niedziela, 31 stycznia 2016

Można się wybielić, można się poczernić, ale to droga do nikąd...

Kto w tym roku dostanie Oskara? To wielka niewiadoma do ostatniej
chwili.
Coś jednak wiadomo, na pewno nie będzie to czarnoskóry aktor.
W tym roku tak samo jak w zeszłym nie ma wśród nominowanych
ani jednego czarnoskórego aktora, reżysera czy producenta.
Will Smith i jego żona postanowili na znak protestu zbojkotować
oscarową galę.
Oskarżają Akademie o dyskryminację rasową.
Odzywają się głosy, że trzeba coś z tym zrobić....
Wyjść jest kilka można stworzyć osobna kategorię, Oscar dla czarnoskórego
aktora, ale wtedy wypadałoby dodać kategorię dla czerwonoskórego,
żółtoskórego, białego, mulata itd.
Można stworzyć parytety i określić jaki procent nominowanych powinno
być nie białych.
Można też podzielić odgórnie pół na pół tak by było najsprawiedliwiej,
zgodnie z zasadami matematyki 50% białych i 50% czarnych.
Członkowie Akademii się tłumaczą, głos zabrał też prezydent Obama,
jak najbardziej Afroamerykanin.
Skandal związany z tegorocznymi Oscarami zatacza coraz szersze
kręgi.
Tak sobie myślę, dlaczego jak w maratonie biegną biali to wygrywa
z reguły czarny z Kenii.
A dlaczego w NBA nie ma parytetów i przewaga czarnoskórych
koszykarzy jest przytłaczająca?
W koszykówkę lepiej grają czarnoskórzy, w biegach sprinterskich też
jest ich więcej.
Nie chcę, żeby ktoś pomyślał że ignoruję problem.
Wiem problem rasizmu w USA jest faktem, istnieje i narasta,
ale może w tym roku nie było dobrych filmów z udziałem czarnoskórych aktorów?
Dyskryminacja jest wpisana w życie społeczeństw z jej okrutnymi
przejawami trzeba walczyć, z segregacją rasową, dyskryminacją w płacach
ze względu na kolor skóry lub płeć, z gnębieniem okularników, ludzi za niskich
lub za wysokich, walczyć z patologią.
Przejmuję się kiedy dowiaduję się o pobiciu, albo zabiciu ze względu na kolor skóry.
Wstyd mi za tego odważnego inaczej "Polaka" skandującego do Palestyńczyka
w sklepie...brudas, brudas.


Niestety nie umiem się przejąć problemem za małej reprezentacji
czarnoskórych aktorów w nominacjach do nagrody Akademii.
Tak jak nie umiem się przejąć tym że Leonardo DiCaprio może w tym
roku znów nie dostać Oscara, chociaż już kilka razy miał szansę.
Dla mnie to jest skandal "Soft".

                         


Leonardo był nominowany cztery razy, teraz jest ten piąty raz.
W poprzednich nominacjach przegrał dwa razy z czarnymi i
dwa razy z białymi aktorami.
W tym roku faktycznie może przegrać lub wygrać tylko z białymi.
"Zjawę" film za który, dostał nominacje zaczęliśmy oglądać, ale
dobrnęliśmy do sceny walki z niedźwiedziem i passs...
Wg mnie powinien był wygrać niedźwiedź.


                             


                                                           Zadziwiona Kuodoma.

piątek, 29 stycznia 2016

Gruszki na wierzbie dyndają....

Pani premier kilka dni temu udała się z gospodarską wizytą
do obywateli, którzy od pół roku nie maja wody bo studnie wyschły.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego wszyscy przed nią,
i po niej jeździli, jeżdżą i będą jeździli.
W końcu władza jest od rozwiązywania problemów
obywateli?
Pamiętam roboczą wizytę Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza
na polu w czasie zbioru ziemniaków.
Najpierw z przyczepy Gierek wziął kartofla popodziwiał,
zaraz po nim Jaroszewicz wziął kartofla do ręki i też popodziwiał.
Ci nie obiecywali, że dadzą tylko pytali "pomożecie" i dziękowali
za dobre zbiory kartofli.
Pani, była premier Kopacz jeździła po Polsce
i obiecywała, że rozwiąże, poprawi, sprawi w końcu mogła
obiecać wszystko mając świadomość, że wybory przegra
i nie będzie musiała spełniać tych obietnic.
Jednak nowa pani premier przyjechała i powiedziała, że tamta władza
była be, tak be, że zafundowała ludziom wodę w beczkach, a nie
wybudowała wodociągu. Zapytała też dlaczego UE nie dyskutuje
o braku wody ....dodajmy w gminie Koniecpol.
Pani Szydło dostała list od mieszkańców i zareagowała.
Wodociąg będzie i chwała jej za to.
Potem tylko dziennikarze policzyli, że potrzeba będzie 21 mln PLN.
pani premier da ?
Pani premier da, ale ojcu Rydzykowi...20 mln na szkołę.
Co prawda zabierze teatrom, a nie mieszkańcom Koniecpola.
Ach, tym pewnie nie da bo musi dać 500 PLN na drugie dziecko.
Potem będzie musiała dać więcej na leczenie traumy pierwszych
dzieci, które poczują się pominięte i niedocenione przez państwo.
Rano ministerstwo finansów mówi, że kasy nie ma, że brakuje 200 mln
na to drugie, trzecie, czwarte i następne dziecko, a popołudniu
mówi, mamy, mamy....?
Gorzej jak się społeczeństwo przejmie i zacznie pracować
nad wskaźnikami demograficznymi z pełnym zaangażowaniem.
Kasy nie styknie, może rzucić hasło na demonstracje:
"więcej dzieci, puśćmy rząd w skarpetkach".
O przepraszam kolejna zmiana ojciec Rydzyk na tą chwilę
jednak nie dostanie...
Może jednak woda w Koniecpolu popłynie?
Pogubiłam się....


Jak mówi mój brat w lewej kieszeni nie mają, ale jak zajrzą do prawej
to znajdą, a jak w prawej nie ma to może przesuną z tylnej do lewej.


Wspaniały podsumował to zdaniem:
"Oni dadzą tylko niechętnie, najwyżej dodrukują - pieniądze to tylko papier".


                         






Jeszcze rano ministerstwo finansów było niepodległe i twierdziło, że kasa pusta
po południu prezes zaatakował i odbił ministerstwo, hurra po nas choćby potop.


                                  Zadziwiona Kurodoma.



środa, 27 stycznia 2016

Mówisz nie tylko do siebie.....

Służby słuchały słuchają i będą słuchały.

Tak z kronikarskiego obowiązku, ku swojej pamięci,
byliśmy, szliśmy, było nas dużo.


 



Chodzenie na demonstracje nie nazwałabym jeszcze rutyną, ale zapowiada się,
że będziemy musieli się przyzwyczaić do maszerowania/protestowania.
Pocieszam się, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, regularne spacery
oraz kwitnące życie towarzyskie to zyskałam na  "dobrej zmianie".

Temat ostatniego marszu, czyli protest przeciwko inwigilacji w internecie
to osobny temat.
Nie wiem skąd naiwna wiara w to, że możemy być anonimowi pisząc w internecie.
Przecież to co napiszemy i umieścimy w sieci będzie mógł odczytać, każdy powołany
i niepowołany.
Może to być zakodowane, za hasłowane, ale i tak  poszło w eter, to jest w sieci.
Każdy użytkownik internetu powinien być świadomy, że to co pisze może być w każdej
chwili odczytane przez kogoś i wykorzystane nie zawsze za nasza zgodą.
Jeśli piszesz w sieci, jeśli rozmawiasz przez telefon, jeśli zapisujesz coś na kartce,
musisz mieć świadomość, że ktoś to przeczyta.
Wiem pachnie to manią prześladowczą, ale tak jest.
To co jest zapisane i powiedziane przybiera formę materialną staje się "dowodem
rzeczowym" i można to wykorzystać przeciwko.
Służby słuchały, słuchają i będą słuchały - niebezpieczne jest to co z tym zrobią,
jak wykorzystają? Przeciwko komu?
A że wykorzystają mam pewność, dlatego maszeruję, protestuję chociaż w tym
przypadku bez większego przekonania.

sobota, 23 stycznia 2016

Jeśli żałujesz, że nie żałujesz to już jest dobrze....


"Kiedyś rozmawiałem o tym z dominikaninem z Krakowa, profesorem
 Janem Kłoczowskim. Przyznałem mu się, że nie przyjmuję sakramentu,
 ponieważ warunkiem dobrej spowiedzi jest prawdziwy żal za grzechy,
 a ja za pewne grzechy nie żałuję, co będę więc oszukiwał.
 Wiadomo, o jakie grzechy chodziło. On się tym wyraźnie zasmucił.
 Dwa dni później spotkałem na ulicy koleżankę, która zwróciła się do mnie
 takimi słowami. "Andrzej, spotkałam Kłoczowskiego. Nie mam pojęcia,
 o co mu chodzi, ale kazał ci powiedzieć, że jeśli żałujesz, że nie żałujesz,
 to już jest dobrze". Fantastyczna furtka, nieprawdaż?"
                    Fragment wywiadu z Andrzejem Grabowskim vel Ferdek Kiepski.

Dotyczy to i mnie są grzechy, których nie żałuję, ale żałuję że nie żałuję.
Dawno temu mój Tata nauczył mnie oglądać boks.
Dwóch facetów, którzy nie maja nic do siebie bije się bez pardonu.
Tata lubił oglądać raczej bokserów wagi lekkiej bo tam można
ocenić jaką techniką dysponuje każdy z zawodników.
Unik, doskok, praca nóg, spryt, refleks, odwaga.
Prawy sierpowy, garda, podwójna garda, na korpus itd.
Waga ciężka to raczej przepychanka z reguły kończąca się jednym
potężnym ciosem kończącym - rywal pada na deski - THE END.
Teraz boksu nie oglądam bo i moje spojrzenie na ten "sport"
się zmieniło. Uważam, że jeśli już, to bokserzy powinni być w kaskach
i powinna być jakaś komisja oceniająca umiejętności i dopuszczająca
do walki.
Nie oglądam, ale "czym skorupka za młodu nasiąknie....." słucham tak
jednym uchem i mniej więcej wiem kto i gdzie....
Ale ja nie o tym.
Muszę się do czegoś przyznać, otóż do tego, że sprawiło mi  nie jaką
satysfakcję? nawet nie wiem jak to nazwać no dobra - zobaczyłam to
i się wcale nie zmartwiłam.

                       



Pan Szpilka Polska nadzieja na mistrza wagi ciężkiej przegrał w pięknym stylu
walkę o pas mistrzowski.
Z zasady staram się oddzielać poglądy sportowców od tego jakimi są zawodnikami,
ale w przypadku pana Szpilki nie udaje mi się to nijak.
Może gdyby zachował swoje poglądy dla siebie, może gdyby je wyrażał jakoś
tak mniej zdecydowanie, a może gdyby wiedział o czym tak chętnie opowiada
pożałowałabym go.

                    " (...) jeden z dziennikarzy rzucił mimochodem pytanie o gender.
                     Najpierw Szpilka stwierdził, że nie słyszał nigdy tego słowa.
             Gdy dziennikarz wyjaśnił mu, że chodzi o "równość" Szpilka zapytał "Pedały?
                        Jak cię zaraz gwizdnę. Równości mu się zachciało.
                              (...)Ja powiedziałem. Nienawidzę ... pedałów!"."

Pan Szpilka ma broń w ręku, a raczej w pięści jeśli mówi, że kogoś nienawidzi
to ja się o kogoś kogo on nienawidzi boję.
Np. o Szkota ubranego w kilt, jeszcze pomyśli, że to genderysta i mu "przydzwoni"?
Popełniam przez tego pana grzech za który nie żałuję, może trochę się wstydzę.
Popatrzę sobie jeszcze trochę w końcu pan Szpilka sam chciał i sam podstawił
swoją twarz, a że dostał piękne lanie i to od "czarnego" to nie moja wina.
                         

 
 
A teraz podnoszę cztery litery z kanapy zakładam ja podwójne kalesony
a Wspaniały rajstopy, albo odwrotnie
 i idę kolejny raz wyrazić swój sprzeciw przeciwko i w temacie.
 
Zadziwiona Kurodoma.
 

czwartek, 21 stycznia 2016

Po przodkach winna.....


"Tego rodzaju słowa, wypowiadane przez niemieckiego polityka,
  budzą wśród Polaków jak najgorsze skojarzenia. Także moje.
  Jestem wnukiem polskiego oficera, który w czasie II wojny
  światowej walczył w podziemnej Armii Krajowej z "niemieckim nadzorem”.
              Cytat z listu otwartego Zbigniewa Ziobro do komisarza UE
                                                                           Guenthera Oettingera.


Przeczytałam list w całości, tekst dość arogancki i czepialski,
pouczający, wytykający.
Z punktu widzenia Ziobry i jego środowiska jak najbardziej
na miejscu.
Mnie jednak zastanowiło co innego.
Jak łatwo i często jedyni i sprawiedliwi chwalą się czynami
swoich przodków, kim był i co zrobił ich dziad, pradziad, wuj,
ciocia, mama.
Tak jakby czyny ich przodków opromieniały i spływały
na nich samych.
Zauważcie, że czyny ich przodków są zawsze wspaniałe,
rodzice tych starszych jedynych i sprawiedliwych byli
w AK, ich dziadowie walczyli w legionach.
Rodzice tych młodszych byli w opozycji, ale tej nieokrągłostołowej,
nie tej z Magdalenki, nie tej z żydomasonerii.
Natomiast rodziny ich przeciwników to np. jak w przypadku
prezydenta Komorowskiego fałszywa szlachta.
Albo jak w przypadku Donalda Tuska dziadek w Wermachcie.
Ci co są prawi i sprawiedliwi mają przodków prawych i sprawiedliwych,
a ci po drugiej stronie mają przodków wątpliwej reputacji.
Wygląda to tak jakby istniał jakiś "gen PiS", który przechodzi
na kolejne pokolenia.
I teraz hipotetycznie, gdybym zajęła się polityką jakich przodków
by mi pan minister Ziobro lub prezes TVP Kurski wytknął?
Wyciągnęłam stary album po babci i zaczęłam oglądać.

                 

Jest dobrze dziadek ze strony ojca w wojsku polskim, orzeł w koronie jest,
mieszkał na ulicy Piłsudskiego, bardzo dobrze.

                             

Mundur taki trochę jak w legionach, może to były legiony oby....

                             

Dziadka nie znałam umarł zanim się urodziłam, nie wiem jakie miał poglądy.
Wiem, że był aresztowany przez ruskich i wywieziony na Syberię
z której uciekł i nigdy nie chciał opowiadać jak tam było.
Za co go aresztowali nie wiem.
Babcia? o tu już jest gorzej.
Babcia  po wojnie handlowała własnoręcznie
skręcanymi papierosami, a to było nielegalne.
Następne zdjęcie, tata - no tu jest tragicznie.

                             

Mój tata był w ZSMP odbudowywał Warszawę,
brał udział w słynnym zjeździe młodzieży świata w 1955r.
Chustę z tego zjazdu przechowywał do końca życia.
W wojsku był tym socjalistycznym nie zdezerterował.
Orzeł na guzikach bez korony.

Jak by tak dobrze pogrzebali w moich przodkach osobistych i
okolicznych to by się dogrzebali.....

Zamykam album i stwierdzam, że nie mam szans na zaistnienie
w życiu politycznym, po przodkach jestem winna, jedynym pocieszeniem
dla mnie jest to, że raczej nie posiadam "Genu PiS".

                           Zadziwiona Kurodoma.


 PS. Notkę napisałam wczoraj, a dzisiaj czytam, "Ojciec Petru pracował w ZSRR nad          śmiercionośną  bronią? Dogrzebali się, smród się rozchodzi i drażni wrażliwe nosy jedynych i sprawiedliwych. Teraz Petru będzie się tłumaczył, a oni będą dalej naprawiać Polskę.


 

środa, 20 stycznia 2016

Mowa ciała - dała ciała...

Miałam o czym innym, ale obejrzałam debatę w parlamencie
europejskim na temat Polski.
Słuchałam jedni mówili na temat inni nie bardzo.
Wielu konserwatystów mówiło, że UE powinna być rozwalona,
bo w zasadzie jest be i już.
Coś tam mówili, mówili, mówili.
Pani premier używała górnolotnych słów,  generalnie
wg mnie nie powiedziała nic nowego.
Eurosceptycy - konserwatyści byli szczęśliwi, oto pojawił
się premier szóstego kraju w UE, którego mogą przytulić do piersi.
Pani premier mówiła do wyborców w Polsce, te same hasła
co w kampanii wyborczej, biedni emeryci, kopalnie, troska
o wykluczonych.

Tylko, że debata w parlamencie UE nie dotyczyła programu
wyborczego PiS, a tego dlaczego jest łamana konstytucja Polski?

Przyznaję, że pani premier "po wierzchu" wypadła
poprawnie, PO została rozegrana i ustawiona przez PiS
tak, że absolutnie nie wypadało jej atakować premiera
swojego kraju, bo to tak jakby atakowała swoją ojczyznę.

Mnie zaintrygowała mowa ciała pani premier.
Siedziała z miną osoby bardzo kompetentnej, robiła
minę zdziwioną, kręciła głową, uśmiechała się pobłażliwie.
Klaskała niektórym, eurodeputowanym innym nie klaskała.
Powiedziała, że jej rząd jest proeuropejski, że chce budować
unię ramie w ramię, że jest Europejką i jest z tego dumna.
Niestety mowa ciała pani premier Szydło mówiła co innego.

Pani premier klaskała tylko tym, którzy twierdzili, że UE
jest niepotrzebna i trzeba ją rozwalić co trafnie zauważyła
jedna z eurodeputowanych.

Mam wrażenie, że Polska za rządów PiS będzie marginalizowana
w UE i myślę, że będzie to jak najbardziej po myśli prezesa
Jarosława Kaczyńskiego.
Będziemy ramie w ramie z Węgrami Orbana tworzyć
nowy układ w UE.....jaki?
Acha i jeszcze może dołączą się Anglicy, tylko oni w razie
"czego jakiego", okopią się na swojej wyspie, a my żyjąc
między młotem, a kowadłem dostaniemy po naszym
"narodowo-patriotycznym tyłku".

Tak naprawdę niebezpiecznie zrobi się wtedy, kiedy
nacjonalizmy wezmą górę w dużych państwach
europejskich i narodowcy dojdą tam do władzy,
a to ułatwi masa uchodźców, która ruszy na wiosnę.

Będzie się działo strach się bać.

                        
Zadziwiona Kurodoma.                                   

wtorek, 19 stycznia 2016

Wszechwiedzący ma dość...

Glenn Frey nie żyje.

Wszechwiedzący ma dość patrzenia na to co się dzieje
na ziemi i postanowił założyć sobie zespół.
Wybiera z tych starszych muzyków.

Czy ktoś to pamięta "Hotel California"?
Na takie utwory za moich prywatkowych czasów
mówiło się "pościelówa" (bez podtekstów).
Chłopaki puszczali to ze szpulowego magnetofonu,
światło przygasało i świat zwalniał.

      
                                       Sentymentalna Kurodoma.....
               

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Skutki uboczne.....

Rządy od zawsze kombinują jak pokierować człowiekiem i jego
życiem, żeby uzyskać społeczeństwo idealnie posłuszne, które
realizuje cele wytyczone przez decydentów.
Ten rząd wydaje się być bardzo zdeterminowany ponad przeciętnie.

Pomysłów na wychowywanie społeczeństwa mają bez liku:
Np. obecny rząd postanowił że będzie się rodzić więcej dzieci... i już.
- Zapłacą za urodzone dziecko 500 PLN.
- Pouczą panów w wieku rozrodczym, żeby nie nosili obcisłych
  majtek, nie trzymali laptopów na kolanach i nie włączali w samochodach
  podgrzewanych siedzeń (wiceminister zdrowia Pinkas twierdzi,
  że już w 2017 roku urodzi się dzięki jego działaniom więcej dzieci).

Emerytom będzie lepiej, chociaż przez chwilę.
- Dadzą jednorazowy dodatek do renty (moje emerytki za dodatkową stówę,
  poszaleją kilka miesięcy...).
- Dadzą darmowe leki po 75 roku życia.

Będzie więcej kasy.
- opodatkują banki
- markety.
- uszczelnią VAT.

Kultura będzie się rozwijała wszechstronnie, a że oparta
tylko na wartościach chrześcijańskich będzie pięknie różnorodna....
(pan minister Gliński nie przedstawił jak uzyskać różnorodność
 w jednorodności)
Itd. itp.......

Życie szybko weryfikuje pomysły i często okazuje się, że twórca
nie przewidział wszystkich skutków ubocznych.

W czasach realnego socjalizmu, rząd w ramach ułatwiania
dostępu do szkolnictwa wyższego młodzieży wiejskiej i robotniczej,
wymyślił "punkty za pochodzenie".
Kiedy szłam na studia liczyło się czy ojciec kandydata był robotnikiem,
czy pracownikiem umysłowym.
Mój tata był robotnikiem, pracował jako narzędziowiec, ślusarz,
czyścił kabiny malarskie, spawał - generalnie robotnik fizyczny.
Jednak w czasie kiedy zdawałam na studia tata właśnie zdał egzamin
na mistrza ślusarstwa i dostał przeszeregowanie na pracownika umysłowego.
Dalej robił to co dawniej, ale został mistrzem i podlegało mu kilku ludzi.
Okazało się, że nagle przestałam być osobą pochodzenia robotniczego,
a stałam się osobą o pochodzeniu inteligenckim i punkty za pochodzenie
mi się nie należały.
W jednej chwili moja rodzina stała się rodziną "inteligencji pracującej",
a nie rodzina robotniczą.
Ułatwienia w dostępie do nauki z dnia na dzień przestały mi się należeć.
To było ciekawe doświadczenie bo w liceum miałam jeszcze pochodzenie
robotnicze.
Liceum do którego chodziłam było dość elitarne chodziły do niego
dzieciaki prominentnych ludzi (prokuratorów, sędziów, pracowników
wyższych uczelni).
Dziwna to była szkoła, w latach siedemdziesiątych uczniowie mieli
zakaz przyjeżdżania samochodami i parkowania na dziedzińcu szkoły.
Wielu uczniów miało swoje samochody.
W klasie trzydziestoosobowej tylko ja i jeszcze jedna dziewczyna
byłyśmy z rodzin robotniczych.
Od początku byłyśmy naznaczone, nasza wychowawczyni
na jednej z pierwszych lekcji stwierdziła, że ponieważ w czasie wojny
zginęło dużo inteligencji to "teraz jesteśmy zmuszeni dobierać sobie
inteligencję z klasy robotniczej".
Uczyła nas tylko rok, ale poczucie "bycia nie na miejscu" zostało.

I tak rządzący chcąc dobrze, naznaczyli ludzi pochodzeniem lepszym
i gorszym.
A tak a pro po, to prezes PiS, szczyci się swoim inteligenckim pochodzeniem.
A ja do dziś nie wiem, czy pochodzę z rodziny inteligenckiej czy z proletariatu
pracującego miast i wsi?

"Komuniści" chcieli dobrze - wyszło śmiesznie.
Ja nawet się nie obawiam, ja wiem, że ustawy PiS-u tworzone na chybcika
przyniosą ze sobą wcale nieśmieszne skutki uboczne.

                              

                              Zadziwiona Kurodoma .



czwartek, 14 stycznia 2016

Politycy fiki - miki.

"Małpy skaczą niedościgle,
  Małpy robią małpie figle,
  Niech pan spojrzy na pawiana:
  Co za małpa, proszę pana!"


Jesteśmy, krajem wielkim i dumnym, zawsze w czołówce Europy,
więc stanęliśmy na wysokości zadania i staliśmy się pierwszym
krajem w stosunku do którego uruchomiono stworzoną w UE, przed
rokiem procedurę ochrony praworządności.

Trzeba przyznać, że nowy rząd odniósł spektakularny sukces
w polityce międzynarodowej.
Nie cieszę, nie triumfuję.
Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że umiejętnie przeniesiono
polski spór polityczny na forum Europy.
Nasz komisarz pani Bieńkowska nie protestowała.
Przewodniczący Rady Europejskiej Tusk też pewnie nie tłumaczy,
że u nas wszystko normalnie.

No i teraz politycy PiS robią wygibasy słowne, mówiąc o normalnej
procedurze, będziemy wyjaśniać, tłumaczyć, przecież nic się nie dzieje.
Jeszcze wczoraj pani premier mówiła o tym, że nie będzie polityki
zagranicznej na kolanach, dzisiaj mówi o wyjaśnianiu i tłumaczeniu.
Europa może nie wiele zrobić, ale dobrze, że jest i ostrzega.
Orban po protestach UE tez troszeczkę odpuścił.
Zobaczymy jak się będzie zachowywało nasze ZOO.

Nie ma co się oszukiwać, w UE ścierają się interesy różnych
państw, PiS skutecznie osłabił naszą kartę przetargową.

Na razie nie widać refleksji ze strony rządzących, figlują dalej.
Ustawa o prokuraturze, policji jedziemy dalej z reformami ustrojowymi.

A tym czasem....
"Kolejne babcine reformy suszą się na sznurku".
To komentarz internauty na wieść, że reformy gimnazjów nie będzie.
Kościół nacisnął ministerstwo, edukacji się ugięło i bada możliwości.
Nie ma też obiecanej inicjatywy prezydenta dotyczącej "frankowiczów".
Obniżenie wieku emerytalnego nie bardzo wychodzi.
500 PLN na dziecko coś wydaje mi się, że kasy brak.
Szukają, prawdopodobnie lekkie alkohole maja być droższe.
Myślę, że wspólny protest miłośników piwa i wina pomoże
chociaż w części pogodzić skłócony naród.

Jeśli "Jarosław Polskę zbaw" myślał, że teraz to już  hulaj dusza piekła
nie ma, to się mocno przeliczył.

                         Nowe hasło na kolejny protest?
                         "Miłośnicy wina i piwa łączmy się".




wtorek, 12 stycznia 2016

Pierwsze dobre zmiany w TVP....

"Wkrótce w tle prezentera Wiadomości zamiast pałacu im.Stalina-
  Zamek Królewski w Warszawie"
                                           [ogłosił na Twitterze nowy szef TVP Jacek Kurski].

Tak - od tego trzeba zacząć, może jednak lepiej żeby w tle prezentera
zamiast pałacu im.Stalina pojawiła się pewna willa na Żoliborzu.
Nie wiem czy ta zmiana spowoduje, że media rządowe będą obiektywne,
ale nikt nie będzie miał już wątpliwości, co do ich pochodzenia.
Wyzłośliwiam się, ale przypomina mi się jak za czasów solidarnościowych
zmian, jedna z ulic Gdańska na której często bywałam zmieniła nazwę
z Karola Marksa na.......właśnie zawsze zapominam nowej nazwy.
O dziwo kiedy rozmawiam z ludźmi i posługuję się starą nazwą wszyscy
wiedzą o jaką ulicę chodzi.
Sprawdziłam jak nazywa się teraz ulica Karola Marksa i dowiedziałam się, że:
- Do 1945 roku to była ulica Bałtycka.
- Od 1945 do 1953 roku Franklina Roosevelta.
- Od 1953 do 1990 roku Karola Marksa.
- Od 1990 roku to Aleja gen. Józefa Hallera.
Na zmianach nazwy tej ulicy można uczyć dzieci najnowszej historii Polski.
Pierwsza nazwa Bałtycka nie mogła się ostać bo Niemcy przegrali
II WŚ i chociaż ulica faktycznie prowadzi prosto do Bałtyku
trzeba było zmienić.
Franklin Roosevelt był krótko naszym sojusznikiem, potem zmienił się
sojusznik, zaczęła się zimna wojna i trzeba było zmienić, tego mi nie żal.
Karol Marks nie mógł się podobać bo kojarzony z Leninem i trzeba było
zmienić.
Idąc za ciosem czytam, kto zacz ten Józef Haller.
O ho, ho proszę pana, dobrze nie jest.
Józef Haller był legionistą, ale był też w latach 1920-1927 posłem na sejm.
Ostro atakował Józefa Piłsudskiego. Po przewrocie majowym
w 1926 roku został przeniesiony w stan spoczynku.
Współorganizował opozycję, a także utworzone  1937 roku Stronnictwo
Pracy.
Myślę, że moja ulubiona ulica może znowu zmienić nazwę,
przecież nowe wcielenie Marszałka Piłsudskiego nie zapomina.
Pałac Kultury i Nauki jako radziecki emigrant jakoś się spolonizował
i zasymilował. W końcu to kawałek naszej historii, taki pomnik
ku przestrodze?
Kłopot z wyburzeniem bo konstrukcja solidna, zasłonić też nie bo za duży,
ale można go zacząć przemilczać.
Uważam, że pierwsza decyzja nowego prezesa TVP przemyślana
i bardzo pożądana w kręgach narodowo-patriotycznych.
Teraz czekamy na obiektywną, misyjną TV Polską, cokolwiek
miałoby to znaczyć.
W zasadzie to guzik mnie obchodzi jaki pałac/zamek/willa będzie w tle
prezentera Wiadomości, ważniejsze jest to jakie treści będą wciskać
"ciemnemu ludowi?".

Proponuje przenieść stolicę do Krakowa, problem "Pałacu Stalina" zostanie
rozwiązany definitywnie.

                      

                Fajny obrazek, wszystko naprawdę wszystko ma swój koniec.

                                           Zadziwiona Kurodoma.     

niedziela, 10 stycznia 2016

Byliśmy, szliśmy....

Już wiem po czyjej stronie jest matka natura.
Jeszcze o godzinie 11 w sobotę w Gdańsku było zimno i ponuro.
Zastanawialiśmy się ze Wspaniałym czy jechać na demonstrację KOD.
No, ale kto jak nie my. Podwójne skarpety, szalik, czapka i pojechali.
Idziemy na Długą, a tu słoneczko wyszło, ciepło, pełno ludzi, energia jest.
Było, optymistycznie, energetycznie,  sympatycznie.

                 
                            
                                                        Zbieramy się. Rośniemy w siłę.




                                       Ruszamy przez Złotą Bramę na ulicę Długą.

                              

                                                   Przed Dworem Artusa.                 
 

                              

              Za każdym razem idę z obawą, żeby tylko ludziom się chciało i już drugi raz
                                             się cieszę bo ludziom się chce.

                                

                                     A na wszystko patrzy z góry Minionek.
Przedsiębiorczy kupcy, otworzyli sklepy z pamiątkami i obecnie najbardziej kupowanymi
pamiątkami z Gdańska były flagi Polski i UE.  Mogli pomyśleć o balonach bardziej
w temacie, ale myślę, że się szybko postarają.

A na demonstracji w Warszawie przemawiał nie dość że Jarosław to jeszcze Kurski
z tych Kurskich. Szekspirowski dramat trwa, podzieleni bracia po przeciwnych
stronach barykady.
Co będzie dalej? To tylko wie prezes i Wszechwiedzący.

                                                    Zadziwiona Kurodoma.


 

sobota, 9 stycznia 2016

Wiemy tylko tyle ile nam powiedzą....

Myślę sobie siadając do pisania, dzisiaj nie o polityce.
I guzik, codziennie rano nowe informacje powodują,
że przecieram oczy ze zdumienia,  czytam, myślę, że coś wiem,
rozumiem, a przecież wiem tylko tyle ile zechcą mi powiedzieć...

1/No to bulterier wymerdał sobie posadę.
   Podobno Jacek Kurski całe życie marzył o posadzie prezesa TVP.
   Jakie to będą media?
   Na pewno na początku będzie wzrost oglądalności  bo niejeden z nas
   obejrzy informacje z ciekawości jak wygląda świat widziany oczami PiS.
   Może zmienić nazwę programu informacyjnego na "Świat wg prezesa"?
  To może być ciekawe doświadczenie, pomocne w zrozumieniu umysłów
   jedynych i sprawiedliwych
   Kurski prezesem TVP na pewno nie będzie nudno.
   Dlaczego prezes postawił na Kurskiego?
2/Prezes TK po godzinnej rozmowie w cztery oczy z PAD odracza orzekanie
   w sprawie uchwał o odwołaniu 5 sędziów wybranych w poprzedniej kadencji.
   O czym rozmawiali, co ustalili ?
3/Pani minister edukacji mówi w TVN, że ministerstwo nie pracuje nad
   propozycją o wygaszaniu gimnazjów, a tyle było zapowiedzi w kampanii wyborczej.
   Wzięto pod uwagę zastrzeżenia dotyczące dobra dzieci, zwolnienień nauczycieli,
   kosztów?
   Nie.
   Prawdopodobnie kościół katolicki ma ok.200 gimnazjów i bardzo naciska na rząd,
   żeby zrezygnował z tej reformy.
   Prezes musi ugłaskać hierarchów?
4/ Żeby komuś dać to komuś trzeba zabrać , okazuje się,
    że maja wzrosnąć ceny niektórych leków dla pacjentów
    po transplantacjach, z 3,50 do 150 PLN.
    Miesięczna kuracja ma kosztować 600P PLN.
    Chyba , że pacjent zgodzi się na zamienniki tzw. "generyki".
    Lekarze twierdzą, że nie zawsze to jest możliwe,  rząd musi
    szukać oszczędności na tak małej grupie pacjentów?
5/ CBA  przeszukuje o 6 rano gabinet i mieszkanie lekarki.
    Okazuje się, że jest to żona lekarza kardiochirurga, którego
    Ziobro oskarża o przyczynienie się do "przedwczesnej" śmierci ojca
    Fałszywych recept nie znaleziono.
    Na miejscu pana Ziobry bym przystopowała, bo jak dostanie zawału to żaden
    lekarz nie podejmie się leczenia.
6/ Prokuratura umarza aferę Madrycką. Szykuje się powrót Hoffmana.
    Może wróci jako rzecznik prasowy nowego prezesa TVP?

                    

                                           Tygrysek myślał że to pianka, a to......

           Wiemy tylko tyle ile nam powiedzą, reszty możemy się tylko domyślać.....

                                                    Zadziwiona Kurodoma.


czwartek, 7 stycznia 2016

Errata do posta kołomyja.

Pan prezydent jednak nie wszystkich Polaków znalazł
lub dostarczono mu długopis bezpośrednio od prezesa
i raczył był w łaskawości swojej podpisać "małą ustawę medialną".
W trosce o pluralizm i obiektywizm mediów publicznych załatwił
fuchę panu Kurskiemu, który będzie pilnował "ciemnego luda",
żeby ten był odpowiednio poinformowany?
Cytując dokładnie przyszłego nowego władcę TVP?
"Z tym Wehrmachtem to lipa, ale jedziemy w to, bo ciemny lud to kupi".

Jestem wkurzona bo muszę podnieść z kanapy moje cztery litery
i iść w sobotę na spacer po ulicy Długiej w Gdańsku razem
z innymi tak samo wkurzonymi jak ja, będziemy spacerować.

Może sobie przeklnę jak prezes z serialu "Kiepscy",
"Kurka wódka panie Ferdku, to są rzeczy o których się fizjologom
  nie śniło".

Kołomyja.....

Końcówka roku i początek nowego roku to istna kołomyja.
Tyle się dzieje,  mam wrażenie, że świat wsiadł na karuzelę,
która przyspiesza.
Nigdy nie lubiłam wesołego miasteczka.
Nawet jak byłam dzieckiem, teraz niechęć się utrwaliła.
Na sam widok karuzeli robi mi się niedobrze.
Ze świata nie wysiądę chyba, że Wszechmocny zarządzi.
Kilka wiadomości z ostatniej chwili:
- nie premier i nie prezydent Polski, spotkał się potajemnie z premierem
  Węgier Orbanem - co ustalili?
  Orban podarował prezesowi węgierskie wina, ten się odwzajemnił
  25 letnią starką, na pewno ustalali, który trunek mocniejszy?
  Węgier Polak dwa bratanki.....
- Prezydent nie wszystkich Polaków zapomniał długopisu i jeszcze nie
  podpisał małej ustawy medialnej, za to podarował narty dla WOŚP,
  i dołączył do orszaku "Trzech Króli". To chyba w ramach łączenia
  narodu? Damy się nabrać?
- W Niemczech grupy niezidentyfikowanych młodych mężczyzn o arabskich
   rysach molestowały i okradały kobiety podczas nocy sylwestrowej.
   Policja nic nie widziała, prasa niemiecka usłyszała dopiero po kilku dniach.
- Korea Północna dokonała próby bomby wodorowej, cały świat się zastanawia
   czy na pewno i zaklina rzeczywistość, a może to tylko kolejna próba atomowa?
   Kijek to czy pałka? Wariat ma brzytwę, czy maczetę?
- El Nino szaleje prawdopodobnie z tego powodu mamy dziwną pogodę.
   Niby zima, ale jednego dnia jest plus10 stopni, a drugiego dnia minus 17.
   Albo beret, albo uszatka, ni pies ni wydra....
I tak się świat kręci, prababcia chodzi po domu i stęka, że zimno, chociaż
w domu przepisowe 21 stopni ciepła.
Ja chodzę po domu i stękam, że mam dość przedłużających się świąt,
mrozu i chcę na rower.
Tylko Wspaniały niezniszczalny, twardy jak stal pilnuje pieca, walczy
z półośką w samochodzie, pracuje na chleb i trzyma pion.
Faceci mają przekichane, muszą być macho, ale i romantyczni, twardzi
ale i wyrozumiali, muszą zarabiać, ale nie mają prawa być zmęczeni
w końcu równouprawnienie i trzeba gary pozmywać i dzieckiem
się zająć, do tego jeszcze dbać o urodę nie zaniedbywać się intelektualnie
i w ogóle być przystojnym i w typie, czyli tak jak kobiety, które też mają
przekichane, bo muszą zrobić w pracy i w domu, urodzić dzieci,
być koniecznie szczupłe,  odpowiednio mądre, a kiedy trzeba
wdzięcznie głupie, mało mówić, interesować się sportem,
być piękne i w typie.
Generalnie ludzie mają przekichane i żeby nie ten piękny świat
i takie widoki z lata to zgłosiłabym się do lotu na Marsa.

              


 


                              




Czekam na lato, lato, lato jeszcze tylko trzy miesiące.
Dla mnie nazwa Marzec zwiastuje koniec zimy.

                                              Rozmarzona Kurodoma.

wtorek, 5 stycznia 2016

Kruk krukowi oka nie wykole.....

Jojczymy i denerwujemy się bo źle się dzieje z naszą polską
demokracją, boimy się, że nasze prawa i wolności są zagrożone.
Panikują dziennikarze, sędziowie, urzędnicy, wojskowi, prokuratorzy,
doszli też rowerzyści i wegetarianie.....
Wydaje mi się, że najbardziej boją się politycy i to wszyscy
i ci z PiS i ci z PO, PSL, wszyscy.
Zastanawiam się od ładnych paru lat jak to jest, że politycy są
w zasadzie nie zatapialni.
Zrobią coś nie tak łagodnie mówiąc, znikają na chwilę by za chwilę
pojawić się w nowej odsłonie.
Dotyczy to polityków każdej opcji.
To, że "rodzinne" środowisko przyjmuje ich to może nawet nie dziwi
w końcu to swoi, rodzinie się wybacza i przyjmuje z dobrodziejstwem
inwentarza.
Dlaczego jednak przeciwnicy polityczni umożliwiają te powroty?
Weźmy np. pana Ziobrę.
Dlaczego nie udało się postawić byłego, a teraz znów obecnego ministra
sprawiedliwości przed Trybunałem Stanu?
Wrócił jak bumerang.
PO i PSL miały większość, mogli to zrobić.
Zabrakło kilku głosów?
Politycy zdyskredytowani lądują w zarządach spółek,
albo zakładają jakieś firmy doradcze, przeczekują i wracają.
Dotąd było tak, że w myśl zasady "kruk krukowi oka nie wykole"
oszczędzało się polityka bo co będzie kiedy nam się noga powinie?
Jeśli my ich nie ruszymy to oni nas też oszczędzą.
Oszczędzamy swoich i ich bo tak naprawdę jesteśmy "korporacją polityków".
Nie jeden dziennikarz mówił jak to po zażartej dyskusji w studio,
politycy po skończonej audycji szli na wódkę w całkowitej zgodzie.
Dotąd tak było, ale to się chyba skończyło.
PiS czyli prezes będzie stosował zasadę o "kruku" tylko w stosunku do swoich,
"obcych" nie oszczędzi.
Wrócił Ziobro, Kamiński, wróci Kurski, Hofman.
Kiedy PO objęła władzę obiecywała audyt i rozliczenie rządów PiS.
Nie rozliczyli nikogo.
Teraz zaczął się bój na śmierć i życie.
Teraz ten kto wygra nie będzie brał jeńców.
PiS będzie walił w przeciwnika Trybunałem Stanu i prokuraturą, podsłuchami
i insynuacjami.
PO walczy o życie, PiS zdaje sobie sprawę, że jeśli przegra nikt nie zastosuje
już zasady, że "Kruk krukowi oka nie wykole".
I w tym węszę szansę, tak naprawdę to prezes potrzebuje bezwzględnej zemsty.
Jest już w wieku, kiedy bardziej myśli się o końcu, a młode wilczki w PiS wkrótce
zdadzą sobie sprawę, że jest jeszcze jedno polskie przysłowie:
                       "Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie".

                     

                                                 Najważniejsza umiejętność polityka?

                                                          Zadziwiona Kurodoma.

niedziela, 3 stycznia 2016

Rzucić granat, a potem posprzątać ?

Przyznam się, czytam komentarze pod publikowanymi w internecie
tekstami dotykającymi tematów politycznych.
Wiem, wiem to "trolle hejtują" nie warto.
Tylko, że politycy i wydawałoby się normalni ludzie też zaczynają
używać języka "hejtu".
Coraz częściej spotykam się ze stwierdzeniem, że opór społeczny
który narasta w związku z tym o się dzieje w polskiej polityce
to "kwik świń odrywanych od koryta" oraz, że to co robi obecna ekipa
rządząca to sprzątanie po poprzednikach.
Jak to czytam, to przypomina mi się jak moja znajoma sprzątała.
Wchodzę do niej do domu i wydaje mi się, że nastąpiła
jakaś wielka katastrofa.
Wygląda jak by ktoś rzucił granat, albo właśnie trafiłam na  moment wyprowadzki.
Wszystkie "durnostojki" zniesione do kuchni celem mycia, dywany
zwinięte, znajoma obłęd w oku, szamotanina  - sprzątamy.
Ktoś powie tak z tego chaosu zrodzi się ład, może i tak, ale ten pozorny ład
trwał tylko chwilę, już za chwilę następował nieład.
U mnie w panieńskim domu, też tak się sprzątało więc z doświadczenia
wiem, że tylko systematyczne sprzątanie ma jakiś sens.
Codziennie coś tam trzeba zetrzeć, innego dnia podmieść, a jeszcze
innego wytrzepać, wynieść, wyrzucić.
Ktoś powie to nudne może i tak, ale mniej męczące i wydaje się bardziej efektywne.
Mam wrażenie, że sprzątanie w wykonaniu PiS to właśnie takie rzucenie
granatu w sam środek najważniejszych struktur państwa.
Ponieważ tak jak napisałam kiedyś, lubię odszczekiwać i nie mieć racji.
przeczytałam odpowiedź sędziów na główny argument naprawiaczy  TK,
że nasi sędziowie to lenie i niemiecki TK sądzi więcej i efektywniej.

"Odnosząc się do informacji o liczbie spraw rozstrzygniętych przez FTK
(minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podał w poniedziałek, że ten
Trybunał wydał w 2014 r. ponad 6,8 tys. orzeczeń) TK zauważył, że w
Niemczech rozprawy przed FTK należą do absolutnej rzadkości.

"W 2014 r. przeprowadzono je tylko w ośmiu przypadkach" - zauważył TK(...)
W Niemczech wprowadzono bowiem szereg (nieznanych w Polsce) rozwiązań bardzo "upraszczających postępowanie" (znaczna część skarg konstytucyjnych "załatwiana"
jest bez bezpośredniego udziału sędziów, poważny odsetek orzeczeń o charakterze
proceduralnym kończących postępowanie nie wymaga "wszechstronnej oceny
całokształtu sprawy" i pisemnego uzasadnienia, rozprawy są rzadkością)."

Oczywiście można te wyjaśnienia przyjąć lub nie, ale czy żeby posprzątać
TK trzeba go najpierw upokorzyć, ubezwłasnowolnić, skonfliktować, zablokować?
Czy nie można ściągnąć dobrych rozwiązań od innych, nie z myślą,
żeby zablokować TK, ale żeby usprawnić jego pracę.
Jak długo trzeba będzie "odsprzątowywać"?
Nie można było wolniej, przemyślanie, wzorując się na sprawdzonych wzorcach?
I jeszcze o tych kwiczących świniach skądinąd "zwierzętach bohaterach" ponoszących
codziennie śmierć w imię człowieczej diety.
Wolę powiedzenie o szczekających pieskach.
No więc szczekam, kwiczę, ale też nie boje się odszczekiwać i odkwiczywać,
jeśli uznam, że druga strona sporu (nie kłótni) mnie przekona do swoich
racji.
Tylko dlaczego tak trudno usłyszeć sensowne argumenty padające
z tej drugiej strony, bo jeśli argumenty są w stylu:
- my tylko sprzątamy po was....tylko co i jak?
- telewizja jest nieobiektywna, proszę obejrzeć TV Trwam to tam jest
  prawdziwa informacja.....tylko jaka?
- repolonizacja banków.....tylko jak?
- uszczelnienie VAT.....tylko jak?
- podniesienie Polski i Polaków z kolan.....tylko jak?( ja stoję, Wspaniały też)
- 500 PLN na dziecko....tylko komu i kiedy?
- odzyskanie kolejki na Kasprowy Wierch.....tylko jak?
- podniesienie poziomu kabaretów.....ciekawe jak?
itd. i itp.
Strona jedynych i sprawiedliwych mam wrażenie, że też "kwiczy" dorywając
się do koryta.
Ja przyzwyczajona przez Wspaniałego, który podczas naszych sporów osobistych
wymaga przedstawiania argumentów, wypracowywania kompromisu,
a nie jałowego krzyku (nasz model sporu sprawdza się od trzydziestu paru lat)
czekam na przekonujące mnie argumenty i dobre efekty, "dobrej zmiany".
Kiedy tylko to nastąpi wchodzę pod stół i odszczekuję, odkwiczuję.
Doczekam się?

                 



                             Może jednak nie wciągajmy zwierząt w nasze ludzkie spory,
                             one i tak mają przechlapane dzięki nam......

                                                  Zadziwiona Kurodoma.

piątek, 1 stycznia 2016

Na wszystko jest czas miejsce i pora....

Dzisiaj zadziwieniom politycznym mówię nie...
Po kolejnym spokojnym sylwestrze przypomina
mi się jak moja mama  życzyła mi:
"Życzę Ci żebyś była jak najdłużej dzieckiem, potem nastolatką,
potem panną, potem dojrzałą kobietą.....".
Ja to przetłumaczyłam sobie na powiedzenie:
"Na wszystko jest czas miejsce i pora...."
Był czas szalonych zabaw po świt, kiedy sąsiad
z dołu pukał do drzwi i prosił, żeby trochę mniej skakać
bo mu obrazki ze ścian spadają.
Był czas bali, teraz nadszedł czas kiedy wybawiona i
wyciszona obchodzę rok z westchnieniem:
"O Wszechwiedzący jak dobrze, że nie muszę już siedzieć
po nocy i dłubać widelcem w sałatce, albo miotać się po parkiecie".
Moje sylwestry były wspaniałe, bo była na nie pora.
Teraz jest pora na sylwestra spokoju.
Urokliwa, cicha chwila niech trwa jak najdłużej....

                

                                               
   PS. Zapraszam na mój drugi blog friganka , tam też kilka sylwestrowych refleksji.


                                                 Nostalgiczna Kurodoma.