poniedziałek, 30 listopada 2015

Niby kura, a swoje prawa ma...

Oglądam w TV program...
Młody chłopak trzyma w domu kurę.
Usłyszał że można uratować kurę nioskę przed znoszeniem
w strasznych warunkach jajek na fermie kurzej.
Akcja ratunkowa miała trwać parę dni, kura mieszka z nim
już pół roku.
Widok księżycowy, kura łazi po stole, blatach kuchennych, je z ręki,
zagaduje.
Jest głaskana czochrana nazywa się Fatima.
Ma swoją klatkę, ale zdarza się że śpi w łóżku.
Wymaga zainteresowania, inaczej krzyczy i awanturuje się.
Ciekawe czy korzysta z kuwety?
No i co się dzieje z uratowanymi jajkami?
Chłopak stwierdził, że kura jest pełnoprawnym członkiem rodziny.
Wcale się nie nabijam.
Sama byłam świadkiem ratowania kur z przydomowej hodowli.
Kury miały być zlikwidowane trafiły do gospodarstwa.
Oglądam jak kura chodzi po podłodze salonu i dziobie
panele podłogowe poszukując jakiś nie istniejących robaczków
i myślę sobie, nie mogę zrozumieć człowieka.
Stać nas na bezsensowne poświęcenie bo ani ta kura nie jest szczęśliwa
chociaż na pozór miała farta, ani gest tej rodziny która przyjęła
kurę nioskę jako "pełnoprawnego członka rodziny" nie spowoduje,
że ludzkość zrezygnuje z jedzenia jajek i rosołu.
Człowiek potrafi ratować to co nie jest do uratowania i zabijać
bez sensu i potrzeby w imię wyimaginowanych racji tych, których
nie musi.

                             



                                                        Zadziwiona Kurodoma.

P.S.
Poszperałam w internecie i znalazłam artykuł o tym chłopaku, który mieszka
z uratowaną kurą i karpiem.
Kura Fatima
Po przeczytaniu no nie wiem? Mam mieszane uczucia i wrażenie,
że to bardzo samotny młody człowiek,a może to jest jakiś sposób na życie?
I po co ja oglądam takie rzeczy. Nasza rodzina to rodzina "rosolaży".
Przepraszam kurę (całkiem poważnie i z szacunkiem dla stworzenia,
które ponosi ofiarę dla mnie) za to, że nie umiem zrezygnować z rosołu i jajek.

sobota, 28 listopada 2015

Żal Pisu za Ewą Kopacz...

Jeszcze na dobre nie opadł kurz po rządach Ewy Kopacz
w PO, a nadworni komentatorzy PiS żałują jej odejścia.
Taki słaby przeciwnik był im jak najbardziej na rękę.
Kiedy Donald Tusk namaścił Panią Kopacz na swojego
następcę biadoliłam, że ona się nie nadaje, jojczyłam
i stękałam, i miałam rację.
Nigdy mu nie wybaczę że zostawił Kraj na pastwę
prezesa i uciekł z podwiniętym ogonem do Brukseli
na osłodę zostawiając nam córkę Kasię Tusk walczącą o stylowy
wygląd narodu.
PiS po pożegnalnym orędziu w sejmie Ewy Kopacz zachwycił się
możliwością, że jakimś cudem zostanie ona prezesem
PO i będzie można dalej jechać na wytykaniu jej zacietrzewienia
i straszenia PiS-em
A tu surprise pani Kopacz nie podejmuje walki o przywództwo
w partii, a przyczajony tygrys Schetyna przystępuje do walki.
Tygrys trochę wyliniały i poobijany, ale doświadczony.
Żeby tylko PO zdobyła się na włączenie instynktu
samozachowawczego  i go wybrała.
Nie Siemoniak, ale Schetyna ze swoim enigmatycznym
uśmiechem i sprawnością organizacyjną może ustawić
PO na pozycji rozsądnej opozycji, która spokojnie i jasno
punktuje błędy i wypaczenia PiS.
Schetyna nie wygląda na człowieka który łatwo da się sprowokować.
Pies który szczeka i ujada jest tchórzem i wystarczy tupnąć
nogą żeby uciekł z podkulonym ogonem.
Naprawdę niebezpieczny jest pies, który bez ostrzeżenia
po cichu rzuca się i gryzie, a mam wrażenie że na razie nie ma nikogo
w PO oprócz Schetyny, kto mógłby wypełnić taka rolę.
Siemoniaka jednak popierają wszyscy najważniejsi w PO łącznie
z DonaldemTuskiem więc pewnie przejdzie.
A wtedy PiS znów będzie miał okazje do wychylenia lampki szampana
nad jeszcze ciepłym trupem Platformy.

                   


                               Obaj mało medialni ale który skuteczniejszy?

                                               Zadziwiona Kurodoma.



piątek, 27 listopada 2015

Tytułomania mania maniana...

Miłościwie nam panujący, Wielce Czcigodny z Jedynie Prawych
i Sprawiedliwych raczył napisać list do społeczności akademickiej
uczelni księdza Rydzyka, a list zaczyna się tak:

                "Magnificencjo, Ojcze Rektorze Założycielu,
                  Magnificencjo Ojcze Rektorze, Eminencjo,
                  Najprzewielebniejszy Księże Kardynale,
                  Ekscelencje Księża Biskupi, Czcigodni Kapłani i
                  Osoby Życia Konsekrowanego, Szanowni Wykładowcy,
                  Drodzy Studenci, Panie i Panowie"

Ręce mi opadły, poczułam się taka mała i zwyczajna.
W takich chwilach myślę, jak się ma propagowane przez te magnificencje,
eminencje, ekscelencje nauczanie Chrystusa o równości wszystkich ludzi
wobec Boga?
Jak ogromna jest pycha ludzi, że potrzebują tych wszystkich tytułów, żeby
poczuć się lepiej i wywyższyć nad innych.
Tytułomania ma się dobrze, premier który już nie jest premierem dalej
tytuł zachowuje, minister też i tak mamy pełno premierów, ministrów,
marszałków, człowiek się gubi i momentami nie wie, który pan/pani
jest obecnym, który byłym.
Przecież każdy ma imię i nazwisko, a w Polsce do każdego można z pełnym
szacunkiem zwrócić się Proszę Pani/Pana/Państwa.

                        

                 Magnificencja, Ojciec Rektor Założyciel ma powody do zadowolenia.

                                                           Zadziwiona Kurodoma.
 
 

środa, 25 listopada 2015

Naród do wymiany...

Nasi nowi władcy bardzo lubią pracować w nocy.
Wstajesz człowieku rano i możesz być pewien newsa.
A to jakaś nowa uchwała sejmowa, a to nocna wymiana
na stanowiskach.
Wymiana na najważniejszych fuchach w Polsce idzie
pełną parą.
Wspaniały przy śniadaniu rzucił uwagę, a może jak tak
wszystkich wymieniają - wymienią też naród.
Pomysł przyznacie nowatorski i bez precedensu.
Maszeruje nowe przez Polskę, pani premier Szydło
będzie występowała już tylko na tle flagi biało-czerwonej,
ludzie masowo podają się do dymisji, to może naród też
powinien złożyć dymisję, a jedyni prawi i sprawiedliwi
mianują sobie nowy naród?
A może na fali szybkiej wymiany naród wymieni władzę?
Dało mi licho obejrzeć przed snem głosowanie w sejmie
nad kolejnym odlotową uchwałą PiS o unieważnieniu
wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez poprzedni
sejm.
Ja rozumiem, że mają większość w sejmie, ale nie dać nawet
15 minut opozycji na przeczytanie tekstu nad którym mają
głosować?
To chamstwo brak kindersztuby, lekceważenie
państwa demokracji.
TKM (teraz k...a my) w pełnej odsłonie.
Wspaniały wymyślił naród do wymiany, a ja wpadłam na pomysł,
żeby posłowie opozycji złożyli mandaty i ich następcy też
złożyli mandaty i tak, aż do wyczerpania wszystkich tych
którzy brali udział w wyborach.
Ciekawe czy niepełny sejm byłby legalny?

                   



                                                      Zadziwiona Kurodoma.

W oczekiwaniu na powrót turysty...

Rzeczpospolita pisze, Jacek Kurski dostał poważną propozycję
w sprawie posady w TVP.
Teraz wiadomo dlaczego minister Gliński powiedział, że pan "kulturalny
inaczej" będzie krótko pracował w ministerstwie kultury.
Prawdopodobnie chodziło o oswojenie opinii publicznej z tym,
że Jacek Kurski wraca do gry.
Plotka niesie po kraju, że ten pan może nawet zostać prezesem TVP.
Telewizja publiczna ma być instytucją nie nastawioną na zysk, a więc
PiS w związku z tym opodatkuje nas wszystkich.
Prawdopodobnie będziemy płacić abonament przy rachunku za prąd.
Będziemy płacić mniej, ale za to systematycznie.
Pensja dla pana Kurskiego z moich, twoich, naszych pieniędzy.
Co w zamian, zobaczymy,  trudno się nie domyśleć, na pewno
treści, które "ciemny lud kupi".
Jak można kogoś kto w ten sposób określa swoich odbiorców
stawiać na czele mediów?
Jedyny prawy i sprawiedliwy może, chce mieć pewność, że na czele
tuby prapagandowej PiS stanie ktoś bezwzględny i cyniczny kto nie zawaha
się zrobić wszystkiego w imię i tu mam problem....
Nie wiem jakie poglądy ma Jacek Kurski. Widzę tylko nieprzemakalnego
karierowicza, który z cynicznym uśmiechem mówi to co akurat pasuje
stronie po której w danym momencie się opowiada.
Teraz czekam, aż z dalekiej podróży wróci pierwszy turysta IV RP
Adam Hofman, którego prezes Kaczyński porównał kiedyś do kota:
             "Przez ostatnie dwa tygodnie, gdy tylko wychodziłem z domu,
               natykałem się pod drzwiami na swojego kota i pana."
               – miał powiedzieć Kaczyński o Hofmanie.

                     
                                  Pan prezes "bulteriera" już ma teraz czas na kota.

                                                        Zadziwiona Kurodoma



poniedziałek, 23 listopada 2015

Ani widu, ani słychu...

PiS ma wszystko, nie ma tylko jednego nie ma sensownej opozycji.
Ani w parlamencie, ani poza parlamentem.
W sejmie skłócona PO, nie może posprzątać po pogromie, nie stać jej
nawet na to, żeby szybko zebrać trupy, schować ambicje i żale wyznaczyć
przywódcę i cele.
Kukiz widać gołym okiem, że chętnie przyłoży rękę do wszystkich pomysłów
burzących nie ważne co, ważne żeby zniszczyć co się da.
Petru Nowoczesna dopiero się uczy, niestety nie może liczyć na pomoc
z żadnej strony sceny politycznej. Wszyscy starają się przypiąć mu łatkę
ukrytego sojusznika PO.
PSL nie nadaje się do opozycji, bo ta kunktatorska partia zawsze zabezpiecza
sobie tyły w razie gdyby pojawiła się możliwość uzyskania benefitów
z powodu uczestniczenia w przyszłej koalicji.
Mniejszość niemiecka głosuje zawsze tak jak rządząca partia.
Poza parlamentem lewica nie wie w którą stronę pójść.
Leszek Miller ciągle nie może skończyć, nie wiem co chciał powiedzieć
przez to zdanie po wyborach że "prawdziwy mężczyzna nigdy nie kończy".
Wydaje się, że prawdziwy mężczyzna potrafi uznać, że już czas na finał,
przynajmniej, finał jego udziału w polityce.
Barbara Nowacka nie idzie za ciosem nie pociągnęła swojego "bycia"
na czas po wyborach.
Partia Razem i Adrian Zandberg zamilkli, może się zastanawiają na co
wydać dotacje i miejmy nadzieję, że wymyślą coś sensownego.
Mam nadzieje, że nie skończy  się to na cyklu paneli dyskusyjnych
i wypłacie sobie pensji.
Opozycja ma wiele możliwości, proponowałabym mocne zaistnienie
w internecie.
Jest to jedyne miejsce w którym opozycja może jeszcze przez chwilę działać.
Dostęp do TVP niedługo zostanie ograniczony do minimum, media
prywatne już zmiękczają swoje stanowisko w stosunku do partii rządzącej.
Gazeta Prawna pisze, że trwają prace nad powołaniem nowej agencji zajmującej
się nasłuchem elektronicznym.
Jak się można domyślać będzie to "agencja podsłuchu".
Dostanie się myślącym inaczej. Jeśli nie od razu to na pewno znajdziemy
się na odpowiednich listach w odpowiednich szufladach.
Myślę, że prawi i sprawiedliwi się przeliczą.
Nie da się już odciąć obywatela od informacji wszyscy pamiętamy jaka była
reakcja młodych na projekt "ACTA".

                           


                 Chyba, że PiS wybuduje wzdłuż granic płot i wyłączy w całym kraju prąd.

                                                           Zadziwiona Kurodoma

P.S.
Wchodzę na swojego Facebooka, a tam na stronie głównej protest za protestem.
Polubiłam wszystko ciurkiem. Jest nadzieja, że naród wybory przespał, ale może
zawłaszczania demokracji nie prześpi.

niedziela, 22 listopada 2015

Nie widzieli nie słyszeli wiedzą lepiej....

Nie widzieli, nie słyszeli wiedzą lepiej.
Protestują z różańcem w ręku przed Teatrem Polskim
we Wrocławiu przeciwko wystawianiu sztuki "Śmierć i Dziewczyna"
na podstawie prozy noblistki Elfriede Jelinek.
To zaczyna być nudne i powtarzalne.
Patrząc na sprawę beznamiętnie.
Bilety do teatru są relatywnie drogie, widzów mało, każda reklama
dobra.
Co robić?
Puścić w eter, że sztuka kontrowersyjna, będą "golasy",
albo zaczepić wartości chrześcijańskie.
Zakotłuje się.
Ci "światli" powiedzą to prowokacja artystyczna, ci "ciemni" wezmą
różaniec w rękę pójdą pod teatr będą protestować bo przecież nie trzeba
widzieć ani słyszeć, żeby wiedzieć, że to nas obraża i deprawuje?
Pan minister kultury Gliński zapowiedział, że spektakl wstrzyma, pani
minister Kempa poparła protestujących.
Władze lokalne ogłosiły, że wg obowiązujących przepisów nic nie mogą
zrobić.
I co?
Premiera się odbyła z wypowiedzi tych co widzieli wynika, że nie było
tak strasznie i deprawacja się nie dokonała.
Parę osób aresztowano, za blokowanie wejścia do teatru.
Ciekawe czy wpływy do teatralnej kasy się zwiększą pod wpływem tej
prowokacji jak najbardziej "cynicznie promocyjnej", ale nie artystycznej.
Tym bardziej, że jak czytam w prasie  "piątek podczas próby prasowej twórcy
spektaklu nie chcieli powiedzieć wprost, czy w przedstawieniu znajdą się sceny seksu".
Obie strony sporu nie są z mojej bajki, bo jeśli nie wiadomo o co chodzi
to na pewno chodzi o "pieniądze, albo władzę".

A może uznać, że udział (jak niesie plotka) aktorów porno w przedstawieniu ma na celu
działanie resocjalizacyjne i spowoduje ich  przejście na stronę
kultury wyższej?
Może taka interpretacja powodu wystawienia sztuki zadowoliłoby obie strony sporu?

                     

                                              I nie wiem czy śmiać się czy płakać?

                                                           Zadziwiona Kurodoma

P.S.
Właśnie TV podała, że bilety na spektakl do końca roku wyprzedane.

sobota, 21 listopada 2015

Kulturalny inaczej...

Jacek Kurski wiceministrem kultury.
Przedstawiać nie trzeba.
To ten pan, który kiedyś w bardzo kulturalny sposób
opowiedział nam o dziadku Tuska w Wermachcie.
Opowiedział tez o ciemnym ludzie który wszystko łyknie.
Uważam, że kulturę polityczną opanował do perfekcji o czym
może świadczyć jego fascynujący życiorys.
Kompetencje są więc proszę się nie czepiać.
Był w Porozumieniu Centrum, następnie hop i jestem w
Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego.
Długo nie pobył i hop do ZChN z którego za manipulacje listami wyborczymi
został wyrzucony.
No to hop do PiS z którego nie udało się dostać do sejmiku samorządowego
więc hop do LPR Giertycha - popadł w konflikt z Robertem Strąkiem, więc hop do PiS
Hura udało się został posłem, ale za dziadka Tuska z Wermachtu został zawieszony
w członkostwie w PiS.
Nic nie stało jednak na przeszkodzie żeby w  2009 roku został eurodeputowanym
z listy PiS.
Był europosłem z najsłabszą frekwencją na posiedzeniach i głosowaniach
z całego europarlamentu.
Od 2012 w Solidarnej Polsce, ale jak się nie udało w 2014 wskoczyć ponownie
do Europarlamentu zaczął znowu robić kulturalne podchody do
jedynie prawych i sprawiedliwych.
Schował kły, pomerdał ogonkiem i dostał fuchę.
Syn marnotrawny wrócił. Prezes musi mieć do tego pana
dużą słabość i anielską cierpliwość.
Jako prawdziwy wyznawca prawicowych wartości prywatnie jest
szczęśliwie rozwiedziony i układa sobie życie prywatne i polityczne na nowo.
Nie bardzo wiadomo na czym polegać ma praca Jacka Kurskiego
w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Wiadomo tylko, że wiceministrem ma być krótko.
Będzie "analizować struktury ministerstwa", co by to nie miało znaczyć
kasa jest  "bulterier" to pies o większym żołądku niż malutki kundelek.

             

                                                                   Dobra zmiana?
                             Momentami wydaję mi się że śnię i niedługo się obudzę.



                                                        Zadziwiona Kurodoma.

piątek, 20 listopada 2015

Trybunał stanu na pełny etat...

"Zemsta jest słodka".
Na uroczystości wręczenia nominacji pani Szydło.
Prezydent Duda dziękował panu Prezesowi za fuchę jaką ten mu
podarował, kadził i kadził, bredził coś o mężu stanu, wielkim
strategu itp.
Żal mi się zrobiło człowieka mogli dać mu kadzidło do ręki
okadził by towarzystwo byłoby prędzej i ładnie by pachniało.
Pani nowa premier zapewniła prezesa, że absolutnie
nie myśli być samorządna.
Tak więc pan nad prezydent i nad premier w osobie pana
Jarosława Kaczyńskiego  bez ponoszenia żadnej odpowiedzialności
będzie rządził Polską realizując swoją obsesję zemsty za zabicie brata.
Oddając resorty gospodarcze w ręce liberalnych ekonomistów
z których jeden doradzał Donaldowi Tuskowi, a resorty
siłowe w ręce nawiedzonych oszołomów utwierdza mnie
w przekonaniu że wcale nie obchodzi go "dobra zmiana"
w Polsce tylko zemsta  na tych co doprowadzili do zamachu
w Smoleńsku w wyniku którego jego brat poniósł śmierć
i co pośrednio przyczyniło się do śmierci jego matki.
To co się teraz dzieje z Trybunałem Konstytucyjnym,
to co się stało z Trybunałem Stanu + nocna zmiana
w dowództwie służb specjalnych dowodzi, że chodzi o zemstę.

Zastanawiałam się o co chodzi z nagonką medialną na Prezydenta Komorowskiego.
Od paru dni słyszymy, że Kancelaria Prezydenta okradziona, willa
w Klarysewie zdemolowana, grube miliony przeputane.
Bez szczegółów - urabiamy opinie publiczną.
Prymitywnie, ale skutecznie.

Już wiem - chodzi o postawienie Prezydenta Komorowskiego przed Trybunałem Stanu.
Cytuję za Wikipedią.
Przed Trybunałem Stanu można postawić:
"Prezydenta R.P.- za naruszenie Konstytucji lub ustawy, ale też za przestępstwa pospolite i skarbowe. Odpowiedzialność ta ma charakter wyłączny (prezydent może być karany tylko przez Trybunał Stanu)"

"Wyrok wydany przez Trybunał Stanu jest ostateczny − nie ma w Polsce innego organu władzy, który mógłby go ewentualnie wymazać. Ponadto jest jedynym wydającym wyroki organem władzy sądowniczej, od których Prezydent RP nie może zastosować ułaskawienia wobec osoby skazanej".

Na miejscu Prezydenta Komorowskiego szykowałabym już szczoteczkę
do zębów i ciepłą bieliznę.
Tak samo powinien zrobić Pan Arabski i wszyscy, którzy brali
udział w zamachu Smoleńskim.
Tym bardziej, że Pan Macierewicz zapowiedział rychłe wznowienie
prac komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej.

Myślę, że doszło do jakiejś umowy między Prezydentem, Panią Premier
a Jarosławem Kaczyńskim.
Jarosław dostanie na tacy głowy winnych w zamian nie będzie się wtrącał
w sprawy gospodarcze.
Dlatego ministerstwa siłowe i sprawiedliwość dostały się w ręce tych, którzy
wykonają brudną robotę dla prezesa.
Dlatego w orędziu prezesa słowo sprawiedliwość pojawiało się tak często.

Trybunał stanu będzie miał dużo pracy w tej kadencji.

                


      

                                     Tylko jak ukarają Putina
                            Myślę, że będą się działy rzeczy o których się fizjologom nie śniło.

                                                           Zadziwiona Kurodoma.


czwartek, 19 listopada 2015

Powrót do przeszłości?

JA jak to ja - musiałam wysłuchać expose Pani Premier Szydło.
Zapiszę sobie ku pamięci.
Polska jawi mi się piękna i taka jak dawniej bywało.
Pani Premier obiecała, że musi wrócić:
- Stary kanon lektur.
- Powrót do nauczania historii.
- Wychowanie patriotyczne.
- Powrót dentysty i pielęgniarki do szkół.
- Siedmiolatki do szkół.
- Darmowe żłobki i przedszkola dla najbiedniejszych.
- Zabierze bankom, da biednym.
- Wróci państwo wartości.
Potem powiedziała ile pieniędzy rozda.
Trochę gorzej było skąd weźmie.
Dowiedziałam się też, że Niemcy i Unia mogą się wypchać
bo nasz główny sojusznik to USA.
Unię Europejską mamy gdzieś, ale kasę weźmiemy, a dla
rolników Unia musi skapnąć więcej bo jak nie to, no właśnie co?

Pani Premier coś tam powiedziała, ale prawdziwe expose wygłosił
Nadpremier i Nadprezydent Jarosław Kaczyński.
Powiedział że:
- Wspólnota Narodowa i dialog ze społeczeństwem.
- Reforma wymiaru sprawiedliwości.
- Sprawiedliwa dystrybucja dóbr.
- Opodatkowanie wysokich odpraw i pensji.
- Bezpieczeństwo osobiste, modernizacja policji.
- Reforma służby zdrowia.
- Weźmiemy się za sędziów.
- Walka z "dymafowaniem" Polaków (ktoś wie co to?), anty polonizacją.
- Status faktu w naszym życiu publicznym, media są nasze.
- Teraz nie ma prawdy są tylko narracje jest tylko manipulacja.
- Media prywatne są poza naszym zasięgiem, ale TV jest nasza.
- Wolność poglądów chrześcijańskich i jest coś takiego jak normy.
- Dla odchyleń od normy, tolerancja tak, afirmacja nie  (o jakie normy chodzi nie dopowiedział).
- Zmiana ordynacji wyborczej bo wybory były dotąd fałszowane.
- Przegląd konstytucji, albo jej całkowita zmiana bo ta ma już 20 lat.
- Tarcza antykorupcyjna.
- Polska musi dokonać skoku cywilizacyjnego.

Kukiz - chce JOW, referendów i wyborów sędziów w wyborach
powszechnych.
Co może? Nic.

Petru - Nowoczesna - "W sto dni puścicie nas z torbami".
Podliczył podsumował czy ma rację, nie wiem.
Co może? Nic.

PSL - Kosiniak- Kamysz - Pochylił się nad demografią, seniorami,
poskarżył się, że nie ma ich w komisji do służb specjalnych.
Co może? Nic.

Teraz będzie tak jak chce Prawo i Sprawiedliwość.

Podsumowując skok cywilizacyjny tylko w tył czy w przód.
Biedni my, dzieci nasze i wnuki też.

A o godzinie 13 minut 56 Pan Prezes Jarosław Kaczyński potknął
się na schodach co uchwyciły sejmowe kamery i to był
chyba najbardziej emocjonujący fragment relacji.

                    Zadziwiona Kurodoma.

P.S.
Nie znalazłam nigdzie oficjalnej definicji słowa "dyfamowanie".
W internecie są tylko cytaty z Jarosława Kaczyńskiego.
Znaczy to, że słowo "dyfamowanie" zostało stworzone przez
Pana Prezesa i prawdopodobnie oznacza "obrażanie Polaka".......

środa, 18 listopada 2015

Reforma goni reformę i reformą pogania...

O geście "łaski" Pana Prezydenta napiszę tylko bez zaskoczenia.
Nowy rząd przystępuje do działania i zapowiada.
Reforma nie ważne czy coś da, zreformujmy co się da.
Jeszcze na dobre nie zaczęli, ale usłyszałam, że reforma
szkolnictwa nam się szykuje.
Szoku nie przeżyłam, ale pomyślałam znowu...
Wiem z doświadczenia, że pomysł z gimnazjami
delikatnie mówiąc nie był najszczęśliwszy.
Nowa matura temat rzeka.
Tylko pomysł, żeby zlikwidować gimnazja i wrócić do
ośmioklasowego systemu nauczania jeszcze głupszy.
Eksperymentowanie na dzieciach powinno być zabronione.
Prawdopodobnie najmłodszy potomek przeżyje trzecią
reformę edukacji, dogoni go ona na studiach, a myślałam
że będzie miał farta i się uchowa.
U nas na osiedlu jest szkoła podstawowa oraz gimnazjum
i liceum w jednym budynku dostosowanym dla dzieci
starszych.
Można zrobić z tego dwie podstawówki, ale adaptacja
budynku będzie trochę kosztowała, a może te pieniądze
przeznaczyć na szkolenie nauczycieli, zajęcia pozalekcyjne.
Głównym argumentem za likwidacją gimnazjów jest to,
że dzieci kończąc podstawówkę zaczynają się czuć
za "dorośle" i zwyczajnie mówiąc im odbija.
Takie czasy, takie wzorce czy ten trend zmieni to,
że zostaną dłużej w szkole podstawowej?
Jak moi chłopcy kończyli ośmioklasową podstawówkę
to i tak budynek szkolny był podzielony.
Osobne wejście dla zerówki i klas młodszych i osobne
wejście dla klas starszych.
Obie grupy zupełnie nie miały ze sobą kontaktu, ani na
przerwie, ani na apelu, ani na rozpoczęciu roku,
ani na zakończeniu.
Utworzenie gimnazjum oznaczało tylko faktyczne
rozdzielenie na osobne budynki już zaistniałego faktu.
Uzasadnienie bo starsi zrobią krzywdę młodszym.
Jak ja chodziłam do szkoły co prawda nie był to
moloch, starsze klasy pełniły dyżury podczas przerw
pilnując młodszych, zdarzało się, że ósmoklasiści
mieli zastępstwo w młodszych klasach za panie
nauczycielki.
Teraz to nie do pomyślenia.
Nie wiem czy dzieci były inne, czy byliśmy
wychowywani w świadomości, żeby nie krzywdzić
słabszych i mniejszych.
Też nie było idealnie i zdarzały się złe zachowania,
ale nikt nie pomyślał o tym, żeby izolować młodszych
od starszych bo to nie uczy zachowań społecznych
i szacunku dla słabszych.
Myślę, że powrót do szkół ośmioklasowych nie
odwróci tego co już się stało, społeczeństwo
wychowujące zanikło.
Na plaży dwóch chłopców obrzucało mokrym
piaskiem bawiące się dzieci i rodziców nikt nie zwrócił
im uwagi.
Kiedy Wspaniały i ja próbowaliśmy interweniować
usłyszeliśmy, a co się pani czepia chłopaków.
Jeden słownie jeden rodzic nam podziękował.
A było to już jakiś czas temu, problem się
pogłębił i usankcjonował.
Społeczeństwo wychowujące umarło.
Wiara w to, że "wygaszanie gimnazjów" jak to
ładnie brzmi i powrót do ośmioklasowej szkoły
podstawowej zmieni współczesne dzieciaki to wiara
w mary i czary.

                          

                                                                Zadziwiona Kurodoma.

wtorek, 17 listopada 2015

Wystartowali z lekkim falstartem...

Nowy rząd objął władzę, ministrowie zaprzysiężeni.
Zaprzysiężenie w obecności Jarosława Kaczyńskiego
i Ojca Rydzyka odbyło się bez przeszkód.
Początek nowych rządów zdominowały zamachy we Francji .
Jeszcze na dobre nie osiedli w ministerstwach, a już
trzeba podejmować trudne decyzje.
Tragedia we Francji trochę ostudziła triumfalizm
i celebrę zwycięstwa.
Rzeczywistość mocno dopadła.
Jeszcze Pani Premier Szydło opowiada dookoła, że
pochyli się nad każdym nawet najdrobniejszym
problemem każdego obywatela.
Jeszcze Pan Prezydent dziękuje prezesowi za fuchę,
a tu już prawdziwe problemy zapukały do drzwi i zaczął
się prawdziwy sprawdzian praktyczny.
Życzę rządowi żeby doznał "błysku rozumu", ale złudzeń
nie mam.
Sądząc po ilości mszy na których rząd zdążył się już
stawić, władza chce się mocno oprzeć na opatrzności Bożej.
Może nie starczyć czasu na jak najbardziej ludzkie przemyślenie
spraw i podejmowanie decyzji.
Już w pierwszych  dniach rządów nie wytrzymali śladem
Łukaszenki i Orbana wzięli się za Trybunał Konstytucyjny,
ostatnią zaporę stojącą przed apetytem PiS na całą władzę.
Zdążyli już złożyć i wycofać projekt ustawy o zmianie
trybu wyboru sędziów TK.
Po opiniach i oburzeniu konstytucjonalistów wycofali
projekt, ale już jest zapowiedź, że po drobnych poprawkach
technicznych i tak go uchwalą, prawo będzie działało wstecz
i najważniejsze wyroki będą po myśli PiS.
Zaraz po zaprzysiężeniu sejmu zdążyli znieść kontrole opozycji
nad służbami specjalnymi zmniejszając liczbę posłów opozycji
i rotacyjne przewodnictwo w komisji do spraw służb specjalnych.
A to dopiero kilka dni.
                      A teraz siedzę i czekam na pierwszy wywiad z nową Panią Premier
                      w TV Polsat, jestem ciekawa czy powie coś mniej okrągłego
                                                    niż w kampanii wyborczej?



          Dalej na okrągło z powoływaniem się na pana Nadprezydenta i Nadpremiera
          Jarosława Kaczyńskiego.   
          Będziemy rozmawiali o bezpieczeństwie, będziemy brali udział w rozmowach,
          żeby zwiększyć bezpieczeństwo. Polska jest bezpieczna, ale nie wystarczająco.
          Oczywiście 500 PLN na każde dziecko. Władza mnie zrozumie i pochyli się
          nad moimi problemami.
          "Chciałabym aby drużyna (czyli rząd) to była drużyna wszystkich Polek i Polaków".
                                    Dewiza rządu "Praca i Pokora".

Poczułam się bezpiecznie zabezpieczona, lekko dopieszczona, uśpiona łagodną
monotonną jednostajną mantrą Pani Premier.
Idę spać i śnić o świetlanej przyszłości mojego kraju, mojej rodziny, poczekam
na konkrety i zapowiadany pakiet ustaw.

                                  Niezadziwiona Kurodoma.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Pewnie sie narażę...

W temacie zamachów w Paryżu, uchodźców, stosunku Polaków
do siebie samych i do innych, zarozumialstwa, samobiczowania się,
samouwielbienia, wszechwiedzy, niewiedzy....

Pochodziłam po ścieżkach internetowych, poczytałam blogi,
fora komentarze i odpowiedzi do nich.
I no właśnie i .
Ludzie mają poglądy ja też je mam, ale staram się z każdej
dyskusji wyciągać wnioski, uczyć się, modyfikować swoje
myślenie.
Zawsze mam z tyłu głowy, że nie wolno mi wydawać wyroków
ostatecznych bez dopuszczania myśli, że być może się mylę.
Zawsze mam nadzieję, że może w jakimś punkcie nie mam racji.
Napisałam nawet, że lubię się mylić.
Ale kiedy czytam, że Polacy są niereformowalni, nie europejscy,
nie współczujący, nie tolerancyjni, ksenofobiczni, są chrześcijańskimi
fundamentalistami, złodziejami, cwaniakami, krótkowzrocznymi
oportunistami, zacofanymi zawistnikami, antysemitami,
anty islamistami, wnoszą do innych krajów polskie piekło,
zachowują się głośno i arogancko, nie uczą się obcych języków,
gościnni tylko na pokaz, pełni jadu i nienawiści, nie umieją dobrze
wybierać władzy, w ogóle nic nie umieją.....
Ale no właśnie ale, czytam i pochylam głowę coraz niżej
i wstydzę się.
Popiskuję i zastanawiam się czy tylko my
tak mamy, a gdzie indziej tak idealnie i cudownie.
Dlaczego nie uznać, że ludzie każdej narodowości dzielą
się na mądrych i głupich, że dokonują i dobrych i złych
wyborów.
Skąd się bierze obecny kryzys władzy w Polsce, w Europie
i na świecie. Przecież to nie Polacy wybierają władze świata.
Nie odbieram nikomu prawa do krytyki, wytykania błędów,
ale niech w tym będzie jakaś równowaga.
Jeśli jest tak bardzo źle z nami Polakami jak czytam - od wieków,
to jakim cudem jeszcze niektórym z nas  chce się tu być.
Spotkałam i spotykam w swoim życiu wielu ludzi którzy
posiedli wszystkie złe cechy wymienione powyżej, ale
spotkałam i spotykam innych (okazuje się, nie są to okazy
unikalne). Jednych i drugich spotykałam nie tylko wśród
Polaków.
Wcale nie jestem zachwycona obecną władzą i nie raz będę
wytykać błędy, wypaczenia, a trochę tego pewnie będzie.
Ale jeśli zdarzy się wypadek przy pracy i coś wyjdzie
pochwalę, odszczekam i będę się cieszyć.
Dlaczego nie damy sobie sami szansy na odrobinę zadowolenia
z bycia tu i teraz.

Może w następnym życiu urodzimy się wśród tych których
w tym życiu uważamy za lepszych wśród narodów świata?

               Zadziwiona nie trochę poobijana Kurodoma.

niedziela, 15 listopada 2015

Demokracja ponad wszystko ?

Wszyscy wiedzieli, że zamachy terrorystów islamskich
w Europie to tylko kwestia czasu.
Nie ma takiej możliwości, żeby udaremnić wszystkie próby
zamachów.
Jak bardzo Europa i jej przywódcy są bezradni widać po fali
"uchodźców" wędrujących prawie swobodnie po drogach
państw europejskich.
Zupełnie bezsensowne zaproszenie wszystkich chętnych przez
Panią Merkel. Prawdopodobnie Niemcy wydali jakiś filmik
propagandowy zachęcający do przyjazdu, pokazujący jak miło,
sprawnie i przyjemnie zostaną przyjęci przez państwo niemieckie.
Postawa pani kanclerz wobec kryzysu jest dla mnie
zupełnie niezrozumiała.
Nie będę się silić na poprawność polityczną i powiem tak.
Ludzie przybywający do Europy powinni podlegać weryfikacji
w ośrodkach/obozach dla uchodźców.
Europę stać na utworzenie takich ośrodków/obozów.
W ośrodkach/obozach jak by to źle nie zabrzmiało powinno
obowiązywać prawo europejskie, a nie szariat.
Żeby udzielić pomocy naprawdę potrzebującym trzeba
ściśle przestrzegać procedur dotyczących starających się
o status uchodźcy, procedury są.
To pobożne życzenia, że zintegrują się ludzie
którzy w ogromnej masie przybywają i w zasadzie bez
kontroli są relokowani w Europie bez znajomości języka,
kultury bez pracy.
Pięknoduchy i obrońcy praw człowieka nie dopuszczają
do rzeczowej dyskusji na temat zagrożeń jakie niesie
fala niekontrolowanego napływu ludzi którzy zupełnie
inaczej rozumieją stosunki społeczne, żyli w świecie
i prawach które dla nas są nie do przyjęcia.
Dziennikarze i przywódcy boją się dyskutować o islamie
bo mogą zostać obłożeni "fatwą" przez jakiegoś muftiego.
Władza to nie tylko benefity to też ponoszenie odpowiedzialności.
To są ludzie którzy przyjeżdżają z krajów gdzie cywilizacyjnie
jest inny świat, kierujący się przepisami szariatu.
Oni wyciągną broń, my wyciągniemy znicze, lajki, łzy,
przemaszerujemy w milczeniu czcząc ofiary, powiemy
nie damy się będziemy żyć jak dotąd.
Nie i jeszcze raz nie ja czekam na reakcję konkretną.
Przecież dwóch zamachowców dostało się do Europy
z falą uchodźców, co było do przewidzenia.
Na terenie Europy powinno obowiązywać prawo europejskie,
nie można tłumaczyć łamania praw kobiet względami
kulturowymi, bo to wyznawca islamu i mu wolno
traktować żonę/kobietę/córkę inaczej, ze względów
religijnych i kulturowych.
Sami sobie strzeliliśmy w stopę tworząc przepis o obrazie
uczuć religijnych.
Nawoływanie do nienawiści i nawracania niewiernych
(czyli nas) powinno być traktowane jak przestępstwo
ścigane z mocy prawa.
Islam nie uznaje rozdziału państwa od religii.
Głównym argumentem za przyjmowaniem uchodźców
jest kuriozalne stwierdzenie, a co będzie jak my będziemy
potrzebowali pomocy i będziemy uciekali przed "czymś
w przyszłości".
Nosz czy dlatego mamy położyć głowę i czekać aż "gość"
nam ją odetnie bo jego dobro w imię wartości demokratycznych
przede wszystkim.
Nie przemawia do mnie argument, że Breivik nie był muzułmaninem.
Właśnie dlatego, żeby takich Breivików nie pojawiło się więcej
trzeba dopuścić do dyskusji i tych co uważają islam za religię
"miłości i pokoju", jak i tych którzy mają inne zdanie.
Jeśli nic się nie zmieni to wyhodujemy swoich rodzimych
terrorystów. W pewnym momencie ludzie stwierdzą, że ponieważ
państwo ich nie chroni muszą zrobić to sami.
Nie przeczę, że wielu uciekających potrzebuje pomocy, ale
wielu z nich i o tych mi chodzi to ludzie którzy przywożą w głowie
wojnę, swoje konflikty etniczne, religijne.
Pomóc, ale z trzeźwą oceną sytuacji, dopuszczać do dyskusji,
wydać pieniądze nie na prostowanie bananów, ale na pomoc
państwom, które są pierwszym celem przybywających ludzi.
A nie w myśl zasady jakoś to będzie zaklinać rzeczywistość.

Krzyk pięknoduchów - islam to religia pokoju. No to co się stało w Paryżu?
                           Europo uruchom zdrowy rozsądek.

                           Zadziwiona Kurodoma.

sobota, 14 listopada 2015

Dron kat czy ratownik?

ABC News "Dżihadi John" nie żyje.
Jeden z najbardziej poszukiwanych terrorystów
państwa islamskiego (specjalnie piszę z małej litery - chociaż tyle mogę),
zginął podczas ataku lotnictwa USA.
Terrorystę namierzył dron, cel został zlikwidowany.
Muszę się zmierzyć z tematem.
Niby słuszna decyzja facet który podrzyna gardło
bezbronnym zakładnikom jest psychopatą, zbrodniarzem
i zasługuje na eliminację.
Tylko świadomość, że coraz łatwiej przy pomocy drona/maszyny
namierzyć pojedynczego człowieka i go zlikwidować, wywołuje
u mnie dreszcz niepokoju i nie wygody.
Rozumiem jest procedura, ktoś podejmuje decyzję no właśnie.
Patrząc na nasze podwórko jak łatwo w gruncie rzeczy przejąć
demokratycznie pełnię władzy w kraju.
Jaką mamy pewność, że do władzy nie dorwie się jakiś psychopata,
który w imię swojej racji i oceny pokieruje dronem i pozbędzie się
kogoś bez rozprawy sądowej i ogłoszonego wyroku.
Wspaniały stwierdził, że u nas przecież nie ma kary śmierci.
Jak się ma większość wszystko jest do zrobienia.
Byłam w czasach kiedy w Polsce zasądzano i wykonywano jeszcze
karę śmierci w więzieniu, w pomieszczeniu gdzie wykonywano
wyroki śmierci przez powieszenie.
Do dzisiaj zapamiętałam ten widok, a wierzcie chciałabym zapomnieć.
Z jednej strony świadomość, że ktoś kto ma władzę, ma stadko dronów
i może je wypuścić w zasadzie w imię i dla dobra na każdego - przeraża.
Z drugiej strony świadomość, że ten konkretny terrorysta nie skrzywdzi
już nikogo jest pocieszająca.
Wiem w życiu nic nie jest tak do końca czarno - białe, ale palec na dzwonku
alarmowym warto trzymać, a oczy mieć dookoła głowy.

                      



                           Żeby nie gen destrukcji w człowieku ziemia mogłaby być rajem,
                            a drony by nie zabijały tylko np. ratowały życie.

P.S.
We Francji zamachy terrorystyczne czy ma wrócić zasada "oko za oko, ząb za ząb"?

                                                      Zadziwiona Kurodoma.

czwartek, 12 listopada 2015

Zasłużyliśmy na czyściec?

"Jeśli przechodzisz przez piekło nie zatrzymuj się".

Patrząc na obchody Dnia Niepodlegości zrobiło mi się
smutno.
Patrzę na Pana Prezydenta Dudę który w tym dniu
mówi, że ojczyzna moja zniszczona więc on na znak sprzeciwu
nie przyczepi sobie do klapy kotyliona nie będzie żadnej kontynuacji.
I tak patrzę: Pan Prezydent kokardka, Pani Premier kotylion zgadnijcie,
który to ten Prawdziwy Polak?
Wszystko co było przed nami jest wrogiem, zrobimy wszystko
inaczej, lepiej zgodnie z nasza "Biało - Czerwoną" prawdą.
Patrzę na Pana Jarosława Kaczyńskiego, który mówi, że w Unii
Europejskiej tak, ale tylko na naszych warunkach.
Apeluje żeby krzyż Smoleński wrócił na swoje miejsce
na Krakowskim Przedmieściu.
Mówi, że nie można pozwolić na zabicie "Ducha Polskiego".
Ja myślałam że duch jest duchem i nie ma siły żeby go zabić.
Przepraszam, można odprawić egzorcyzmy i patrząc na marsz
narodowców mam wrażenie, że ktoś się bardzo postarał, żeby
Polski Duch podkulił ogonek i uciekł.
Współczuję Warszawiakom, że być może widzieli i słyszeli
na żywo ten spontaniczny zryw egzorcystów.
Pani "tfu profesor" Pawłowicz krytykuje googla za bociana.
Bo wg niej bocian był stary i zakrwawiony, a powinien
google umieścić w tym dniu w przeglądarce dumnego Orła Białego.
A przecież Orzeł dzieci nie przynosi, bocian tak i dla średnio
rozgarniętego aluzja google jest oczywista, ale może pani "tfu profesor"
dzieci szuka tylko w kapuście?
Pan Prezydent Duda zniżył się do szepnięcia we wraże ucho Pani jeszcze
chwilowo Premier Kopacz, czegoś w sprawie złożenia dymisji.
Ogłosił, że Pani Premier złoży dymisję w Pałacu Prezydenckim,
by za chwilę Kancelaria Pana Prezydenta ogłosiła, że nie niech
składa w Sejmie.
Teraz wszyscy zastanawiają się co J.W. Prezydent szeptał do uszka.
Ja myślę, że kierowany lekturą "Krzyżaków" zaproponował Pani Premier
założenie worka pokutnego, zawieszenia miecza na szyi i stanięcie u wrót
odzyskanego dla prawdy i sprawiedliwości Pałacu Prezydenckiego,
z dymisją w zębach.
A w szczycie na Malcie nie ma kto nas reprezentować bo teraz Polska
będzie sama organizować szczyty, sama w nich uczestniczyć, żeby
tylko się nie okazało, że Polska jest zostawiona sama sobie.
    
P.S.
Google tłumaczy się z bociana:
"Co roku, kiedy zima zbliża się na południową półkulę, bociany ruszają na północ.
Ich podróż jest spektakularna. Pokonują tysiące kilometrów, ponad wzburzonymi
 morzami, ścigając słoneczne lato. Jedna czwarta z nich kończy lot w jednym
konkretnym miejscu - w Polsce. Polska, której niepodległość wspominamy co roku
w listopadzie, co roku jest domem dla 40 tysięcy par bocianów.
To więcej niż gdziekolwiek na świecie. Dziś świętujemy różnorodność, wolność i
naturalne bogactwa Polski"
To wyjaśnienie,  znalazło się w serwisie Google News.
Bardzo poprawne politycznie.
Nie napisali nic o dzieciach, a szkoda bo dzieci nam trzeba.



                                   
Mam nadzieje, że nie zasłużyliśmy na piekło, a tylko na czyściec.
 
Zadziwiona Kurodoma.
 
 
 

środa, 11 listopada 2015

Sami w kosmosie?

Ludzi na ziemi jest kilka miliardów, a jako ludzkość
czujemy się bardzo samotni.
Czekamy, wypatrujemy, szukamy, nasłuchujemy
obcych z kosmosu.
Kosmos milczy, więc człowiek szuka śladów obcych
cywilizacji na ziemi.
Na rysunkach skalnych widzimy spodki latające,
kamienie w Stonehenge na pewno ułożyli obcy.
Piramidy egipskie to też ich robota.
Wielu ludzi twierdzi, że miało spotkanie z kosmicznymi
przybyszami inni uważają, że rządy ukrywają prawdę
i kosmici regularnie odwiedzają ziemię.
Większość uważa, że zielone ludziki na pewno są
na wyższym od naszego poziomie rozwoju.
Wierzymy, że obcy pomogą ,udostępnią jakąś
niesamowitą technologię, uleczą nieuleczalne choroby,
a może podarują nieśmiertelność.
W popularnym przekazie obcy ma dwie nogi,
dwie ręce, jakąś głowę słowem jest bardzo podobny
do nas.
Ja też od zawsze interesowałam się tematem życia
w kosmosie.
To życie może być jednak tak inne od naszego, że
problem komunikacji uniemożliwia kontakt.
Przecież na ziemi żyje całe mnóstwo "obcych cywilizacji"
z którymi nie umiemy się porozumieć np. mrówki.
Szukamy planet na których jest woda, a to obce życie
może nie potrzebować do "życia" wody.
Może jesteśmy potomkami przybyszów z kosmosu, którzy
swoją planetę zniszczyli i po znalezieniu planety, ziemia
postanowili się na nią przenieść.
Może mamy zapisane w genach to, że powielimy historię
naszych przodków i musimy znaleźć planetę na którą po
zniszczeniu ziemi się przeniesiemy?.
Bo skąd w nas takie pragnienie znalezienia" innych", ale tak trochę
ludzi, przecież jest nas wystarczająco dużo, żebyśmy nie czuli
się samotnie?

                    

A może to jest kosmita?


                                                            Zadziwiona Kurodoma.

wtorek, 10 listopada 2015

Kompetencje...

Beata Szydło - Premier "Ale na pewno to będą ludzie kompetentni, uczciwi,
którzy nie boją się podejmować trudnych decyzji i nie mówią na każdym
kroku nie da się".

Jan Szyszko - minister środowiska wysłał oficjalną interpelację
do Rady Ministrów w której pytał m.in. "Czy chemitrails jest celowo
wywoływane na terenie Polski, a o ile tak, to w jakim celu?",
oraz działał na rzecz zniesienia unijnego zakazu polowań na
kosy, drozdy, kruki i słonki.(orzeszku - na moje ulubione ptaki?)

Jarosław Gowin - minister MEN oświadczył, że "Nieomal słyszy
krzyk rozpaczy dziesiątków tysięcy zamrożonych embrionów
i czuje ich rozpacz", oraz "Większość patologii, w tym pedofilia,
zdarza się w związkach nieformalnych".

Antoni Macierewicz - MON "Czymże innym jest sytuacja, w
której ginie cała elita, w której odcięta zostaje głowa narodu?
To jest wypowiedzenie wojny nawet jeżeli kolejny atak będzie
odłożony o rok, dwa, pięć, to trzeba sobie zdawać sprawę - to
jest wypowiedzenie wojny".

Zbigniew Ziobro - minister sprawiedliwości "Gdyby jednak tylko
co dziesiąty z przebywających obecnie za kratkami zapłacił 500 zł,
to wtedy miesięcznie do budżetu trafiałoby ponad 3 mln zł."
oraz słynne "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".

Mariusz Kamiński - służby specjalne, "Prezydent Duda posprząta - cały
ten syf, to złodziejstwo i hipokryzję", a także "Mówimy wrak, ale
tak naprawdę dla wielu Polaków jest to relikwia. To nie są zwykłe
kawałki metalu - to są kawałki metalu zbryzgane krwią naszych przyjaciół".

Witold Waszczykowski - MSZ, po zabójstwie Marka Rosiaka powiedział
"Zaczyna się zabijanie opozycji. Nie chcemy umierać, mamy rodziny".

Beata Kempa - szefowa kancelarii premiera, powiedziała o Gender
"Bo to rzeczywiście jest taka ideologia jak marksizm, jak leninizm,
jak nazizm. Te ideologie kończyły się totalitaryzmem. Każda ideologia,
która prowadzi do totalitaryzmu jest szkodliwa. Prowadzi do totalitaryzmu,
nihilizmu albo cywilizacji śmierci".

A z tylnego siedzenia Jarosław Kaczyński łagodna twarz PiS, zasypujący
podziały i wyciągający rękę do wszystkich którzy chcą tworzyć
Polski obóz Biało - Czerwonej, powiedział:
"Polski polityk musi wiedzieć, że ze względu na specyficzną sytuację
Polski często trzeba się przeciwstawiać wszystkim i umieć to psychicznie
i moralnie znieść. Jeśli się tego nie potrafi, lepiej się tym nie zajmować".

                             


                                          Pomieszać, zamieszać może wyjdzie ?

                                                         Zadziwiona Kurodoma.


poniedziałek, 9 listopada 2015

Wielkie powroty?

Ogłoszono wszem i wobec skład rządu.
Liczyłam na jakiś odruch zdrowego rozsądku, jakiś błysk
rozumu u prezesa.
Usłyszałam nazwiska i uszy opadły, szczęka opadła do podłogi.
Antoni Macierewicz - MON.
Zbigniew Ziobro - Minister Sprawiedliwości.
Witold Waszczykowski - MSZ
Mariusz Kamiński - Służby Specjalne.
Krzysztof Jurgiel - Rolnictwo
Beata Kempa - szefową kancelarii premiera.
Uszom i oczom nie wierzę, niczego się nie nauczyli, nadzieja tylko w tym,
że historia lubi się powtarzać i będą rządzić krótko.
Szkód narobią to pewnik.
           
                            Zadziwiona - nie - Przerażona Kurodoma.

Mam dylemat...

Nie wiem kto to powiedział "każdy człowiek może napisać
jedną dobrą książkę w życiu, a dobry pisarz nawet kilka".
W myśl tej zasady działa nasz celebrycki światek.
Śmiało można powiedzieć, że każdy polski celebryta, aktor,
człowiek znany z tego, że jest znany, że jest mężem lub żoną
kogoś znanego, kto raz czy dwa pokazał się publicznie pisze i
co gorsza wydaje książkę.
Najczęściej radzi, czasami poucza, a jeśli myśli odkrywczych
zabraknie doda się kilka przepisów kulinarnych i książka gotowa.
Wydawnictwa wydają, więc chyba jest popyt.
Kto i po co to kupuje?
Papier jest cierpliwy i zniesie wszystko ja nie kupuję, więc znosić
nie muszę.
Ale zastanawia mnie ten fenomen.
Prawdziwi pisarze, którzy piszą coś więcej niż poradniki w stylu
jak zostać sexy mamą, lub autobiografie, twierdzą że z pisania
raczej nie można wyżyć.
Czy celebryci to piszą w przekonaniu, że ich rady i biografie są tak
cenne, że trzeba je przekazać potomnym, czy faktycznie na tym
zarabiają?
Przeczytałam, że pani Jolanta Kwaśniewska wydaje kolejną książkę
"Jedz zdrowo, ćwicz z głową, żyj szczęśliwie".
Tym razem doradza seniorom co jeść i podaje przepisy na
zdrowe potrawy.
Zatroskana stwierdziła, że seniorzy jedzą białe bułki z jakąś wędliną, kawałek
tłustej kiełbasy, postanowiła więc pochylić się nad problemem
i zapytać o przepisy dla seniorów, szefów luksusowych restauracji.
Nie będę krytykować bo nie czytałam, ale zastanawiam się
czy w ramach prezentu pod choinkę nie kupić czytającej
prababci, tej jakże pouczającej lektury.
Przeczytałam więc informację o książce.
Zastanawia mnie jednak czy prababcia będzie chciała skorzystać z cennych
rad dotyczących zmiany nawyków żywieniowych i zamieni
swoją ulubioną poranną kaszkę manną na dorsza w migdałach i komosę ryżową.
I mam dylemat kupić i sprawdzić co znaczy "ćwiczyć z głową", może
prababcie się zmotywują i zaczną trenować fitness?
A jak już dobrze zjedzą, poćwiczą wg wskazówek to na pewno ich
poziom szczęścia wzrośnie.
I ostatnie pytanie czy była pani prezydentowa ma za mało pieniędzy
i koniecznie musi podreperować swoje finanse, czy kieruje nią niezłomne
poczucie misji ratowania polskiego seniora?
Bo jeśli przeciętny senior skusi się i wyda pieniądze na jej książkę
to na obiadek raczej sucharki i woda.

                         

                                                         Zadziwiona Kurodoma

niedziela, 8 listopada 2015

Chwalę?

Tak się czepiam, narzekam dzisiaj postanowiłam pochwalić
naszych tfu polityków.
No to zaczynam.
Patrzę w TV i aż się uśmiecham, jak miło popatrzeć na zadowolonego
człowieka.
Korytarzami sejmowymi pomyka Pani Beata Kempa.
Już dawno nie widziałam tak promiennie uśmiechniętej osoby.
Szczęśliwa, rozluźniona, kompetentna.
Jej oczy mówią wszystko, jestem, jestem, jestem.
Będę tworzyć ustawy, zmieniać wasze życie może będę w rządzie.
Jestem, przetrwałam o chlebie i wodzie i teraz ja.
Drugie miejsce Pan Waszczykowski, jego uśmiech zadowolenia,
kiedy dziennikarz pyta go czy dostał propozycję zostania ministrem
spraw zagranicznych.
Dotąd taki nie doceniany teraz pewny siebie, jakby bardziej uczesany,
elegantszy, godniej się trzyma, dostojniej porusza.
Trzecie miejsce Pan Gowin, uśmiech tajemniczy, buzia jakby gładsza,
zapowiada, że niżej ministra to on nie może bo to by była degradacja.
I czwarte miejsce Pan Zbigniew Ziobro. Syn marnotrawny wraca
na łono, szczęśliwy, zadowolony, podbródek jakby wyżej, uśmiech
ulgi, szczęście bije z lica.
Jeszcze kilka miejsc mogłabym obsadzić, ale poczekam do czasu
kiedy zaczną działać i zobaczę czy samozadowolenie przełoży
się na sensowne działanie w imię i dla dobra.
Czego sobie i tej naszej Polsce, którą lubię, szanuję, a jej przyrodę
uwielbiam życzę.

                              Zadziwiona Kurodoma.

Wczoraj byłam w porządku, a dzisiaj też?

                     
Prawo + sąd = sprawiedliwość.
Czy to działanie jest prawdziwe?
Sama zostałam przemielona w sądzie, nie kryminalnym, ale
gospodarczym.
Sprawa  wydawała się oczywista racja po naszej stronie, wygrał
silniejszy.
Etyka adwokatów na których trafiliśmy o Światowidzie Wszechwiedzący.
Sędzia powiedział.
- Państwa sprawa jest zbyt błaha, żebym poświęcił na obliczenia trzy dni.
Dla niego błaha, a mi się przesuwa obraz lat pracy, których efekty
są dla nomen omen wymiaru sprawiedliwości nic nie warte.
Poświęcił dwa lata naszego życia, odroczenie rozprawy bo są wakacje,
odroczenie bo komornik nie dostarczył dokumentów, odroczenie bo mi się nie chce..
W końcu wyrok kuriozalny.

Ale ja nie o tym dzisiaj.
Dlaczego tak łatwo kolejne ekipy rządzące zmieniają przepisy prawa dotyczące w zasadzie
każdej dziedziny życia.
Obywatel nie wie czy coś co zrobi dziś nie spowoduje, że jutro stanie się
przestępcą lub, że za swoją decyzję biznesową będzie musiał słono zapłacić.
Przykłady?
Ktoś wybudował sklep o powierzchni 251 metrów kwadratowych, nie płacił
podatku teraz zapłaci od sklepów wielkopowierzchniowych.
Kobieta w ciąży z zagrożeniem życia lub ciężkim uszkodzeniem płodu
do poniedziałku będzie miała prawo do decyzji, a od wtorku już nie.
Młody człowiek który właśnie robi studia licencjackie właśnie się dowiaduje, że
nie jest studentem tylko kim?
Przychodzi nowa ekipa, zmiana, do poniedziałku byłeś przestępcą od wtorku już
nim jesteś lub na odwrót.
Przyjdzie lewica będzie tak, przyjdzie prawica będzie tak, a przyjdzie nie wiadomo
co i będzie jeszcze inaczej.
Mam wrażenie, że zbyt łatwo zmienia się to co powinno być fundamentem
stosunków społecznych minimalna stałość i poczucie bezpieczeństwa.
Nie wiem czy nie zagmatwałam problemu.
Chodzi mi oto, że nie mam pewności decydując się na jakiś ruch, czy robiąc coś,
jutro nie stanę się przestępcą. Łatwość z jaką leją się zapowiedzi reform
 w dosłownie każdej dziedzinie życia budzi moje demony.
Już widzę dziesiątki ustaw i nowelizacji, które trzeba będzie przestudiować
i zrozumieć by za chwilę zaczynać czytanie od początku.
Ja wiem, w życiu nie ma nic stałego.
Prawo powinno być dostosowywane do zmieniającej się rzeczywistości.
postępu.
Tak, tylko (mówił brzuchomówca do głuchego) EWOLUCYJNIE.
Prawo zmieniane na szybko bez staranności, bez pochylenia się
nad skutkami jego uchwalenia w imię jedynie słusznych racji,
owocuje takimi przykładami jak sprawa np. mordercy Trynkiewicza
któremu karę śmierci zamieniono na 25 lat więzienia i nikt nie pomyślał,
że 25 lat to nie dożywocie, że człowiek wyjdzie i być może skrzywdzi
jeszcze kogoś?
Tak łatwo jest rządzącym - szczególnie, kiedy mają większość w organach
decyzyjnych bezrefleksyjnie i w przekonaniu o własnej racji,
zaingerować boleśnie w życie obywatela.


                                                         Sąd.
                                      Oskarżony zwraca się do sędziego
                                      per "Wysoka Sprawiedliwości",
                                      co w końcu  tegoż sędziego irytuje:
                                        - Tu nie ma sprawiedliwość!
                                                       Tu jest sąd.



                                     Zadziwiona Kurodoma.

sobota, 7 listopada 2015

Spiesz się powoli...

Przeczytałam, że zwiększyła się akceptacja kierowców
dla fotoradarów i odcinkowego pomiaru prędkości.
Może to wynik rozsądniejszego umieszczania fotoradarów
bo ich ilość się przecież nie zmniejszyła.
Jestem kobietą kierującą, bywam też pasażerem.
Nie lubię szybkości i brawury.
Jednak kiedy pojawiły się fotoradary trudno mi było
pogodzić się z ich ilością i miejscami w których się pojawiały.
Wspaniałemu też się nie podobało ograniczanie "wolności"
zakupiliśmy wykrywacz radarów, dużo wtedy jeździliśmy
i wydawało nam się, że zwalnianie opóźnia dotarcie do celu.
Wraz z zakupem wykrywacza Wspaniałemu zdarzało się zaliczyć
mandat i punkty karne.
Pewnego dnia urządzenie się zepsuło i co się okazało, że od tego
czasu Wspaniały nie zapłacił ani jednego mandatu.
Jeździł wg przepisów i tyle.
Lubię ten moment, kiedy okazuje się, że nie miałam racji.
Tak było też z ograniczeniem prędkości w miastach do 50 km,
i zabieraniem prawa jazdy za szybkość.
Najpierw się żachnęłam "tak wolno to może 30 km na godzinę",
ale teraz jazda po mieście to pomijając korki - przyjemność.
Mniej nerwusów trąbiących na mnie, ponieważ z zasady
jadę zgodnie z przepisami tak mam.
Jeszcze trochę poprawek w ustawieniu znaków by się przydało,
ale generalnie nie czepiam się.
Kiedy jeszcze przypomnę sobie, że mogłam zostać bardzo
młodą wdową z dwójką dzieci i najmłodszego potomka
wcale by nie było to jestem za, za, za, za.
Inny temat to kształcenie kierowców i egzaminy na prawo jazdy.
Temat na czasie u mnie bo najmłodszy jest przymierzany
do bycia kierowcą, a mi skóra cierpnie.
Tak sobie myślę, że mnożenie trudności egzaminacyjnych nie
jest drogą do zwiększenia bezpieczeństwa na drogach.
Przepisy ruchu drogowego oczywiście powinny być wykute na blachę,
absurdalne pytania mam nadzieję, że znikają z bazy pytań.
Najważniejsza jest jednak jazda.
Dlaczego w mieście jest tak mało, albo w ogóle nie ma miejsc,
gdzie młody adept mógłby z osobą towarzyszącą poćwiczyć
jazdę samochodem nie koniecznie opłacając jazdy komercyjne.
A może tak zezwolić na drogach "czwartej kolejności odśnieżania",
poćwiczyć jazdę z opiekunem?
Może nie mam racji, ale wydaje mi się że ze względu na koszty
ludzie robiący prawo jazdy wykupują mało jazd z instruktorem
i tak naprawdę uczą się jeździć po zrobieniu uprawnień.
No i początkujący kierowcy, może wprowadzić obowiązek tzw czarnej skrzynki,
na której zapisywane byłyby parametry "lotu młodego kierowcy".
To naprawdę nie są drogie urządzenia. Problem jest tylko taki kto i kiedy
miałby odczytywać te parametry?
To chyba nie trafiony pomysł.
Tak sobie dumam jak po raz trzeci przejść przez fazę wyobrażania sobie
jak moje najmłodsze dziecko wyjeżdża na ulicę i co może z tego wyniknąć.
A może poczekać, aż pojawią się samojezdne samochody?
Kurodoma co ty gadasz?
Kiedy byłam młodsza i miałam mniej doświadczeń łatwiej mi przychodziło
panowanie nad wyobraźnią i kasandryczną stroną mojej natury.

                                     Zadziwiona Kurodoma

piątek, 6 listopada 2015

Byliśmy, jesteśmy, a może nie będziemy?

Dopóki najlepszy koalicjant dla wszystkich, będzie zasiadał w sejmie
dopóty nasza demokracja będzie kulawa i niedorozwinięta.
Mowa o wiecznej pannie na wydaniu, która po każdych wyborach
odzyskuje dziewictwo i gotowa do nowego mariażu cierpliwie
czeka na propozycje.
Wydaje się, że gdyby nie ta ochocza panna, która odda się każdemu
układ w sejmie musiałby się zmienić, demokracja miała by szansę
dojrzeć.
Partia wygrywająca wybory musiałaby rozmawiać z opozycją,
omawiać swoje projekty zmian, zyskiwać zwolenników, przekonywać,
a nie negować wszystko co wyjdzie z wrażych ust - bo i tak mamy
większość i przegłosujemy.
Brak dialogu ludzi o różnych poglądach to grzech główny
klasy politycznej i to grzech, który przenosi się na społeczeństwo.
Przez dyskusję wypracowuje się lepsze rozwiązania, nie ilość, ale
jakość stanowionego prawa, to powinno być priorytetem rządzących.
Nikt nie ma monopolu na dobre rozwiązania i dotyczy to dokładnie
wszystkich partii, które zasiadały, zasiadają i będą zasiadały
w sejmie.
Obecnie dialog polityków polega nie na przekonywaniu, a na negacji,
wyśmiewaniu, przekrzykiwaniu i nie słuchaniu "przeciwnika".
A przecież i ten wyborca z PO i ten z PiS, i ten z każdej innej partii
to jest współobywatel i nie można go zmuszać do wewnętrznej
emigracji tylko dlatego, że zagłosował nie na tych którzy w danej
chwili maja jakże chwilową większość, przez to we własnym
przekonaniu monopol na jedyną prawdziwą - prawdę.
Dzięki ludowcom spod znaku zielonej koniczynki zawsze jest szansa
na stworzenie większości i zepchnięcie opozycji do okopanej na
pozycjach obronnych mniejszości.
Przez to ta część społeczeństwa, która głosowała na kogoś innego
niż partia rządząca też przechodzi do opozycji i podział w społeczeństwie
się pogłębia i betonuje.
Obecnie sytuacja tylko pozornie jest inna PiS ma większość na razie
stabilną, ale jednak jest w koalicji, gdyby pan Gowin lub pan Ziobro
zaczęli podnosić się z klęczek, zawsze w odwodzie jest wieczna panna
na wydaniu chętna oddać się każdemu bez względu na to czy jest
konserwatystą, socjalistą, lewicowcem, lewakiem, liberałem i czort
tam wie kim jeszcze.
Ciągle mam w oczach prezesa Piechocińskiego padającego na kolana
przed aktywem swojej partii po wyborze na przewodniczącego.
Obraz i śmieszny, i straszny jak obraz zielonej czterolistnej koniczynki
wiszącej nad sejmem.

                              

                                                                Zadziwiona Kurodoma

czwartek, 5 listopada 2015

Jęzor.

Jęzor - jęzorowi nie równy.
Dlaczego tak bardzo zniesmaczona jestem wywalonym językiem Milej Cyrus,
a nie drażni mnie jęzor na logo Rolling Stones.
Postanowiłam postudiować temat, żeby zrozumieć swoje odczucia.
Skąd się wzięło logo Stonsów?
Twórcą słynnego logo jest Jon Pasche, zawsze myślałam, że
Andy Warhol (człowiek przy okazji dowie się czegoś ciekawego).
Jagger pokazał grafikowi zdjęcie hinduskiej bogini Kali, która jest przedstawiana
z długim czerwonym językiem.
"Język miał reprezentować antyautorytarne podejście zespołu,
wielkie usta Micka, a także budzić oczywiste seksualne skojarzenia.
Zaprojektowałem to logo w taki sposób, by dało się je łatwo reprodukować,
a także by - w moim zamierzeniu - mogło przetrwać próbę czasu"
- opowiadał John Pasche.
Mówi też, że stając twarzą w twarz z Jaggerem, pierwsza rzecz na jaką zwrócił
uwagę "był rozmiar jego ust".
Wydaje mi się, że różnica w "jęzorach" polega na tym, że Jaggerowi o coś chodziło,
chciał w swoich utworach  przekazać jakąś treść coś co dotykało
jego pokolenie, oddał klimat tamtych czasów.
Pooglądałam zdjęcia Jaggera i znalazłam dosłownie jedno zdjęcie
z językiem poza "wrotami ust", może za słabo szukałam.
Po za tym jęzor Stonesów jest rysowany, stylizowany jest znakiem
firmowym zespołu, który oparł się próbie czasu.
Miley Cyrus nad językiem nie panuje.
Powiedziała w wywiadzie:
         "Ja czuję się zawstydzona i zażenowana, gdy pozuję do zdjęć.
          To prawda. Jestem tak zażenowana, że po prostu nie wiem, w jaki sposób
          mam się uśmiechać. Pokazuję język, bo nie wiem co innego mogłabym zrobić".
Średni potomek twierdzi, żebym się nie czepiała bo dziewczyna dość dobrze
śpiewa jest młoda i może dorośnie.
W końcu Stonesi to też nie byli grzeczni chłopcy.
No nie wiem, po czepiam się jeszcze, wydaje mi się, że prowokacja artystyczna
powinna mieć jakiś cel, a nie tylko zwykłe pokazanie mi języka przez
zażenowaną nomen omen artystkę.
                             
           We włoskim mieście Bolzano, sprzątaczka posprzątała instalację artystyczną,
           spakowała "eksponaty" do czarnych worków i dokładnie umyła podłogę, ja też bym                                                                  bardzo dokładnie posprzątała...    

                                                            Zadziwiona Kurodoma.




środa, 4 listopada 2015

Podpowiadam nowemu ministrowi....

Siedzę i po raz nie wiem już który, wypisuję na karteczce
leki które potrzebuje prababcia.
Potem grzecznie podreptam do przychodni i zostawię
karteczkę w rejestracji.
Następnego dnia grzecznie podreptam do przychodni
i odbiorę receptę z którą grzecznie podreptam do
zaprzyjaźnionej apteki odebrać siateczkę leków.
Prababcia mieszka z nami już jakiś czas w ciągu tego
czasu przepisy się zmieniały trzy razy.
Raz lekarz receptę mógł przypisać na podstawie karteczki,
następnie zmiana, trzeba było stawiać się na tak zwaną wizytę
recepturową, po jakimś czasie powrót i możemy znowu
nosić karteczkę, chocholi taniec.
A może tak w XXI wieku elektronicznych wynalazków,
komputerów, elektronicznego podpisu ułatwić, a nie utrudniać.
Prababcia ma leki stałe musi je brać do końca życia, więc
może stałe zlecenie do apteki z zastrzeżeniem, że pacjent
ma się stawić do lekarza co jakiś określony czas, o czym
przypomina pan farmaceuta z osiedlowej apteki, a jak
pacjent się nie stawi to lekarz wydawanie leków wstrzyma.
Kolejek mniej, pacjent ma mniej tuptania to tu to tam.
Reforma przećwiczona w praktyce.
Leki kupuję zawsze w jednej zaprzyjaźnionej osiedlowej
aptece. Pan farmaceuta zaprzyjaźniony z lekarzami z naszej
przychodni nie robi problemu jeśli recepta źle napisana
sam załatwia poprawkę z lekarzem.
Jeśli się zagapię i zabraknie mi leku sprzedaje mi lek, receptę
donoszę później.
Brakuje tylko jednego ruchu "stałe zlecenie do wybranej przez pacjenta apteki".
To idę za ciosem i podpowiadam.
Kiedyś była mowa o szpitalach pielęgniarskich, albo dziennych.
Prababcia ma tyle schorzeń, że chcąc ją od czasu do czasu
przeskanować lekarz musi wypisać skierowania do kardiologa,
cukrzyka, okulisty, laryngologa, naczyniowca, endokrynologa,
nefrologa, neurologa (chyba o kimś zapomniałam).
Potem ja muszę załatwić wizyty, zapamiętać, dopilnować terminów.
Potem wizyty i plik skierowań na badania.
I znów terminy, wizyty itd.
Pomnóżmy razy dwa bo prababcie są dwie.
A może tak zwany oddział dzienny geriatryczny odwożę rano,
odbieram wieczorem?
Albo szpital pielęgniarski, lekarz danej specjalizacji
dochodzący?
Ale się rozmarzyłam.
Teraz odbywa się to tak, przynajmniej raz na pół roku.
 Prababcia zaczyna się na coś uskarżać, warianty są dwa:
1/ Wzywamy karetkę, prababcia ląduje na ostrym dyżurze
    przebadana, albo ląduje w domu, albo zostaje w szpitalu
    celem dalszej diagnostyki. Po tygodniu wychodzi
    z plikiem badań w ręku.
2/ Idziemy do przychodni, zaprzyjaźniony lekarz mruga okiem,
     wzywa karetkę i potem jak wyżej.
Podsumowując, karetka wezwana do przypadku nie do końca
w potrzebie, miejsce w szpitalu zajęte nie do końca dla pacjenta
w nagłej potrzebie, koszt hospitalizacji, koszt karetki, emocje
prababci, moje całodzienne siedzenie na korytarzu lub codzienne
latanie do szpitala, koszty, koszty....
Wybaczcie, ale wyrzuty sumienia mnie nie dręczą najważniejsze
zdrowie prababci i moje psychiczne bo kto się zajmie seniorką.
Gdyby istniało coś takiego jak oddział dzienny z wyposażeniem
zawiozłabym prababcie raz na pół roku i co?
Ano - odciążony lekarz pierwszego kontaktu, odciążona przychodnia
specjalistyczna, odciążony opiekun, odciążony oddział ratunkowy,
odciążone oddziały szpitalne.
Pomnóżcie to przez ilość starych schorowanych, ale stabilnych ludzi,
których przybywa, którzy tułają się po przychodniach, specjalistach
zajmując miejsce tym starym i młodym, którzy potrzebują
szybkiej diagnozy i szybkiego leczenia.
Sztukę poruszania się po systemie opieki zdrowotnej mam opanowaną do
perfekcji i jakoś zawsze umiem uzyskać pomoc nawet
w sytuacjach podbramkowych dla moich bliskich.
Łatwo łapię kontakt nawet z najbardziej wszechwiedzącym
lekarzem i opryskliwą pielęgniarką.
Kosztuje mnie to trochę zdrowia psychicznego i godności,
ale wyjścia nie ma.
Muszę kiedyś opisać nasze przejścia medyczne z najmłodszym
potomkiem może to komuś pomoże?
I jeszcze, kiedy w mojej rodzinie pojawia się choroba to oprócz
stresu związanego z lękiem o najbliższych opanowuje mnie
stres związany z wyobrażeniem siebie pokornie siedzącej i czekającej.
Moje skojarzenie lekarz - stołeczek - czekanie - pokora.

                                 Lekarz do lekarza:
                         - Mam dziwny przypadek.
                        Pacjent powinien już dawno zejść a on zdrowieje.
                        Kolega:
                        - Tak,... czasem medycyna jest bezsilna.
                           

                                      Zadziwiona Kurodoma.


wtorek, 3 listopada 2015

Dobra zmiana?

Koniec przyczajki i ściemniania, wątpliwości rozwiane,
rząd tworzy się w gabinecie Pana Jarosława Kaczyńskiego.
Nad rządem pracuje kwartet powołany przez partię:
panowie Kaczyński, Błaszczak, Lipiński, Brudziński.
Będzie nami rządzić komitet polityczny jedynie słusznej
partii, ja już żyłam w czasach jedynie słusznej partii.
Czyli pani Szydło będzie tzw umyślną, będzie biegała
z gabinetu wodza do rządu i przenosiła wytyczne
dla poszczególnych ministrów.
To o czym będzie decydował rząd?
Rozkaz przyszedł z góry, trzeba wykonać, a nie gadać.
Samodzielność ministrów żadna.
Okazuje się, że pani premier będzie brała pieniądze
za nic, bo decyzje będą zapadały gdzie indziej.
Wspaniały stwierdził, że on może za połowę jej pensji
przejąć rolę gońca i nadaje się doskonale do tej pracy.
Koniec czajenia się Jarosław mocną dłonią chwycił karty
i rozdaje.
Panie prezesie odwagi niech pan zostanie premierem,
elektorat nie takie rzeczy zapomniał i wybaczył.
PiS prowadzi podprogową reklamę swoich rządów.
Od momentu zwycięstwa jak mantrę politycy jedynie
prawi i sprawiedliwi powtarzają, a raczej mantrują
to będzie dobra zmiana, dobra drużyna, dobra zmiana, dobra drużyna.....
Po pomyśle 500 PLN na każde dziecko, słyszymy
o opodatkowaniu sklepów wielkopowierzchniowych, O.K.
Tylko jak ja słyszę, że ma to dotyczyć sklepów od 250 m kwadratowych,
czyli np dwóch naszych ulubionych jak najbardziej polskich sklepów
osiedlowych, nie powiem co na ten temat powiedzieli właściciele.
Mój najmłodszy potomek właśnie się dowiedział, że jego studia licencjackie
są guzik warte i, że załapie się na trzecią w jego młodym życiu
reformę edukacji.
Może to tylko przekłamania i opamiętanie przyjdzie wraz z odpowiedzialnością.
Ale ja jak stary słoń pamięć mam dobrą i pamiętam co się działo
jak pan Jarosław Kaczyński był premierem i jak pan Lipiński
kusił posłankę Beger.
Tak bardzo chciała bym uwierzyć w "dobrą zmianę", wejść pod stół i odszczekać
wszystkie swoje obawy, ale ja na reklamę jestem odporna i jak
napisałam rzadko kupuję nachalnie reklamowane towary.

                           
                                Pani Szydło dała swoją twarz, a czy wyjdzie z tego z twarzą?

                                                Zadziwiona Kurodoma.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Ile kosztuje dziecko?

W dawnych socjalistycznych czasach teściowa mojego wujka wyjechała do RFN.
Miała trójkę nieletnich dzieci po dostaniu obywatelstwa,
przyjechali samochodem na wakacje do Polski.
Markami szastali, wódeczka się lała. nawet prosiak pieczony był.
Przyjechali i  opowiadali.
On pracował jako dozorca w kilku domach.
Ona nie pracowała. Dlaczego?
Bo jak ma się dzieci to można żyć z zasiłku.
Dwójka z tych dzieci nigdy nie podjęła pracy
i żyła z zasiłku.
Nie wiem jak jest teraz, ale wtedy tak było.

Sztandarowe hasło wyborcze PiS 500 PLN na każde dziecko,
ma wg planów partii spowodować, że będzie się rodziło więcej dzieci.
(Niemcy płacą zasiłki i mają problem demograficzny).

W jakich rodzinach będą się rodzić dzieci za 500 PLN?
Nie wątpię, że są rodziny które te pieniądze wykorzystają
rozsądnie, ale czy człowiek odpowiedzialny zdecyduje się na dziecko
tylko dlatego, że dostanie od państwa 500 PLN ?
A co będzie jak państwu zabraknie i nie da?
Chciałabym wierzyć, że nie ma ludzi którzy
policzą sobie, że można mieć dzieci tylko dlatego
żeby dostać ten dodatek.
Czy dziecko patrząc na niezaradnych rodziców żyjących
z zasiłku nie powieli ich zachowań.
Były robione badania, z których wynika, że bezrobocie
bywa dziedziczne, ponieważ szukanie pracy jest nieopłacalne.
Wydaje się rozsądniejsze dopłacanie do przedszkoli, odżywek.
pieluch, ubranek, zajęć poza lekcyjnych.
Dopłacanie pracodawcom zatrudniających młodych na starcie.
Danie 500 stów każdemu komu urodzi się drugie dziecko
niczego nie załatwi oprócz dziury w finansach państwa.
Bogatsi tych pieniędzy nie zauważą, biedniejszym na pewno nie wystarczą,
a dzieci urodzone w rodzinach patologicznych poniosą  konsekwencje
tego, że państwo chciało "kupić od obywatela dziecko za 500 PLN".
Polityka prorodzinna powinna polegać na ułatwianiu młodym
ludziom znalezienia pracy, zdobycia mieszkania, dostępności
do przedszkoli, tańszych odżywek, mleka, pieluch itd.
Pamiętam, że w czasach "realnego socjalizmu" wcale nie fajnych,
na starcie w dorosłość wiedziałam, że będę miała pracę, kokosów
nie będzie, ale praca tak, będzie przedszkole i kolonie.
I tak było, po studiach od razu znalazłam pracę.
Więc decyzja o posiadaniu dzieci była naturalna i oczywista.
Oczywiście później przyszły inne czasy i inna rzeczywistość.
Jeszcze usłyszałam, że jeśli pieniądze nie będą wydawane zgodnie
z przeznaczeniem to zostaną odebrane.
Co to znaczy zgodnie z przeznaczeniem?
Będzie jakaś lista na co można wydać pieniądze.
Rozumiem, że na chlanie nie, na książkę dla mamy też nie,
dla dziecka tak, a kto i jak sprawdzi na co jest przeznaczane
te 500 PLN.
Może dawać te pieniądze na podstawie rachunków przedstawianych
przez rodziców. Zatrudni się trochę urzędników machina ruszy,
trochę będzie kosztowało, ale damy radę.
Ciekawe czy rachunki za spirytus do smarowania pępka
też będą uznawane?
                     
A jak nie damy to też damy, a winni będą inni...


                                             Zadziwiona Kurodoma

niedziela, 1 listopada 2015

Nauczyciel ma moc, czy o tym wie?

Ludzie mówią, mówią, mówią, ale czy zdają sobie sprawę z mocy jaką
moją zwykłe słowa.
Słowa mogą ranić, ograniczać, pozbawiać motywacji, stygmatyzować.
ale mogą też cieszyć, pocieszać, motywować, dopingować...
Słowo to potęga, czy człowiek zdaje sobie sprawę z tego jaką potęgą
dysponuje?
                 "Gdy emocje już opadną
                  Jak po wielkiej bitwie kurz
                  Gdy nie można mocą żadną
                  Wykrzyczanych cofnąć słów"
Słowa nie muszą być wykrzyczane można je wysyczeć, powiedzieć
wszechwiedzącym tonem, albo bardzo miłym głosem dowalić komuś.
Czasami ktoś bezmyślnie "chlapnie" coś drugiemu i nawet się
nie zastanowi jaki skutek przyniesie użyte przez niego "słowo".
Każdy powinien się dwa razy zastanowić, każdy, a szczególnie nauczyciel.
Pamiętam jak moja pani wychowawczyni w liceum przed maturą na lekcji
kazała każdemu wstać i powiedzieć na jakie studia się wybiera.
Kurodoma wstała i powiedziała, że chce studiować filologię polską
albo prawo.
Na co pani "wychowawczyni" stwierdziła przy całej klasie, że Kurodoma
nie nadaje się w ogóle na studia bo nie ma wyobraźni - sic!
Skrzydła opadły, samoocena padła do stóp pani profesor.
Na studia poszłam, nie takie jak chciałam bo przecież się nie nadaję.
Kilka słów powiedziane do młodego człowieka potrafi zmienić jego
ścieżkę życiową.
Tyle lat minęło szkoła materialnie się zmieniła są lepsze budynki,
lepsze ławki i sale gimnastyczne, ale jak dba się o to, żeby do zawodu
nauczyciela nie trafiali ludzie bez predyspozycji.
A jak już trafią, żeby byli eliminowani.
Każde z moich dzieci na swojej drodze edukacyjnej trafiło na takiego
nauczyciela, który nauczycielem nie powinien być.
Pani od matematyki mojego najmłodszego potomka na uwagę
jednej z mam, że może należałoby podejść  do młodych ludzi
z odrobiną serca stwierdziła " ja serca nie mam, u mnie liczą się fakty".
Wszyscy mają pani matematyczki dość i dyrekcja i rodzice.
Pani uczy dalej, łamie kolejne życiorysy.
Z mojego doświadczenia wynika, że tak postulowana współpraca
szkoły z rodzicami polega na tym, że ja siedzę na wywiadówce,
a pani nauczycielka wymienia za co i ile zapłacić, przeczyta
z kartki wg jakiego klucza dzieci będą oceniane, a potem
tekst "proszę państwa dzieci się nie uczą".
A dlaczego się nie uczą?
Czy tylko ja mam takie wrażenie, że kiedyś korepetycje
dawało się dzieciom które nie nadążały, a teraz cała klasa
najmłodszego jechała na korepetycjach i to nie tylko przed
maturą, ale przez całe trzy lata liceum.
Jako rodzic zainteresowany edukacją swojego dziecka
nie miałam, żadnego wpływu na to kto i jak uczy moje dziecko,
zawsze czułam się jak namolny petent, który nie wiadomo po co
wtrąca się i nie przyznaje do winy.
Bo przecież to wina rodziców, że dzieci się nie uczą.
Ciekawe tylko, że jak pokochali pana od historii to wszyscy
stawiali się na lekcje, wagarów nie było i nawet się uczyli "wbrew
woli rodziców".
Słyszę, że planowana jest kolejna reforma szkolnictwa.
Zlikwidują gimnazja, każą czytać inne lektury, dodadzą
jakieś przedmioty, jakieś zabiorą i co z tego, będzie lepiej
z edukacją?
Jak - niech mi ktoś powie jak - zreformować nauczycieli?

                    Nauczyciel wchodzi wściekły do klasy i mówi
                 - Wszyscy idioci proszę wstać! Wstaje tylko Jaś.
                 - Dlaczego uważasz się za idiotę? - pyta nauczyciel.
                 - Nie uważam. Tylko mi się pana żal zrobiło, jak pan tak sam stoi.