na bruku, ale jeśli będą posłuszni to mogą
tak jak minister Szałamacha stracić twarz, ale zyskać intratną
posadę.

Wydaje się, że jedynie minister Antoni Macierewicz jest samodzielny
w podejmowaniu swoich decyzji.
Minister MON jest potrzebny prezesowi do podtrzymywania mitu smoleńskiego,
a prezes PiS jest potrzebny ministrowi MON do - no właśnie do czego?
Powiem tak niedługo minister Macierewicz będzie miał pod swoją
komendą ok.50 000 młodych, zdeterminowanych, patriotów, do czego
mu potrzebna ta armia, życie pewnie dopisze ciąg dalszy tej historii...

Patrząc z punktu widzenia sympatyka obecnego rządu, widzę
kompetentnych, uroczych ludzi, którym chce się zmieniać Polskę
na lepsze.
Widzę zadowolonych młodych ludzi, którzy co miesiąc inkasują
500 PLN na dzieci, którzy jak cierpliwie poczekają będą mieli
gdzie mieszkać.
Widzę uśmiechniętych emerytów, którzy nie muszą już płacić za leki.
Widzę wspaniałą patriotyczną młodzież demonstrującą 11 listopada
i nie boję się o przyszłość mojej ukochanej ojczyzny.
Dobra to widzę jak oglądam "okładkę", a co w środku?

Co "dobra zmiana" wniosła w moje prywatne życie :
Najbardziej skorzystała moja teściowa lat 78, która nie będzie płaciła
za jeden lek na cholesterol, ulga bardzo oczekiwana, będzie
miała istotny wpływ na nasz budżet domowy.

I to w zasadzie jedyna "dobra zmiana", która dotyka mnie w sposób
namacalnie materialny.

Jak na razie Jarosław Kaczyński zajęty jest rozdawnictwem i niszczeniem
wszystkiego co ma w jakikolwiek zawiązek z poprzednikami, więc  pomysły
"ułatwiające" działalność dla małych i średnich przedsiębiorstw
na razie nie są wprowadzane w czyn, dzięki ci o Wszechwiedzący
chociaż za to.

Co prawda trochę mi ścierpła skóra, kiedy rządzący Polską
Jarosław Kaczyński raczył się wypowiedzieć, że brak inwestycji
jest spowodowany tym, że przedsiębiorcy związani z poprzednią
władzą celowo wstrzymują inwestycje, ale naczelnik nie uszczegółowił
ewentualnych kar jakie mogą być nałożone na tych przedsiębiorców
którzy nie chcą zarabiać i inwestować.

Jak się prowadzi działalność to trzeba umieć liczyć, liczę więc :
- 500 + na dziecko - 2017 rok 22, 5 mld PLN.
- stworzenie obrony terytorialnej - 3, 6 mld PLN.
- 4 000 PLN za urodzenie chorego dziecka.
- obniżenie wieku emerytalnego - 2, 7 mld PLN.
- odszkodowania dla rodzin smoleńskich - górna granica nie istnieje.
- Przekop Mierzei Wiślanej - 2 mld PLN.
- reforma edukacji, teoretycznie ma nic nie kosztować ?
- kościół katolicki - na utrzymanie stosunków państwa z Kościołem i związkami
                                wyznaniowymi 160 mln PLN + 170 mln na dni młodzieży,
                                4 mln na Centrum Opatrzności Bożej, ok 40 mln PLN na kościół
                                 toruński i to jeszcze nie koniec...
Itd, itd, itd....
To taki bardzo zgrubne rachunki, wesołe rozdawnictwo trwa i nic nie zapowiada,
że nastąpi chwila refleksji po stronie rządzącego Polską Jarosława Kaczyńskiego.

Natomiast refleksja po stronie dających/przedsiębiorców nastąpiła szybko,
duża grupa płacących podatki ucieka z działalnością do krajów ościennych.
Więksi przestają inwestować, wiem z pierwszej ręki, że przetargów brak,
ci co mogą wstrzymują się z wydawaniem pieniędzy.
Wiara w to, że w 2017 roku ruszą inwestycje, bo UE dokona nowego rozdania
środków jest złudna, jeśli nawet UE da, to proces ogłaszania przetargów
trwa, potem jest czas na protesty.
Powiem, tak,  gospodarczo, inwestycyjnie hamujemy i zaczynamy być w
"czarnej .....", wizerunkowo jesteśmy w jeszcze "czarniejszej ......",
otoczenie geopolityczne "czarna ...".

Mam jednak receptę na czarnowidztwo, uwaga bierzemy do ręki pilota
od TV włączamy 1 program TVP  i nagle widzimy Polskę wielką, zasobną,
kolorową i taką radosną jak nigdy wcześniej nie była, i świat staje się bardziej
przyjazny - złudzenie optyczne?

Czekam teraz pokornie na karę w postaci podwyżki podatków, bo gdzie rząd
poszuka dodatkowych pieniędzy? Z doświadczenia wiem, że poszuka u tych,
których ma pod ręką - mali i średni, mniej i bardziej zaradni "dobra zmiana"
jest tuż, tuż....


PS.
Uwielbiam filmiki "Tato, Tato, Tato".

sobota, 12 listopada 2016

"Młodość przychodzi z wiekiem(...)"

Gdyby ludzie na co dzień używali więcej poezji,
a mniej pięści, jaki byłby świat?

PS
Muzyka Cohena, tekst Poniedzielskiego - piękne słowa.

piątek, 11 listopada 2016

SALUT MISTRZU !!!

Co za rok, odchodzą...

Kiedy pomyślę, który piosenkarz z  mojej dwudziestoletniej
młodości był na pierwszym miejscu to na pewno
był to Mercury z Queen, a zaraz za nim Leonard Cohen.

Poznałam ich dość późno, bo w moim domu słuchało
się na co dzień Łazuki, Karin Stanek, Gniatkowskiego,
Grzesiuka... i od czasu do czasu Niemena.
Mercury, którego usłyszałam u koleżanki z liceum
to było jak cios między oczy, zauroczenie pozostało
do dziś.

Cohena pokazał mi Wspaniały, posłuchałam i wsiąkłam.
O ile Mercury, to był niesamowity głos, teatralność gestów,
o tyle Cohen to był tekst, a potem muzyka.
Ktoś powiedział, że Płyty Cohena powinny być sprzedawane
w komplecie z brzytwą.

A teraz wyznanie osobiste, mam w łazience stary magnetofon
i mam dwie kasety z nagraniami Cohena.
Od czasu do czasu funduję sobie relaks w oparach sosnowego
olejku i oparach...



                                                 SALUT MISTRZU !!!



środa, 9 listopada 2016

Wg mnie przegrały kobiety....

Politykę w USA obserwuję z pozycji kompletnego laika.
Nie powiem że jestem jakoś straszliwie zaskoczona tym,
że Amerykanie wybrali sobie takiego prezydenta jakiego
wybrali.
Tak sobie myślę przekornie, że ponieważ Ameryka jest wielka
i wszystko w Ameryce jest wielkie to Amerykanie wybrali
sobie prezydenta z wielką czupryną, wielkim uśmiechem.
wielkim kontem, wielkimi planami i wielkim palcem wskazującym.

Z mojej perspektywy powiem tak, Ameryka sobie poradzi.
Wygrana Trumpa dla mnie znaczy przegraną kobiet nie tylko
w Ameryce, ale na całym świecie i nie dlatego, że przegrała
Hillary Clinton, ale ze względu na to co zobaczyłam podczas
kampanii wyborczej.
W USA wygrał facet, który głośno wyraził swój stosunek
do kobiet i werbalnie, i "manualnie".
Wygrał facet, który zapowiedział powrót do tradycyjnych
amerykańskich wartości (mam alergię na słowa "powrót do
tradycyjnych wartości", kojarzą mi się nieodłącznie z pretensjami,
że zupa była za słona).

Wygrał facet, w którego tle stoi żona jak lalka i córka jak lalka.
Kiedy ja widzę i słyszę "białego" mężczyznę, który nie umie
utrzymać rąk przy sobie na widok atrakcyjnej kobiety, który mówi
o powrocie do tradycyjnych wartości to się mocno boję o
równouprawnienie i pozycję kobiet w społeczeństwie.
Pierwsze analizy wskazują, że Trumpa poparli "biali"
mężczyźni z prowincji...

To co napisałam to jest moje subiektywne, nieobiektywne,
nieeksperckie zdanie i z tej pozycji będę dalej patrzeć
na świat, który powoli staje na krawędzi.
Ja mam potężny lęk wysokości i z tego powodu bardzo
nie lubię stawać na krawędzi.

                                 Zadziwiona Kurodoma.

PS
Niedobrze mi się zrobiło.
Jeśli to co tu piszą jest prawdą to mam mdłości.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Efekt Mandeli....

Mam pytanie jak brzmi pierwszy wers naszego hymnu?
Może odpowiedź na to pytanie pozwoli na większe zrozumienie
tego co się dzieje w naszym pięknym kraju i nie tylko...
Odpowiedź na końcu wpisu.

Oglądam naszą obecną rzeczywistość i zadaję sobie pytanie
jak to się dzieje, że połowa Polaków widzi, że PiS podnosi
Polskę z kolan, natomiast druga połowa Polaków widzi,
że PiS doprowadza pomału Polskę  do stanu "na klęczkach"?

Kto mnie czyta wie, że ja raczej należę do tej drugiej
połowy Polaków.
Myślę sobie może ja żyję w innej rzeczywistości?
Może nie dowidzę i nie dosłyszę.

Nie chciałabym wyjść na osobę odrealnioną, ale tak
mi się układają fakty.
Ja i połowa narodu polskiego widzi i słyszy  co innego
niż druga połowa społeczeństwa.

Np. Ja słyszę i widzę, że Antoni Macierewicz szuka dowodów
na zamach w Smoleńsku i pomimo starań nie może ich znaleźć,
druga połowa społeczeństwa widzi i słyszy, że dowody są
nie podważalne i wystarczy tylko dokonać ekshumacji
ofiar i "laska dynamitu" odnajdzie się na pewno.

Ja widzę i słyszę, że PiS chce mieć po prostu swoich sędziów w TK,
inni widzą i słyszą, że PiS naprawia TK  z determinacją, dla dobra narodu.

Ja widzę i słyszę, że przekupywanie kobiet, żeby rodziły
dzieci chore i uszkodzone jest jak powiedziała jedna
z dziennikarek "monetyzacją moralności i prawa do wyboru"
inni widzą, że jest to pomoc dla kobiety w potrzebie?

Ja widzę i słyszę, że prezes Kaczyński mówi i realizuje
"kto nie z nami ten przeciwko nam" nie daruje żywym,
ale też i umarłym.
Prezes Polski wychodzi w trakcie proklamowania w sejmie
uchwały o zasługach Andrzeja Wajdy.
W uchwale sejmu nie wymienia się tytułu filmu Wajdy
"Wałęsa człowiek z nadziei",
Inni widzą w tym geście "wodza"  potwierdzenie swojego spojrzenia
na postać reżysera, którego antypolskość widać w całej jego
twórczości.
itd.

Nosz kurczaczek, dwie rzeczywistości? Dwie Polski?
I kiedy już myślę oszalałam, a może żyję w szpitalu
psychiatrycznym, tylko jako szalona nie zdaję sobie
z tego sprawy, na pomoc przychodzi mi brat google.
Dobra to jak jest z tym pierwszym wersem naszego hymnu?

"Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy"?
czy
"Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy"?

Jak powinniśmy śpiewać?
Okazuje się, że duża część Polaków jest przekonana, że należy
śpiewać "póki", a inna część "kiedy".
Ktoś zadał pytanie w internecie, która wersja jest prawidłowa
i się zaczęło, wyzywanie, dowodzenie, że "póki" tylko "póki",
a tu niespodzianka w rękopisie Wybickiego stoi jak byk "kiedy".

I tu dochodzimy do sedna, sprawę różnego widzenia rzeczywistości
można wytłumaczyć efektem Mandeli.
Cytuję:
"Jeśli jesteś przekonany, że coś nazywało się kiedyś inaczej albo wydarzenia
czy filmy miały inny finał, prawdopodobnie dopadł cię "efekt Mandeli.
To jedna z najoryginalniejszych teorii spiskowych. Opiera się na relacjach ludzi,
którzy twierdzą, że pamiętają alternatywną wersję dziejów i są przekonani,
że niektóre rzeczy potoczyły się lub nazywały inaczej.
Winna temu ma być równoległa linia rzeczywistości, która wcina się w naszą
albo ktoś, kto w ramach tajnego eksperymentu ingeruje w naszą czasoprzestrzeń…"
Podaje link do bardzo ciekawego artykułu z którego pochodzi cytat:
Artykuł o efekcie mandeli.

Podsumowując, dobrze jest zracjonalizować to co się widzi i słyszy,
następuje wtedy ulga, że chyba nie zwariowałam tyko żyję wraz
z niemałą częścią społeczeństwa w rzeczywistości równoległej.


PS
Sprawa prawidłowego śpiewania hymnu spowodowała dotarcie do prawdy
o efekcie Mandeli, przyznaję, że ja też śpiewałam "póki", także sposób
śpiewania polskiego hymnu w żaden sposób nie określa przynależności
do którejkolwiek z równoległych polskich rzeczywistości.
Najłatwiej określić w jakiej polskiej rzeczywistości ktoś żyje
jest zadanie swojemu rozmówcy np takiego pytania.
- czy oferta 4000 PLN za donoszenie i urodzenie ŻYWEGO dziecka
(za martwe dziecko nie zapłacą) mieści się w kanonach humanistycznego
podejścia do człowieka?
Bo ja uważam, że kobieta to też człowiek, a heroizm i godność nie ma ceny,
szczególnie w świetle doniesień medialnych o kobiecie, która urodziła
martwe dziecko w szpitalu na podłodze bez pomocy kogokolwiek
z personelu oddziału ginekologiczno-położniczego.
Kiedy usłyszałam po raz pierwszy o tej historii nie wierzyłam, teraz słucham
konferencji prasowej dyrektora szpitala, który potwierdza wersję pacjentki
i dalej nie mogę uwierzyć w to co słyszę.....

                                 Zadziwiona Kurodoma.