wtorek, 25 lutego 2020

Co się dzieje, co się dzieje i co się jeszcze może stać? cz1.

Przeżyłam "SEPUKU" (o czym na Frigance) i wracam po przerwie do rzeczywistości.
Przez cały Styczeń raczej starałam się nie denerwować bo to nie sprzyja
zdrowieniu, ale nie powiem żebym się nie dziwiła.

O czym by tu, o czym by tu, o kurczaczek za dużo tego...
Ilość rzeczy które mnie zadziwiły przez czas kiedy mnie tu nie było
przekracza po mału zdolności mojego mózgu do przetwarzania danych.

W szkole kiedy pisałam wypracowanie robiłam sobie plan pracy,
może więc napiszę co mnie zadziwiło przez te dwa miesiące
wg hierarchii ważności w punktach i w wiekim skrócie,
myślę, że w następnych postach będzie rozwinięcie sytuacji,
bo się dzieje.
Tak więc zaczynamy:

1/ Zmiany klimatyczne, nie było zimy, jest koniec lutego i tylko raz
    przez jeden dzień widziałam śnieg, aż uwieczniłam ten wybryk
    natury za oknem widać przypruszone krzaki.
    O klimacie będę pisać, bo topnienie lodowców przyspieszyło zatrważająco,
    bo smog, bo wymieranie zwierząt, bo szarańcza i inne "plagi egipskie"...


2/ Epidemia "Koronawirusa". Nie żebym zaraz popadała w panikę.
    Że jakaś globalna zaraza nam się trafi to było oczywiste, świat staje
    się wielką wioską, łatwość przemieszczania się ludzi i ciągły przyrost
    ludzkiej populacji sprzyja rozprzestrzenianiu się różnych zagrożeń.
    I ja wiem, że grypa jest groźniejsza, że wzrasta liczba chorych
    na gruźlicę, choroby weneryczne, na miażdżycę i choroby krążenia,
    choroby nowotworowe itd, ale to mamy mentalnie oswojone i to nie wywołuje
    paniki, a właśnie panikę, zauważam jako główne zagrożenie.
    Jeśli już teraz "szpitalne SORY" nie dają rady obsłużyć chorych, to SORRY,
    ale co będzie w razie paniki spowodowanej obawą przed wirusem z koroną?
    Nasz minister zdrowia zawierzył nas matce tej w niebie, czy to wystarczy?
    Nie sądzę.
    Mogłabym się wyżywać do woli na słuzbie? zdrowia?, ale powiem tylko tyle,
    że zdrowy rozsądek podpowiada, żeby tak na 10 dni mieć w domu coś do jedzenia.
    Nie nie dlatego, że wirus nas pokona, ale dlatego, że Polacy są narodem
    mocno emocjonalnym, wystarczy iskra i panika murowana.

    Bardzo mi się podobało jak pan od wirusów w TV pouczał, że maseczkę
    powinni nosić ci którzy podejrzewają u siebie niepokojące objawy,
    żeby chronić zdrowych.
    Mówię do Wspaniałego:
    - wiesz co załóż maseczkę i idź do sklepu po piwo zobaczymy jaka będzie
      reakcja ludzi...
    Wspaniały się nie zdecydował, myślę że wykazał się zdrowym rozsądkiem
     i być może uniknął co najmniej ostracyzmu i dzięki temu mamy jeszcze całe
     szyby w oknach.
     Szczególnie, że ogromne wrażenie zrobiło na mnie nagranie jak Ukraińcy powitali
     autobus z ludżmi ewakuowanymi z Chin, jadącymi na kwarantannę paląc ogniska
     i wybijając okna w autobusie.
     Jak mało trzeba żeby "cywilizacja poszła w diabeły".
    Jedyny plus wirusa, wiem zdecydowanie więcej o Chinach i polonii w państwie
    środka.

3/ Wybory prezydenckie w Polsce.
    Stoję sobie przed biblioteczką w naszym osiedlowym parku, wertuję jakąś książkę
    i nagle widze biegnącą w moim kierunku panią w średnim wieku z kartką
    w ręku, pani zwraca się do mnie z pytaniem:
    - Czy zechce pani się podpisac pod kandydaturą pana Hołowni.
    Moje krótkie "nie", nie zniechęca pani, mówi do mnie:
    - Ale dlaczego?
    Ja - bo nie popieram  pana Hołowni.
    Ona, ale dlaczego, ja znam pana Hołownię tyle lat to taki porządny człowiek?
     Ja - ale mi się poglądy pana Hołowni nie podobają, jak na moje standarty
     jest zbyt ortodoksyjnie katolicki.
     Ona, ale on już złagodniał.
     Ja no właśnie, dziś złagodniał, a jutro odłagodnieje?
     Na razie krótko o wyborach, bo nie chcę zanudzać, będzie jeszcze okazja,
     powiem krótko, tylko nie Duda, tylko nie Bosak, tylko nie Hołownia, tylko nie
     Kosinak- Kamysz...wg hierarchii.
     Błagam Wszechwiedzący tylko nie p.Duda.
     Jeszcze o tym pogadamy.

4/ Palec Lichockiej - cóż to było...nie mam słów.
    Przy okazji 2 miliardy na między innymi panią Ogórek.
     Nabrałam nawyku poprawiania środkowym palcem opadających okularów,
     zwłaszcza kiedy widzę niektórych polityków i dziennikarzy pewnej opcji.
     Przepraszam proszę się nie doszukiwać żadnych aluzji, mam ciężką ramkę
     i dlatego okulary często zsuwają mi się z nosa.
     W razie czego ja nikogo nie obrażam, oto dowód dla "niezależnej" prokuratury:
         
             
   
     Mamy tak niezależną prokuraturę, że polecam zbierać dowody na własną niewinność,
     bo teraz to nie prokurator ma udowodnić winę, ale oskarżany ma udowodnić,
     że nie jest wielbłądem...

Dobra za długi post się robi, ciąg dalszy nastąpi, ponieważ Kurodoma przeżyła
ingerencję złotych rąk chirurga o czym piszę na Frigance, to teraz częściej
będzie się udzielać w blogosferze:
Hurrrrrrrrra wracam do żywych, jeszcze trochę i na rower.




                                       Odrodzona Kurodoma.