wtorek, 2 maja 2023

Od bandy do bandy - hot dog na zdrowie...

 Ja nic z tego nie rozumiem. Ten sam system zdrowia i dwa różne podejścia do pacjenta.

Moja historia.

Od dziecka mam dysplazje bioder. Dopóki byłam młoda dawałam radę, uprawiałam sporty jakoś specjalnie wada mi nie przeszkadzała, ale na starość niestety biodro wysiadło. Jak na razie prawe, ale z czasem lewe biodro też zmieni status z "naturalnego" na "żelazne".

Dobra zadziało się w moim prywatnym świecie, nie miałam czasu zająć się sprawą, jedyne co zrobiłam to zapisałam się w kolejce na operację - termin 2029 rok. Jakoś specjalnie mi nie zależało, jakoś jeszcze się "kulałam". Niestety ból z dnia na dzień stawał się nie do zniesienia - bolało jak siedziałam, leżałam, spałam o chodzeniu nie wspomnę. Myślę sobie zadzwonię, zapytam może da się przyspieszyć.

Jest Marzec 2023 roku.

Zadziwienie pierwsze.

Dzwonię i...się dodzwaniam. Przemiła pani informuje mnie, że jeśli mi bardzo zależy na terminie to mogę zadzwonić na oddział ortopedii i będę miała konsultacje za tydzień, a jeśli nie to w klinice będę miała konsultacje za pół roku (klinika i oddział ortopedii to ten sam szpital, ta sama sala operacyjna). Pani dodaje jeszcze, że jeżeli się zdecyduje to "oni mi tam krzywdy nie zrobią". Zgadzam się i mam za tydzień konsultacje.

Zadziwienie drugie.

Idę na konsultacje. Jestem sama jedna. Wychodzi pan doktor zaprasza do gabinetu, zbieram szczękę z podłogi i idę. Pan doktor mówi, że mnie zoperuje i zadzwoni do mnie OSOBIŚCIE wieczorem, i powiadomi mnie o terminie operacji, i jeszcze przeprasza mnie za to, że są w stanie przeprowadzić tylko trzy operacje dziennie. Ponownie zbieram szczękę i wychodzę.

Zadziwienie trzecie.

W osłupieniu przeżywam dzień - czekam na telefon. Pan doktor dzwoni o 22 w nocy i przeprasza mnie, ale dopiero o tej porze jest wolny. Podaje mi termin 07 maja 2023 rok. Podaje mi gdzie mam się zgłosić po skierowania na badania. Nie wierzę, że co, że już za dwa miesiące, że na NFZ, że dzwoni, że przeprasza.

Zadziwienie czwarte.

Mija połowa kwietnia. Dzwoni pan doktor i przeprasza, że musi przesunąć operację na 21 maja. Oddycham z ulgą nareszcie coś normalnie. Dwa tygodnie opóźnienia - w końcu normalność, ale, ale za dwa dni (wtorek) dzwoni...pan doktor i mówi "wypadło mi dwóch pacjentów - w poniedziałek mogę panią zoperować niech pani robi badania zdążymy. Wspaniały w szpitalu, a ja mam mieć operację. Zgodnie z zasadą "tu i teraz" zgadzam się nie pytam ani jak, ani co. Pan doktor mówi mi sam z siebie w poniedziałek operacja w czwartek wychodzi pani o kulach.

Zadziwienie piąte.

Wspaniały wychodzi ze szpitala ja idę do szpitala w niedziele. Tak w niedziele są przyjęcia. Jestem tak zdenerwowana, że ciśnienie mam 160/100, pan doktor mówi, żeby się nie przejmować. Odział zorganizowany i zdyscyplinowany. Przygotowania wg schematu. Dostaję ostatni posiłek.


Zaprzeczenie szpitalnych obiadów.

Zadziwienie szóste - operacja poniedziałek.

Jestem ostatnia w kolejce. Około drugiej po południu, jazda na blok operacyjny. Ruch jak w ulu. Znieczulenie w kręgosłup. Znieczula mnie ukraińska anestezjolog bólu nie czuję, ale słyszę wszystko i piłę, i wiertarkę, i młotek. Jest mi wszystko jedno. Przeżyłam. Wtorek rano ląduję na sali i...wstajemy, proszę państwa. W środę poranny obchód i pytanie Pana Doktora "wychodzi pani dziś, czy jutro?".

Wyszłam w środę. 

Podsumowując. Jeszcze nie pozbierałam szczęki z podłogi. Jeszcze nie wierzę, że jestem już po. To się zadziało w Polsce w kraju gdzie "marchewka dojrzewa"?


Niestety choroba Wspaniałego pokazała, że nie rozumiem tego jak działa system zdrowia w Polsce i nigdy nie zrozumiem.

Bez szczegółów, skrótowo. Wspaniały jest ciężko chory. Żeby skrócić czas oczekiwania na badania trzeba było najpierw udać się na wizytę prywatną, żeby pan doktor wyznaczył przyspieszony termin w przychodni na NFZ. 

Następnie TK i MRI jako tako w ciągu trzech tygodni. Wynik najważniejszego badania przetrzymany dwa tygodnie. Dzwonię pytam - nie ma i nie ma, i nie ma. Wspaniały wylądował w szpitalu wynik jest. Ja dzwonię już z czystej złośliwości, pani w przychodni mówi "wyniku nie ma".

Wspaniały ląduje w szpitalu wypisują go ze szpitala po dwóch dniach bez pomocy. Dostaje kolejne skierowanie do szpitala na CITO - jest Marzec - termin przyjęcia Maj.

Wspaniały słabnie, ewidentnie jest potrzebny zabieg na CITO, ale nie w maju. Na szczęście jest w rodzinie doktor "dobra dusza". Wspaniały ucieka "spod łopaty", ma zrobiony zabieg. Sytuacja "tu i teraz" opanowana. I to nie tak, że zabieg był fanaberią, to był ZABIEG RATUJĄCY ŻYCIE.

Ja wiem, że nie ma na świecie idealnej Służby Zdrowia, ale tak od "bandy do bandy"?

Moja operacja nie ratowała życia odbyła się "jak w raju".

Wspaniałemu zabieg miał uratować życie, a trzeba było poruszyć niebo i ziemie, żeby się odbył".

Na ten moment nie mam siły politykować, ale jak pokazali Obajtka, który na majówkę ogłosił "promkę" - "jak zatankujesz co najmniej 30  litrów paliwa to dostaniesz za darmo HOT DOGA " to absurd tej promocji, a szczególnie sposób jej ogłaszania (osobiście przez prezesa koncernu na konferencji prasowej ) udawadnia, że w kraju nad Wisłą absurd rządzi.


                                                  Zszokowana Kurodoma.