piątek, 30 grudnia 2016

Zadziwienia roku 2016....


Rok 2016 kończę jako osoba dumna i bogata, mam, mam "Damę z Gronostajem".
Z tego co powiedzieli ministrowie Gliński i Morawiecki naród w tym roku
się wzbogacił.
Z tego co wiem to ten obraz "naród polski miał", teraz będzie go miał jeszcze
bardziej.
Minister Morawiecki powiedział, że zrobiliśmy doskonały interes, ponieważ
kupiliśmy kolekcję Czartoryskich bardzo tanio.
Wspaniały skomentował to tak:
Jeśli minister Morawiecki uważa, że dobry interes polega na tym, żeby
coś kupić i mieć, i ponosić koszty utrzymania to gratuluje wiedzy ekonomicznej.
Posiadanie dla posiadacza łączy się  tylko z kosztami, natomiast sprzedający
zrobił dobry interes.
Tym bardziej, że książę Czartoryski nie mógł sprzedać dzieła nikomu innemu,
ani wywieźć, ani nic...mógł oddać za symboliczną kwotę, o przepraszam
jako wychwalany polski patriota  oddał kolekcję za symboliczne 100 milionów Euro...
Trochę się wyzłośliwiam, a tak naprawdę to nie krytykuję, samego zakupu,
bo akurat Leonardo to mój ulubieniec od wczesnej młodości i w sumie fajna jest świadomość,
że właśnie kupiłam sobie "Damę z Gronostajem" stać mnie, a co...

Rok 2016 kończę też ze świadomością, że żyję w monarchii.
W kraju rządzonym przez Jarosława I Niezłomnego.
Pocieszam się tym, że Jarosław nie ma następcy więc jego rządy
potrwają tylko tyle na ile "matka biologia" pozwoli.
Dalej uważam, że Jarosław Kaczyński to PiS, a PiS to Jarosław Kaczyński,
brak Jarosława Kaczyńskiego równoznaczne jest ze zniknięciem PiS.

Rok 2016 kończę permanentnie zadziwiona tym w jak bogatym
kraju żyję, okazało się, że po roku rządów "dobrej zmiany"
stać nas na wszystko...
Nowy rząd rozdaje pieniądze z łatwością milionera, który wygrał
w totolotka.
Co prawda delikatnie zapowiada podwyżki prądu, gazu, żywności,
ale przecież dzisiaj "hulaj dusza piekła nie ma".

Rok 2016 kończę mocno zadziwiona wyborem Amerykanów/anek, którym
nie przeszkadza, że ich nowy prezydent o połowie ich społeczeństwa (kobietach)
mówi z pogardą i lekceważeniem.
Nie mogę przyjąć tłumaczenia, że amerykańskie kobiety zagłosowały
na Trumpa, bo w sumie mają inne kłopoty i mogą przymknąć oko
i ucho na to, że kandydat na prezydenta ma ochotę "zer...nąć" każdą atrakcyjną
kobietę jeśli tylko ten kandydat obieca im "gruszki na wierzbie" w zamian
za tę seksualną "nieprzyjemność".

Rok 2016 kończę też z permanentnie zadziwionym Wspaniałym.
Wspaniały na każda kolejną informację o zmarłym George Michaelu, zmarłej
księżniczce Lei (Carrie Fisher) i jej zmarłej matce Debbe Reynolds mówi,
a gdzie jest informacja, że 25 grudnia zmarła Vera Rubin.
Śmierć badaczki ciemnej materii, przeszła w zasadzie bez większego echa.
Oglądamy fanów "Wojen Gwiezdnych" deklarujących, że:
- Twoja spuścizna księżniczko nie zginie....
I muszę przyznać, że chociaż wszyscy wobec śmierci jesteśmy równi,
to porównanie spuścizny Very Rubin do spuścizny Księżniczki Lei
wywołuje mój nie stosowny uśmiech zadziwienia.
Tak jak porównanie zarobków gwiazd popkultury i sportu do zarobków
i wysokości finansowania ogólnie mówiąc naukowców z wyższej półki.
Umiejętność kopania piłki i śpiewania jest wyżej wyceniana
niż "twarda wiedza i umiejętności" czy to nie jest zadziwiające?
I wszystko to nie zmienia faktu, że w tym roku odeszło tak wielu,
których podziwiałam....

Rok 2016 kończę zadziwiona nie frasobliwością ludzi, co do ochrony
tego co mamy najcenniejszego czyli "matki ziemi".
Tniemy gałąź na której siedzimy z uporem maniaka, sama jestem
zadziwiona ile śmieci produkuję.
Jeden przykład, pani w sklepie pakuje mi kawałeczek pasztetowej
dla prababci w woreczek foliowy i kawał papieru foliowanego,
które to opakowanie wywalam do kosza zaraz po rozpakowaniu w domu...
Na moje delikatne "niech pani zawinie tylko w papier, pani odpowiada,
że tak musi, tak kazali...
W tym roku coraz częściej słyszymy o smogu w większych miastach.
Ochrona środowiska temat rzeka.

W przedostatnim dniu roku 2016 dowiedziałam się o nowej modzie
na tatuowanie oczu (białek oczu) i nie oceniając nikogo kto chce sobie
to zrobić trwam w zadziwieniu nad tym co człowiek może zrobić sobie
i innemu człowiekowi, i matce ziemi  - aż do roku 2017....



              Przełom roku to w zasadzie tylko data jak każda inna, jeśli chodzi
              o kondycję świata, złudzeń nie mam, postanowień też nie wiele,
                                                               bo co ja mogę?

                                                           Zadziwiona Kurodoma.

PS
Bardziej osobiste podsumowanie roku 2016 na Frigance.


poniedziałek, 26 grudnia 2016

Nosz to już przesada, a do końca roku jeszcze tydzień...


Wszechwiedzący ma już dość słuchania chórów anielskich?
Zabrał do siebie w zasadzie cały Chór Aleksandrowa
Oczywiście hejterzy stwierdzili, że Chór Aleksandrowa to reżimowy
zespół śpiewający rosyjskie pieśni patriotyczne, "a kij im w oko".
Co oni wiedzą.
Sama śpiewałam w chórze i wiem, że to nie jest łatwa sztuka.
Po za tym bardzo lubię męski śpiew chóralny, a ten chór umiał śpiewać.
I jeszcze moja wschodnia dusza, nic na to nie poradzę, że lubię, a raczej
lubiłam.

Może to przekona hejterów, a jeśli nie to "kij im ....itd"


Wstaję dzisiaj i czytam wiadomość, że nie żyje George Michael.
Można nie lubić, ale można nie znać "Last Christmas"?
No dobra można nie znać, można nie lubić, hejterzy nie lubią nikogo,
"a kij im...itd"

Ja lubię posłuchać tego, nawet dość często.

David Bowie - Prince - Leonard Cohen - George Michael....

                                          Wkurzona Kurodoma.

                             

czwartek, 22 grudnia 2016

Pożyczmy sobie politycznie...

Nie będę ściemniać, że jest fajnie bo jest nie fajnie.
Grudzień fatalny za sprawą "Jarosława Wielkiego Nieustępliwego".

Skomentuję obecny stan mojego umysłu, scenką z życia wzięte.
W poniedziałek wracam z zakupów i widzę kubeł od śmieci
tzw mokrych stoi na środku podjazdu, zaglądam do środka i widzę,
że śmieci nie zabrane.
O kurczaczek, ktoś z domowników pomylił się i wrzucił
do pojemnika na mokre, śmieci suche.
Dobra przełożyłam, zwróciłam uwagę młodzieży i już???
Nie, na drugi dzień na kuble pojawiła się żółta nalepka,
że śmieci nie będą wywożone bo nie sortuję.
Podano numer telefonu pod który należy zadzwonić
i się wytłumaczyć.

Zgadnijcie jaka była moja pierwsza myśl?
Tak, tak no rzesz... to ONI ŁAMIĄ KONSTYTUCJĘ WCIĄŻ I WCIĄŻ,
a ja po raz pierwszy pomyliłam kubły na śmieci
i muszę się tłumaczyć i przepraszać?

Ilu ludzi pomyśli tak ja?
Władza łamie prawo nagminnie, a od obywateli żąda przestrzegania
prawa.
Może należałoby na murach sejmu zacząć nalepiać żółte kartki
z numerem telefonu, żeby władza zadzwoniła do obywatela i się wytłumaczyła...

Oczywiście zadzwoniłam do pani od śmieci i się pokajałam,
władza ani myśli idzie w zaparte i po bandzie,
nie dobrze bo jak już obywatel uzna, że wolno mu co najmniej
tyle samo co władzy to zacznie się anarchia....

To tyle około świątecznej polityki, trudno jest się powstrzymać.
                            Na blogu Kurodoma
składam Wam wszystkim życzenia jak najbardziej polityczne i 
życzę Polsce zmiany "dobrej zmiany" na - no właśnie na kogo?
Dobra w takim razie inaczej, niech się pojawi na horyzoncie nadzieja
na powrót do normalności, która jest raz lepsza raz gorsza, ale 
zawsze lepsza od bezrozumnej rewolucji.




                                                                  Świąteczna Kurodoma.

PS.
Zapominam o polityce na Frigance.

sobota, 17 grudnia 2016

Synu powiem Ci...

Dzisiaj rano powiedziałam do najmłodszego potomka.
Popatrz to jest ten moment, kiedy wróciło to co myślałam,
że odeszło i nie wróci:
- Władza, która musi się chronić przed obywatelami przy pomocy
   resortów siłowych (policja, straż marszałkowska).
- Władza, która musi naginać procedury.
- Władza, która musi kontrolować informację (dziennikarzy).
- Władza, która musi wyciągać konsekwencje.
- Władza, która mówi mi, że ja widzę coś innego niż
   widzę....
To władza autorytarna.

                                  Zadowolony, najodważniejszy, jedyny sprawiedliwy,
                                  wszechwiedzący naczelnik IV RP po wykonanej misji...


I niech mi nikt nie mówi, że przesadzam, że to jeszcze nie ten moment.
Ograniczenie prawa obywatela do informacji to jest ten moment....

                                                             Kurodoma.

piątek, 16 grudnia 2016

Proroczy skecz....


Wczoraj protest dziennikarzy przeciwko nowym pomysłom w sprawie pracy dziennikarzy w sejmie.
Dzisiaj dzień bez wizerunków polityków w mediach jeszcze niezależnych.


 

Przestaje być śmiesznie. Zaczyna być niebezpiecznie.
Byliśmy na demonstracji 13 Grudnia.













Miałam wątpliwości co do daty, ale dzisiaj już nie mam wątpliwości.
Władza, która chce pozbawić obywatela prawa do informacji obnaża
swoje intencje.
W tym momencie, każdemu powinna zapalić się czerwona lampka,
zmierzamy wprost do państwa totalitarnego.
Będę chodzić na każdą formę protestu, dowlokę się nawet na czterech.
Będę ostrzegać każdego z kim uda mi się porozmawiać, znajomego i nieznajomego.
Będę pisać może, ktoś tu trafi i przeczyta.
Będę się wkurzać, bo najgorsze co może się stać to zobojętnienie.

                                           Mocno wkurzona Kurodoma.

piątek, 9 grudnia 2016

Proponuję spuścić wodę w basenie....

Poseł Liroy powiedział to o czym wiadomo od dawna.
Otóż powiedział w wywiadzie, że w sejmie są różne typy
posłów, ci którzy chcą zrobić karierę polityczną i ci którzy
z sejmu żyją.
Oni nie zrezygnują z sejmowego Bizancjum - basen, sauna itp
Z tego wywiadu wynika, że większość posłów
przyklepie wszystko co im każą bo im się udało, załapali
się do lepszego świata, przekroczyli bramy raju...

I tu jak u pomysłowego Dobromira zaświeciła mi się lampka.
Przecież jest bardzo prosta recepta na sprowadzenie posłów
na ziemię, przede wszystkim spuścić wodę w basenie
i wyłączyć saunę, zdjąć miękkie obicie z foteli sejmowych,
niech poseł posiedzi na twardym.
Do tego dodałabym jeszcze zastąpienie restauracji sejmowych
barem mlecznym bez wyszynku i obniżenie pensji poselskiej
do średniej krajowej.
A i jeszcze zakupić dobre rowery do przemieszczania szlachetnych
tyłeczków posłów i posłanek.
Mój pomysł dotyczy posłów wszystkich opcji, z prawa, z lewa, z centrum
i tych z poza.

W sejmie są posłowie, dla których jedynym miejscem pracy od lat jest sejm.
Są tacy posłowie, którzy są w sejmie nieprzerwanie od 20 lat.
Myślę, że oni o życiu zwykłych zarabiaczy pieniędzy nie wiedzą
nic lub prawie nic.

Władza demoralizuje, to jest dowiedzione historycznie i empirycznie.
Słynny "Stanfordzki eksperyment więzienny", to potwierdza.
Przebadanych pod względem zdrowia psychofizycznego studentów
podzielono na dwie grupy.
Jedna grupa została więźniami, druga strażnikami, wśród strażników ujawniły się
zachowania sadystyczne i wykorzystujące władzę nad drugim człowiekiem.

Cytuję za Wikipedią wnioski z eksperymentu:
(...)ludzie zdrowi psychicznie w specyficznych warunkach wcielają się w
 role oprawców i ofiar.
Powodów takich zachowań upatruje on nie w zaburzeniach ludzkiej psychiki,
lecz we wpływie otoczenia na jednostkę.
Przez następne lata uczestnicy byli obserwowani – eksperyment nie wpłynął
negatywnie na ich życie.
Było to spowodowane tym, że zostali poddani terapii, na której dokładnie im
wytłumaczono, czego byli uczestnikami i świadkami (...)

Tak władza demoralizuje....
Tak jak w eksperymencie w sejmie są też dwie grupy ludzi, są ci którzy mają realną władzę
nad innymi i to oni układają listy wyborcze i rozdają bilety do sejmowego
Bizancjum, i są ofiary, czyli ci posłowie/słanki, którzy podniosą rękę za każdą
nawet najbardziej szkodliwą dla nas propozycją posła/władcy.




A tak na poważnie,
JESTEM ZA WPROWADZENIEM KADENCYJNOŚCI W SEJMIE!!!
Ewentualnie mogę się zgodzić na powrót do sejmu po odbyciu
kilku lat kwarantanny podczas którego były poseł musiałby
znaleźć się w realu i na realnym rynku pracy.

A może jeszcze dołożyć do tego pomysł Cycerona, co prawda referendum
to kosztowna zabawa, ale może mniej kosztowna niż pomysły
zawodowych posłów.



                                               Rozmarzona Kurodoma.

środa, 7 grudnia 2016

Sprawiedliwość czy interes polityczny?

W Polsce jest taki zwyczaj, że o pieniądzach się nie rozmawia.
Pytanie "ile zarabiasz?", "ile od dziedziczyłeś?, "za ile sprzedałeś?"
najczęściej poprzedzone jest wstępem "jeśli to nie tajemnica?".
Myślę, że to wynika z niepewności gdzie może trafić informacja
o naszych zarobkach (może np. do Urzędu Skarbowego).

Polak zawsze wydawał więcej niż zarabiał.
Radził sobie, kombinował tak żeby starczyło do pierwszego.
Kombinowanie ma dwa znaczenia, można kombinować,
czyli kraść i można dorabiać do marnej pensji gdzie się da
i wykorzystywać "optymalizację podatkową" (wykorzystywanie prawa
w granicach prawa, żeby zapłacić mniejszy podatek).

Polak radził sobie w czasach słusznie minionych, radził sobie w czasie
"niesławnych" rządów PO - PSL, radzi sobie w czasie "dobrej zmiany".
To tak jak z przysłowiowym kelnerem, płaci się mu mniej bo i tak zarobi
na napiwkach.

Polak nie lubi rozmawiać o zarobkach bo wie, że naród nasz jest mocno
uczulony na to, że ktoś może zarabiać więcej, a zazdrość prowadzi
do ruchów niekontrolowanych i może się zdarzyć, że "porządny"
obywatel siądzie i napisze list....

Tę cechę narodową zgrabnie postanowiła wykorzystać "dobra zmiana"
i hasło obniżamy emerytury dla funkcjonariuszy poprzedniego systemu
trafiło na jakże podatny grunt naszej narodowej zazdrości o to, że ktoś
zarabia więcej.

PiS to prawo i sprawiedliwość....
Prawo już się realizuje, nie ma Trybunału Konstytucyjnego, Rzecznik
Praw Obywatelskich pozbawiony środków pieniężnych dogorywa,
Pełnomocnik do spraw rozwoju społeczeństwa  obywatelskiego
i równego traktowania to wydmuszka, prawo o prawie do demonstrowania
w trakcie realizacji itd

Nadszedł czas na sprawiedliwość, zabieramy przywileje komuchom.
Dezuzbekizacja, naród się ucieszy w końcu ktoś będzie miał mniej,
a naród będzie miał więcej bo przyoszczędzi się na niesłusznie pobieranych
emeryturach przez "katów narodu".

W założeniu ma to wyglądać tak, że w końcu tych którzy umacniali komunę
dotknie karzące ramię PiS,  w praktyce oznacza to tylko tyle, że:
" każdy, kto choć jeden dzień przepracował w Służbie Bezpieczeństwa PRL lub innych
 „organach totalitarnego państwa”, nie będzie miał prawa do policyjnej emerytury ani renty.
 Jego maksymalne świadczenie wyniesie 2 tys. zł brutto (emerytura) lub 1,5-1,7 tys. zł brutto
 (renta, renta rodzinna). Nie ma znaczenia, czy po 1990 r. funkcjonariusz został pozytywnie zweryfikowany i dalsze lata przepracował w służbach i policji niepodległej Polski."

Nie mam w swojej bliskiej rodzinie byłego funkcjonariusza, wojskowego
nie bronię tych co umacniali poprzedni reżim, tylko zastanawiam się
czy dla doraźnego interesu politycznego warto niszczyć coś takiego
jak szacunek do "praw nabytych".

Sprawa dotyczy jak na razie 32.000 tyś. funkcjonariuszy wśród nich są
oprawcy, ale i lekarze, pogranicznicy, maszynistki, strażacy, kierowcy itd.
Pani premier mówi o dokonującej się właśnie sprawiedliwości społecznej
i oczywiście mimochodem mówi o pół miliardowej oszczędności w budżecie,
bo przecież nie może być tak, żeby "ofiara" dostawała 800 PLN emerytury,
a "oprawca" dostawał 19 000 PLN emerytury.
Naród się zgodzi z taką logiką,  tylko żeby było sprawiedliwie to należałoby
to co jednym się zabierze to drugim dołożyć.
Należałoby tym którzy walczyli z komuną dołożyć i teraz to oni powinni
dostawać 19 000 PLN, a "komuchy" przymierać głodem za 800 PLN miesięcznie.

Czy naród byłby wtedy szczęśliwszy?
Można zaobserwować jak wadliwe jest takie myślenie, myślenie, że istnieje
coś takiego jak sprawiedliwość społeczna.
Pani Henryka Krzywonos otrzymuje specjalną rentę, za zasługi w obalaniu
komunizmu.
Dla jednych "obalaczy komunizmu" jest symbolem i nazywana jest
"tramwajarką solidarności" dla innych "obalaczy komunizmu"
jest lansiarą, pijaczką i pieniaczką.
Zatrzymała ten tramwaj czy nie?
Należy jej się specjalna emerytura czy nie należy?
Zabrać czy zostawić?
Na jakiej podstawie ocenić jej zasługi?
Należy się wysoka emerytura lekarzowi ze szpitala MSWiA, strażakowi po
szkole wojskowej, który gasił pożary przed 1990 rokiem, czy nie?

Można stracić rozum, czy jestem przyzwoitym człowiekiem
krytykując tych którzy chcą przywracać elementarną przyzwoitość
w naszej w końcu wolnej ojczyźnie?
Przecież sama widziałam z kuchennego okna jak z budynku UB
w czasie zamieszek stanu wojennego wybiegali ubecy i strzelali
gazem łzawiącym do demonstrantów, widziałam jak zomowcy
pobili chłopaka, oni powinni za to zapłacić.
Czy jest jednak możliwe po tylu latach wyłuskanie tych, którzy
to robili, czy przy okazji rykoszetem nie dostaną ci co po prostu
łapali złodziei, leczyli ludzi, gasili pożary, pilnowali granic ?

Piszę o tej sprawie nie w obronie "oprawców", ale w obronie
praw kardynalnych czyli w obronie praw nabytych.
Boję się państwa, które dla umocnienia władzy wykorzystuje
społeczeństwo wzmacniając fobie, zazdrość, frustrację i chęć odwetu.

Naród dostał chleb  (500+), teraz czas na igrzyska (dobić komucha)
niech poczują co to jest bieda.

                               A jak ocenić tego pana, jak ocenić to co robił kiedyś
                               i to co robi dziś dla PiS ?




PS.
Strasznie mnie wkurza jak siedzi młody trzydziestoletni w ciepłym
bezpiecznym studiu TV i mówi dwie bandy dogadały się przy okrągłym
stole i mamy to co mamy.
W stanie wojennym miałam dwadzieścia parę lat i wcale nie chciałam
ginąć za ojczyznę.
Czy gdyby nie było stanu wojennego, wojska ZSRR weszły by do Polski?
Może tak, może nie, a jeśli tak, to co by powiedział ten "młody gniewny polityk"
tym dwudziestoletnim, którzy by być może zginęli, gdyby te dwie "bandy"
się nie dogadały.
Wolę żyć niż nie żyć.

poniedziałek, 28 listopada 2016

Kogoś jednak lubię????

Nie lubię, nie lubię, nie lubię.
Nie lubię kiedy coś co działa zmienia się nagle i niezapowiedzianie.
Siadam chcę coś napisać na swoim blogu i nagle otrzymuję uprzejmy
komunikat, że w trosce o moją wygodę pan informatyk zmienił
ustawienia i teraz to już będzie tak fajnie, że ho, ho.
Wcale nie jest fajnie robię się nerwowa, znowu będę się jakiś
czas przyzwyczajać do nowego.
Nie lubię panów informatyków....

Tak samo nie lubię komunikatu na drzwiach sklepu, że jutro będzie
nie czynne ponieważ "Zmieniamy się dla Ciebie".
Już widzę siebie, jak szukam gdzie to masło, gdzie marchewka,
kurczaczek zabrali cebulę, robię się nerwowa na samą myśl o tym,
że kiedy już się przyzwyczaję, że masełko po lewej stronie od wejścia
to za miesiąc dwa masełko zniknie i objawi się po prawej od wyjścia.
Wyjścia nie ma trzeba z tym żyć, rozumiem, ktoś wymyślił, że po
"Zmianie dla mnie" kupię więcej, ale ja nie kupię więcej bo na mnie
takie sztuczki nie działają, ale może na innych działają?
Nie lubię speców od psychologii sprzedaży....

Jak marudy to marudy.
Nie podoba mi się nowy sarkofag pary prezydenckiej.
Przyzwyczaiłam się do starego, miał ładny bursztynowy
kolor, w sumie nie pasował do mrocznej krypty, ale przyzwyczaiłam
wzrok i jakoś to znosiłam.
I proszę zrobili nowy, w sumie taki zwykły marmurowy, litery
pozłacane, pospolite jak na większości cmentarnych pomników.
Trzeba się przyzwyczajać od nowa.
Zaletą nowego sarkofagu jest to, że będzie go można otworzyć w razie potrzeby?
W razie potrzeby? Jakiej potrzeby?
Czy chodzi o dochówek, czy o kolejną ekshumację?
Praktyczny ten nowy sarkofag, ale mi się nie podoba.
Nie lubię no właśnie kogo? Pana kamieniarza?
Nie, raczej nie lubię tego dla którego w "razie potrzeby" się otworzy.....

Jako drobni przedsiębiorcy od dziesiątek lat po raz pierwszy
nie wiemy w jakiej wysokości będziemy płacić podatki
w przyszłym roku.
Przyzwyczailiśmy się już do tego co jest, ale po licznych zapowiedziach
wypatrujemy nowości jakie szykuje "dobra zmiana".
Będzie wyżej, niżej, a może tak samo.
Od jakich obrotów będzie się płacić podatek VAT.
Jaka będzie kwota wolna od podatku.
Nowy rok zbliża się, a nikt nic nie wie.
Generalnie nie lubię niespodzianek, nie lubię być zaskakiwana.
Wolę wiedzieć wcześniej, że gość przyjedzie za dwa dni, a nie tak
jak mi się już zdarzyło.
Ktoś puka do drzwi, ja pytam "kto tam" i słyszę "eta my".
I cóż za "radość" w drzwiach stoi czteroosobowa rodzina z ZSRR
z furą walizek, a w nich towarek do szybkiego upłynnienia.
To taka dygresja, dobra nie lubię ministra finansów, mam wrażenie,
że pan Morawiecki sam nie wie czego chce.

Żeby nie było, że nikogo nie lubię, to muszę przyznać, że może
nie aż tak żebym polubiła, ale się wczoraj wzruszyłam jak pan
wicepremier Gliński stwierdził, że to co się dzieje w TVP
to "dom wariatów".
Jestem skłonna wybaczyć mu, że zauważył to dopiero wtedy,
kiedy dziennikarze TVP czepili się jego żony.
Generalnie rzecz ujmując żyjemy w zwariowanych czasach.

"Podczas wizyty w szpitalu psychiatrycznym gość pyta ordynatora jakie kryteria stosują, 
  aby zdecydować czy ktoś powinien zostać zamknięty w zakładzie czy nie.
Ordynator odpowiedział:
- Napełniamy wannę, a potem dajemy pacjentowi łyżeczkę, kubek i wiadro 
  i prosimy, aby opróżnił wannę.
- Aha, rozumiem - powiedział gość - normalna osoba użyje wiadra, 
  bo jest większe niż łyżeczka czy kubek.
- Nie - powiedział ordynator- normalna osoba wyciągnie korek.
  Woli pan łóżko przy oknie?"

Przyznaję, ja też pomyślałam o wiadrze...

               Zadziwiona Kurodoma.

PS.
A dlaczego mnie tak długo nie było, to opisuje na moim drugim blogu
Friganka.

czwartek, 17 listopada 2016

Złudzenie optyczne....

Mija rok rządów prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Czas podsumowań.

Myślę, że podsumowywać można na dwa sposoby,
po okładce i po tym co w środku.
To tak jak z czekoladą kupujemy bo na opakowaniu
widzimy czekoladową, głęboko brązową, apetyczną,
cudownie aksamitną zapowiedź "nieba w gębie" na sam widok
następuje intensywny ślinotok i musimy.,.
Przychodzimy do domu i pierwszy kawałek włożony
do ust rozczarowuje, okazuje się, że czekolapodobny
wyrób jest słodki do obrzydzenia i nie ma nic wspólnego
z pamięcią czekolady, którą moja mama kupowała
w przyfabrycznym kiosku - nazywało się to złom czekoladowy.
Czekolada była gruba,  twarda, gorzkawa i taka czekoladowa.

Podobnie jest z rządami prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Patrząc na okładkę kupiłabym, ale jak zajrzę do środka
to już nie.

I tak ludzie Jarosława Kaczyńskiego to:
Pan prezydent Andrzej Duda jest młody, ładnie się uśmiecha,
ma ładną milcząca żonę tylko, że jest prezydentem malowanym
nic nie znaczy wykonuje polecenia prezesa.
Ma zaletę nie do przecenienia - niezwykłą sprawność w posługiwaniu
się długopisem.

Pani premier, bardzo ładnie się prezentuje, gustowne garsonki,
stylowe broszki i przemawia bez kartki tylko, że jest premierem
malowanym nic nie zależy od niej jest atrapą, rządzi prezes.

Wicepremier Morawiecki, teoretycznie jest samodzielny w sprawach
gospodarczych, prezes nigdy nie czuł się dobrze w temacie gospodarki.
Co prawda wymyślił i wyegzekwował 500+, ale pieniądze na to musi
znaleźć minister Morawiecki, minister Szałamacha nie podołał.
Prezes Kaczyński dał rok Morawieckiemu, nie podoła to znajdzie się
kogoś innego. Polecenie wydane - wykonać.

Minister edukacji - z determinacją godną lepszej sprawy stara się
zrealizować sentymentalne marzenie prezesa o ośmioletniej szkole
podstawowej i czteroletnim liceum.
Czy to jej samodzielna decyzja nie sądzę.

W zasadzie, każdy minister pracuje na umowę - zlecenie, które
podpisuje prezes Jarosław Kaczyński.
Wszyscy oni pracują na tzw. śmieciówkach i w każdej chwili
mogą wylądować na bruku, ale jeśli będą posłuszni to mogą
tak jak minister Szałamacha stracić twarz, ale zyskać intratną
posadę.

Wydaje się, że jedynie minister Antoni Macierewicz jest samodzielny
w podejmowaniu swoich decyzji.
Minister MON jest potrzebny prezesowi do podtrzymywania mitu smoleńskiego,
a prezes PiS jest potrzebny ministrowi MON do - no właśnie do czego?
Powiem tak niedługo minister Macierewicz będzie miał pod swoją
komendą ok.50 000 młodych, zdeterminowanych, patriotów, do czego
mu potrzebna ta armia, życie pewnie dopisze ciąg dalszy tej historii...

Patrząc z punktu widzenia sympatyka obecnego rządu, widzę
kompetentnych, uroczych ludzi, którym chce się zmieniać Polskę
na lepsze.
Widzę zadowolonych młodych ludzi, którzy co miesiąc inkasują
500 PLN na dzieci, którzy jak cierpliwie poczekają będą mieli
gdzie mieszkać.
Widzę uśmiechniętych emerytów, którzy nie muszą już płacić za leki.
Widzę wspaniałą patriotyczną młodzież demonstrującą 11 listopada
i nie boję się o przyszłość mojej ukochanej ojczyzny.
Dobra to widzę jak oglądam "okładkę", a co w środku?

Co "dobra zmiana" wniosła w moje prywatne życie :
Najbardziej skorzystała moja teściowa lat 78, która nie będzie płaciła
za jeden lek na cholesterol, ulga bardzo oczekiwana, będzie
miała istotny wpływ na nasz budżet domowy.

I to w zasadzie jedyna "dobra zmiana", która dotyka mnie w sposób
namacalnie materialny.

Jak na razie Jarosław Kaczyński zajęty jest rozdawnictwem i niszczeniem
wszystkiego co ma w jakikolwiek zawiązek z poprzednikami, więc  pomysły
"ułatwiające" działalność dla małych i średnich przedsiębiorstw
na razie nie są wprowadzane w czyn, dzięki ci o Wszechwiedzący
chociaż za to.

Co prawda trochę mi ścierpła skóra, kiedy rządzący Polską
Jarosław Kaczyński raczył się wypowiedzieć, że brak inwestycji
jest spowodowany tym, że przedsiębiorcy związani z poprzednią
władzą celowo wstrzymują inwestycje, ale naczelnik nie uszczegółowił
ewentualnych kar jakie mogą być nałożone na tych przedsiębiorców
którzy nie chcą zarabiać i inwestować.

Jak się prowadzi działalność to trzeba umieć liczyć, liczę więc :
- 500 + na dziecko - 2017 rok 22, 5 mld PLN.
- stworzenie obrony terytorialnej - 3, 6 mld PLN.
- 4 000 PLN za urodzenie chorego dziecka.
- obniżenie wieku emerytalnego - 2, 7 mld PLN.
- odszkodowania dla rodzin smoleńskich - górna granica nie istnieje.
- Przekop Mierzei Wiślanej - 2 mld PLN.
- reforma edukacji, teoretycznie ma nic nie kosztować ?
- kościół katolicki - na utrzymanie stosunków państwa z Kościołem i związkami
                                wyznaniowymi 160 mln PLN + 170 mln na dni młodzieży,
                                4 mln na Centrum Opatrzności Bożej, ok 40 mln PLN na kościół
                                 toruński i to jeszcze nie koniec...
Itd, itd, itd....
To taki bardzo zgrubne rachunki, wesołe rozdawnictwo trwa i nic nie zapowiada,
że nastąpi chwila refleksji po stronie rządzącego Polską Jarosława Kaczyńskiego.

Natomiast refleksja po stronie dających/przedsiębiorców nastąpiła szybko,
duża grupa płacących podatki ucieka z działalnością do krajów ościennych.
Więksi przestają inwestować, wiem z pierwszej ręki, że przetargów brak,
ci co mogą wstrzymują się z wydawaniem pieniędzy.
Wiara w to, że w 2017 roku ruszą inwestycje, bo UE dokona nowego rozdania
środków jest złudna, jeśli nawet UE da, to proces ogłaszania przetargów
trwa, potem jest czas na protesty.
Powiem, tak,  gospodarczo, inwestycyjnie hamujemy i zaczynamy być w
"czarnej .....", wizerunkowo jesteśmy w jeszcze "czarniejszej ......",
otoczenie geopolityczne "czarna ...".

Mam jednak receptę na czarnowidztwo, uwaga bierzemy do ręki pilota
od TV włączamy 1 program TVP  i nagle widzimy Polskę wielką, zasobną,
kolorową i taką radosną jak nigdy wcześniej nie była, i świat staje się bardziej
przyjazny - złudzenie optyczne?

Czekam teraz pokornie na karę w postaci podwyżki podatków, bo gdzie rząd
poszuka dodatkowych pieniędzy? Z doświadczenia wiem, że poszuka u tych,
których ma pod ręką - mali i średni, mniej i bardziej zaradni "dobra zmiana"
jest tuż, tuż....


PS.
Uwielbiam filmiki "Tato, Tato, Tato".

sobota, 12 listopada 2016

"Młodość przychodzi z wiekiem(...)"

Gdyby ludzie na co dzień używali więcej poezji,
a mniej pięści, jaki byłby świat?

PS
Muzyka Cohena, tekst Poniedzielskiego - piękne słowa.

piątek, 11 listopada 2016

SALUT MISTRZU !!!

Co za rok, odchodzą...

Kiedy pomyślę, który piosenkarz z  mojej dwudziestoletniej
młodości był na pierwszym miejscu to na pewno
był to Mercury z Queen, a zaraz za nim Leonard Cohen.

Poznałam ich dość późno, bo w moim domu słuchało
się na co dzień Łazuki, Karin Stanek, Gniatkowskiego,
Grzesiuka... i od czasu do czasu Niemena.
Mercury, którego usłyszałam u koleżanki z liceum
to było jak cios między oczy, zauroczenie pozostało
do dziś.

Cohena pokazał mi Wspaniały, posłuchałam i wsiąkłam.
O ile Mercury, to był niesamowity głos, teatralność gestów,
o tyle Cohen to był tekst, a potem muzyka.
Ktoś powiedział, że Płyty Cohena powinny być sprzedawane
w komplecie z brzytwą.

A teraz wyznanie osobiste, mam w łazience stary magnetofon
i mam dwie kasety z nagraniami Cohena.
Od czasu do czasu funduję sobie relaks w oparach sosnowego
olejku i oparach...



                                                 SALUT MISTRZU !!!



środa, 9 listopada 2016

Wg mnie przegrały kobiety....

Politykę w USA obserwuję z pozycji kompletnego laika.
Nie powiem że jestem jakoś straszliwie zaskoczona tym,
że Amerykanie wybrali sobie takiego prezydenta jakiego
wybrali.
Tak sobie myślę przekornie, że ponieważ Ameryka jest wielka
i wszystko w Ameryce jest wielkie to Amerykanie wybrali
sobie prezydenta z wielką czupryną, wielkim uśmiechem.
wielkim kontem, wielkimi planami i wielkim palcem wskazującym.

Z mojej perspektywy powiem tak, Ameryka sobie poradzi.
Wygrana Trumpa dla mnie znaczy przegraną kobiet nie tylko
w Ameryce, ale na całym świecie i nie dlatego, że przegrała
Hillary Clinton, ale ze względu na to co zobaczyłam podczas
kampanii wyborczej.
W USA wygrał facet, który głośno wyraził swój stosunek
do kobiet i werbalnie, i "manualnie".
Wygrał facet, który zapowiedział powrót do tradycyjnych
amerykańskich wartości (mam alergię na słowa "powrót do
tradycyjnych wartości", kojarzą mi się nieodłącznie z pretensjami,
że zupa była za słona).

Wygrał facet, w którego tle stoi żona jak lalka i córka jak lalka.
Kiedy ja widzę i słyszę "białego" mężczyznę, który nie umie
utrzymać rąk przy sobie na widok atrakcyjnej kobiety, który mówi
o powrocie do tradycyjnych wartości to się mocno boję o
równouprawnienie i pozycję kobiet w społeczeństwie.
Pierwsze analizy wskazują, że Trumpa poparli "biali"
mężczyźni z prowincji...

To co napisałam to jest moje subiektywne, nieobiektywne,
nieeksperckie zdanie i z tej pozycji będę dalej patrzeć
na świat, który powoli staje na krawędzi.
Ja mam potężny lęk wysokości i z tego powodu bardzo
nie lubię stawać na krawędzi.

                                 Zadziwiona Kurodoma.

PS
Niedobrze mi się zrobiło.
Jeśli to co tu piszą jest prawdą to mam mdłości.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Efekt Mandeli....

Mam pytanie jak brzmi pierwszy wers naszego hymnu?
Może odpowiedź na to pytanie pozwoli na większe zrozumienie
tego co się dzieje w naszym pięknym kraju i nie tylko...
Odpowiedź na końcu wpisu.

Oglądam naszą obecną rzeczywistość i zadaję sobie pytanie
jak to się dzieje, że połowa Polaków widzi, że PiS podnosi
Polskę z kolan, natomiast druga połowa Polaków widzi,
że PiS doprowadza pomału Polskę  do stanu "na klęczkach"?

Kto mnie czyta wie, że ja raczej należę do tej drugiej
połowy Polaków.
Myślę sobie może ja żyję w innej rzeczywistości?
Może nie dowidzę i nie dosłyszę.

Nie chciałabym wyjść na osobę odrealnioną, ale tak
mi się układają fakty.
Ja i połowa narodu polskiego widzi i słyszy  co innego
niż druga połowa społeczeństwa.

Np. Ja słyszę i widzę, że Antoni Macierewicz szuka dowodów
na zamach w Smoleńsku i pomimo starań nie może ich znaleźć,
druga połowa społeczeństwa widzi i słyszy, że dowody są
nie podważalne i wystarczy tylko dokonać ekshumacji
ofiar i "laska dynamitu" odnajdzie się na pewno.

Ja widzę i słyszę, że PiS chce mieć po prostu swoich sędziów w TK,
inni widzą i słyszą, że PiS naprawia TK  z determinacją, dla dobra narodu.

Ja widzę i słyszę, że przekupywanie kobiet, żeby rodziły
dzieci chore i uszkodzone jest jak powiedziała jedna
z dziennikarek "monetyzacją moralności i prawa do wyboru"
inni widzą, że jest to pomoc dla kobiety w potrzebie?

Ja widzę i słyszę, że prezes Kaczyński mówi i realizuje
"kto nie z nami ten przeciwko nam" nie daruje żywym,
ale też i umarłym.
Prezes Polski wychodzi w trakcie proklamowania w sejmie
uchwały o zasługach Andrzeja Wajdy.
W uchwale sejmu nie wymienia się tytułu filmu Wajdy
"Wałęsa człowiek z nadziei",
Inni widzą w tym geście "wodza"  potwierdzenie swojego spojrzenia
na postać reżysera, którego antypolskość widać w całej jego
twórczości.
itd.

Nosz kurczaczek, dwie rzeczywistości? Dwie Polski?
I kiedy już myślę oszalałam, a może żyję w szpitalu
psychiatrycznym, tylko jako szalona nie zdaję sobie
z tego sprawy, na pomoc przychodzi mi brat google.
Dobra to jak jest z tym pierwszym wersem naszego hymnu?

"Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy"?
czy
"Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy"?

Jak powinniśmy śpiewać?
Okazuje się, że duża część Polaków jest przekonana, że należy
śpiewać "póki", a inna część "kiedy".
Ktoś zadał pytanie w internecie, która wersja jest prawidłowa
i się zaczęło, wyzywanie, dowodzenie, że "póki" tylko "póki",
a tu niespodzianka w rękopisie Wybickiego stoi jak byk "kiedy".

I tu dochodzimy do sedna, sprawę różnego widzenia rzeczywistości
można wytłumaczyć efektem Mandeli.
Cytuję:
"Jeśli jesteś przekonany, że coś nazywało się kiedyś inaczej albo wydarzenia
czy filmy miały inny finał, prawdopodobnie dopadł cię "efekt Mandeli.
To jedna z najoryginalniejszych teorii spiskowych. Opiera się na relacjach ludzi,
którzy twierdzą, że pamiętają alternatywną wersję dziejów i są przekonani,
że niektóre rzeczy potoczyły się lub nazywały inaczej.
Winna temu ma być równoległa linia rzeczywistości, która wcina się w naszą
albo ktoś, kto w ramach tajnego eksperymentu ingeruje w naszą czasoprzestrzeń…"
Podaje link do bardzo ciekawego artykułu z którego pochodzi cytat:
Artykuł o efekcie mandeli.

Podsumowując, dobrze jest zracjonalizować to co się widzi i słyszy,
następuje wtedy ulga, że chyba nie zwariowałam tyko żyję wraz
z niemałą częścią społeczeństwa w rzeczywistości równoległej.


PS
Sprawa prawidłowego śpiewania hymnu spowodowała dotarcie do prawdy
o efekcie Mandeli, przyznaję, że ja też śpiewałam "póki", także sposób
śpiewania polskiego hymnu w żaden sposób nie określa przynależności
do którejkolwiek z równoległych polskich rzeczywistości.
Najłatwiej określić w jakiej polskiej rzeczywistości ktoś żyje
jest zadanie swojemu rozmówcy np takiego pytania.
- czy oferta 4000 PLN za donoszenie i urodzenie ŻYWEGO dziecka
(za martwe dziecko nie zapłacą) mieści się w kanonach humanistycznego
podejścia do człowieka?
Bo ja uważam, że kobieta to też człowiek, a heroizm i godność nie ma ceny,
szczególnie w świetle doniesień medialnych o kobiecie, która urodziła
martwe dziecko w szpitalu na podłodze bez pomocy kogokolwiek
z personelu oddziału ginekologiczno-położniczego.
Kiedy usłyszałam po raz pierwszy o tej historii nie wierzyłam, teraz słucham
konferencji prasowej dyrektora szpitala, który potwierdza wersję pacjentki
i dalej nie mogę uwierzyć w to co słyszę.....

                                 Zadziwiona Kurodoma.

piątek, 28 października 2016

Nowa TV...

Coraz więcej młodych ludzi nie ma tradycyjnej TV.
Mój najstarszy potomek nie ma kablówki, ani anteny do odbioru
TV naziemnej.
Średni i najmłodszy w zasadzie w ogóle nie oglądają tradycyjnej TV.
Ich środowiskiem naturalnym jest internet.

Ja, jestem zwierzę medialne, a ponieważ zwierzę ze mnie nie młode,
siłą przyzwyczajenia korzystałam dotąd z TV tradycyjnej, ale też mocno
zaczęłam korzystać z internetu.
Mam potrzebę konfrontowania informacji, nigdy nie uwierzę zanim nie
sprawdzę w kilku źródłach.

Od pewnego czasu w zasadzie od ostatnich wyborów miałam wrażenie,
że podstawowe programy informacyjne przestały zachowywać nawet
szczątkowe pozory przyzwoitości.
Zachowanie np TVN 24, miało istotny wpływ na wygraną PiS.
Przyłączenie się do nagonki na Bronisława Komorowskiego, oczywiście
w aksamitnych rękawiczkach, brak nagłaśniania tego, że PiS poprzez
hejt w internecie, zakłamuje rzeczywistość, pozbycie się dziennikarzy
o wyrazistych poglądach sprawiło, że hasło o "Polsce w ruinie" zaistniało
i dało zwycięstwo "dobrej zmianie".

Jak duży wpływ ma TV Kurskiego na umysł ludzki widzę na co dzień.
Prababcia, która z nami mieszka ogląda tylko TV Kurskiego, założyliśmy
jej antenę do odbioru TV naziemnej, bo ona bez TVP 1 nie wyobraża
sobie życia. To siła przyzwyczajenia i rytuał, musi codziennie obejrzeć
"Wiadomości".
Słucha i wchłania, a potem pyta mnie "czy ten pan/pani (Kaczyński, Ziobro,
Szydło itp) to dobry czy zły".
Ja mówię, że zły, prababcia przytakuje, ale i tak wie swoje.
Dla niej Ziobro i Duda to przystojni mężczyźni....

Zauważyłam, że powoli weszłam w nową epokę - epokę TV internetowej.
Pojawiła się codzienna porcja inteligentnej TV na żywo "Onet rano".
Wyałtowani z różnych redakcji i telewizji dziennikarze, pojawili się w internecie.
Ciekawe rozmowy  z ciekawymi ludźmi w mobilnym studio - samochodzie.
Możliwość odtworzenia w każdej chwili nieobejrzanego programu.
Do tego dochodzi bogactwo filmów, muzyki na you tube i nie tylko.

Wspaniały podłączył porządny komputer do telewizora i weszliśmy
w epokę telewizji na żądanie. tzn oglądam co chcę i kiedy chcę.

Zastanawiam się na jaki jeszcze przełom technologiczny się załapię
i czy mu podołam?

Zbliża się 11 listopada, wg ministra Błaszczaka KOD dokona prowokacji.
Ma rację bo przecież KOD to grupa prowokatorów, ludzi 50+ w futrach, którzy
z uśmiechem na ustach są w stanie sprowokować patriotyczną część
Polaków 20+, którzy to będą maszerować tupiąc glanami z zapalonymi racami
i nie tylko w ręku, pieśnią patriotyczną na ustach i empatią dla myślących
inaczej w sercu...
Są bez szans wobec prowokatorów z KOD, a niech jeszcze pojawią
się ubrane na czarno kobiety z parasolkami, mają chłopaki przechlapane.

Tyle się dzieje ostatnio wspomnę tylko, że wyjątkowo niesmaczne?
Nie, wyjątkowo ohydne jest nie liczenie się ze zdaniem rodzin smoleńskich,
które nie chcą ekshumacji swoich najbliższych.
Mogę się zgodzić, że "grzebnie" się w grobach tych ofiar, których rodziny
chcą i zgadzają się na to działanie, w porządku.
O tyle grzebanie w grobach bliskich tych rodzin, które nie zgadzają się
z tą decyzją szczególnie w okresie pierwszego listopada sprawia wrażenie
zemsty na rodzinach negujących działalność Macierewicza.

Data ekshumacji pary prezydenckiej już została ustalona, zgoda Jarosława Kaczyńskiego
została udzielona.
Po ekshumacji musi nastąpić ponowny pochówek, jaka będzie oprawa tej
uroczystości mogę się tylko domyślać.

Tak mi szkoda męża Szymanek-Deresz, który powiedział że on nie chce wiedzieć,
że on chce zachować obraz żony jaki zapamiętał kiedy ją poznał, kiedy brali ślub
i kiedy ją żegnał 10 kwietnia.
Obecni decydenci odbierają mu prawo do tej pamięci.
Mogę próbować zrozumieć tych, którzy chcą wiedzieć, chcą jeszcze raz przeżyć żałobę
i pogrzeb, ale oni tego chcą,  dlaczego jednak zmuszać innych do przeżywania jeszcze
raz traumy jeśli oni tego nie chcą?

Mam wrażenie, że prokuratura rozpętując dyskusję na temat ekshumacji tych co zginęli
w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem  na swój sposób postanowiła
uczcić tegoroczne święto Halloween, makabra.



PS
W ramach prywaty, przypominam, że ten blog jest taki bardziej polityczny.
Tych, którzy czują się zmęczeni tematyką zapraszam na Frigankę.

środa, 19 października 2016

Spłacamy, spłacamy i końca nie widać...

Ogłoszono wczoraj ustami prezesa Kaczyńskiego,
szeryfa Ziobro i politologa Jakiego, że zostanie
powołana komisja weryfikacyjna w sprawie dzikiej
reprywatyzacji w Warszawie.
Komisja będzie miała uprawnienia, krótko mówiąc
sądu, prokuratora i policjanta.

Bardzo piękna idea, rozliczyć tych którzy bezprawnie
odzyskali coś co im się nie należało i wyrzucili
ludzi z mieszkań, ale...
- Po pierwsze, w komisji będą zasiadali m.in politycy.
- Po drugie, komisja chociażby nie wiem jak się sprężała
  nie będzie w stanie zbadać wszystkich spraw.
- Po trzecie, co z innymi miastami w których kwitł podobny proceder.
- Po czwarte, po piąte, po szóste, po siódme, dlaczego
  żadna z dotychczas rządzących ekip nie doprowadziła
  do uchwalenia ustawy reprywatyzacyjnej i z tego
  co słyszę i widzę obecna władza też nie zaczyna
  od tego, żeby taka ustawa powstała.

W zasadzie powinnam popierać, cieszyć się i jak najbardziej
być za, dlaczego?

Kiedy rodzina mojego taty przyjechała w 1945 roku do Gdańska
dostali przydział na mieszkanie w kamienicy obok kościoła
Menonitów.
Przez dziesiątki lat mieszkali w lokalu komunalnym
należącym do miasta.
Nieszczęściem było to, że miasto miało plan, żeby w miejscu gdzie
stoi dom wybudować drogę.
W związku z tym w mieszkaniach nie robiono nic, nie wymieniano okien,
nie naprawiano dachu bo przecież budynek do wyburzenia...
Lokatorzy sami dbali o dom, wymieniali okna, unowocześniali
ogrzewanie, zrobili łazienki,  malowali klatki schodowe,
a przecież płacili czynsz.
Trwali tak prawie 60 lat.

Obok domu stoi kościół Menonitów, ponieważ w Gdańsku przedstawicieli
Menonitów nie było, kościół zasiedlili najpierw Ewangelicy,
potem pojawili się Zielonoświątkowcy.

W międzyczasie miasto zrezygnowało z planów budowy drogi.
Zaczęliśmy się interesować wykupem mieszkań.
Niestety okazało się nagle i bez żadnego uprzedzenia,
że właśnie dom nie należy już do miasta tylko do gminy
Zielonoświątkowców.
W ramach zwrotu majątku kościołom dom wrócił do "prawowitych właścicieli".

Zaczęłam drążyć temat i dowiedziałam się, że jakiś mieszkający
w USA potomek Menonitów na łożu śmierci przekazał
prawa do kościoła gminie Zielonoświątkowców.
Ci po odzyskaniu kościoła wystąpili o zwrot dwóch budynków,
które kiedyś należały do Menonitów i jeden z nich odzyskali, razem z lokatorami.
Od razu postarali się o wpis do rejestru zabytków i pozamiatane.

Zaczęłam chodzić do ratusza, do biur poselskich wszędzie słyszałam,
lokatorzy nie są stroną w sporze.
Sprawa mocno śmierdziała, miasto zbyt łatwo pozbyło się problemu
z remontem starego budynku oddając go w zasadzie bez sprzeciwu.

Pastor gminy Zielonoświątkowców zapewniał nas, że dopóki on tu jest
lokatorów nikt nie wyrzuci.
Nam to nie wystarczało, jedyne co mogliśmy zrobić to wynegocjować
warunki najmu, które zabezpieczały dożywotnie zamieszkiwanie przez
obecnych lokatorów.

Po przejęciu budynku jakieś 14 lat temu nowy właściciel zabezpieczył dach
i dokonał spisu z natury, żeby w razie zdawania lokalu nikt nie zabrał
zlewozmywaka.
Na pytanie o okna zarządca powiedział, że ich nie stać i jak mama
chce to może sobie wymienić, i koniecznie zgłosić.
Ogrzewanie, może sobie zmienić i koniecznie zgłosić, żeby w razie
zdawania lokalu pieca nie zabrała itd.

Reasumując repatriantka przyjechała do Polski z rodzicami, którzy nie chcieli
przyjąć rosyjskiego obywatelstwa mieszka w wynajmowanym,
niszczejącym mieszkaniu o które jej rodzina dbała przez całe swoje życie.
Płaci czynsz który zabiera jej 3/4 renty w zamian za to właściciel lokalu
nie zapewnia nic.

Jest tyle lat po wojnie, a nasze kochane państwo, nie potrafi podjąć decyzji.
Wiem święte prawo własności, ale czy nie powinniśmy sobie powiedzieć
tak, była wojna, był komunizm, jednym zabrano, innym dano innych zabito.
Może już czas na grubą kreskę w sprawie zwrotu mienia spadkobiercom
właścicieli i spadkobiercom spadkobierców?

Rozpatrując sprawę sprawiedliwości społecznej zadam takie głupie i naiwne
pytanie:
 "Jak długo wszyscy obecni podatnicy ich dzieci i dzieci ich dzieci będą
  spłacać roszczenia nie zawsze prawdziwie pokrzywdzonych?".

Tym razem czepiam się wszystkich ekip rządzących dotychczas,
nikt nie chciał załatwić raz na zawsze problemu powojennych roszczeń.

Kolejna komisja, kolejny cyrk, kolejne show i nośne hasło dla narodu:
                "Tylko my rozliczymy, ukarzemy, zlinczujemy..."
                                    A gdzie ustawa!!!!!!!!

Kiedy naród zrozumie, że spłaca, spłaca i końca nie widać...




poniedziałek, 10 października 2016

Reżyser - malarz Andrzej Wajda.

                         "Panie Andrzeju niech pan usiądzie,
                                 Nie jak usiądę to upadnę".

Andrzej Wajda nie żyje.
Piszę bo ta śmierć dotknęła... mojej polskiej duszy.
Ktoś czytając co piszę może powiedzieć, że nie lubię Polski,
nie lubię polskiego charakteru, że ciągle zadziwiona krytykuję
wszystko co się w Polsce dzieje.

Otóż ja mam polską duszę, romantyczną do bólu, kocham polskie krajobrazy,
z czułością podziwiam polską fantazję "ułańską", podziwiam zdolność
Polaków do sprzeciwu w sytuacjach beznadziejnych,
lubię polską literaturę, poezję, teatr.
Lubię słuchać polskich piosenek i w końcu uwielbiam
polskie filmy.

Co było w filmach pana Andrzeja Wajdy ważnego dla mnie?
Wszystko, było malarstwo, była poezja, był teatr i był
komentarz do tej rzeczywistości w której dany film powstawał.

To było kino epickie, ono malowało i opowiadało.
Andrzej Wajda powiedział do młodych chcących
robić filmy:
- pamiętaj o czym opowiadasz (współczesne filmy to często zlepek klipów).
- filmy dzielą się na ważne i nie ważne (obejrzałam setki filmów - ile pamiętam?).

Poza tym miał rękę do aktorów, bardzo jestem ciekawa jego ostatniego
filmu "Powidoki" i Lindy w roli głównej.
Z tego co czytam to film o niezależności artystycznej, być może
Wajda tym filmem chciał skomentować aktualną polską rzeczywistość.

Ja nie wiem czy jego śmierć coś znaczy dla młodego pokolenia, ale może...

Byłam na filmie "Ostatnia rodzina" , to film o Beksińskich, wyszłam
zachwycona nie tyle tematem co tym, że zobaczyłam polski film, przy
tworzeniu którego reżyser skorzystał z tradycji polskiej szkoły filmowej.
Aktorzy grają, scenografia majstersztyk.
Trochę brak tego o czym mówił Wajda - pociągnięcia opowieści,
ale wróciła mi wiara w to, że polska szkoła filmowa "jeszcze nie zginęła".

Artystycznie był świetny, ale był też z tych ludzi, których podziwiam,
którym zazdroszczę, był pasjonatem, miał pasję.
To są ludzie którzy żyją długo i padają w biegu.
Do końca w głowie rządzi młodość i tylko ciało w pewnym momencie
mówi dość....




niedziela, 9 października 2016

Komentarz do komentarzy...



Czytając Wasze wpisy pod poprzednią notką  przypomniały mi się
te "dyskusje po świt".

Wszystkie komentarze pod poprzednim wpisem
to głos ludzi dojrzałych i rozumiejących, że wolność to odpowiedzialność.
Wolność to zrozumienie, że jak napisała Jaskółka "rozumnie się ograniczam",
JA się ograniczam, ale to JA podejmuje tą decyzję.

Wolność  jak pisze ilenka50  to "paszport, który każdy ma w domu",
ale trzeba sobie zdać sprawę jak mądrze go wykorzystać.

Rację ma też PKanalia, że nie każdy człowiek chce korzystać z prawa do wolności
osobistej, ale bardzo chętnie ograniczyłby prawa innych.

Super podsumowała to BBM "wolność to prawo wyboru
i odpowiedzialność za własne decyzje".

Mój poprzedni wpis podzielony jest  na dwie części, w pierwszej części
mówię o tym, że grupa społeczna jest w stanie pogodzić się ( chociaż nie zaakceptować),
z istnieniem ograniczeń osobistej wolności, ale kiedy następuje brutalny zamach
na te "resztki prawa do aborcji", ludzie o różnych poglądach na sprawę
nie wytrzymują i idą razem demonstrować swój sprzeciw.
Czarny protest był naprawdę wielką sprawą bo pokazał,
że jest jeszcze w naszym kraju rzesza ludzi, którzy czują wolność
i potrafią postawić granicę dla samoograniczania się w imię spokoju społecznego.
Szczególnie cieszy to, że w proteście wzięło udział tak dużo
młodych ludzi.

To tyle jeśli chodzi o pragmatyczne podejście do tematu życia w poczuciu
osobistej wolności -  jednostki w grupie społecznej.

Ale.. jest jeszcze coś takiego jak refleksja nad uczuciem wolności totalnej.
Mogę mówić tylko w swoim imieniu, że są momenty, kiedy ogarniam
wzrokiem piękno przyrody, biorę głęboki oddech i ogarnia mnie na moment
uczucie bycia częścią praw niezmiennych, którymi rządzi się wszechświat.

To są momenty... stoję w kuchni przy zlewie coś tam mieszam i spojrzę
w niebo po którym płyną chmury, albo wieczorem lśni księżyc i wtedy
na moment pojawia się to uczucie/poczucie totalnej wolności, które nie ma
nic wspólnego z pragmatyzmem i samoograniczaniem się w imię dobra
wspólnego.






Myślę, że wychowując młodego człowieka ważne jest uczenie go pragmatycznego
podejścia do kwestii wolności jednostki.
Dobrze jest kiedy młody człowiek zaczyna rozumieć, że "wolność to odpowiedzialność",
ale równie ważne jest wyrabianie w nim osobistej wrażliwości.
To drugie jest trudne i wymaga popychania młodego człowieka w stronę
doceniania piękna przyrody, ale i... kultury.

Dlatego tak ważny (choć trochę niezauważony) był wczorajszy protest ludzi kultury
przeciwko cenzurze m.in w teatrze.
Każda władza totalna próbuje dokonać zamachu na wolność kultury,
założyć knebel cenzury.
Władza totalna zdaje sobie sprawę, że człowiek wrażliwy nie pozwoli
na ograniczanie swojej i cudzej wolności ponad miarę wytrzymałości.

sobota, 8 października 2016

Wolność - słowo mit....


"Kobiety są cywilizacją życia, bo one to życie dają".

Tak Barbara Labuda u Kuźniara w TV ONET, skomentowała zrzuty,
że w "Czarnym proteście" brały udział kobiety popierające cywilizację śmierci.

Jestem taka dumna z dziewczyn, tych młodszych,
tych starszych i tych najstarszych, ale szczególnie z tych młodych.
Kobiety zaprotestowały z rozmachem i chwilowo odniosły
zwycięstwo.

Słucham obecnie rządzących jak próbują zgrabnie wybrnąć z nie zgrabnej
sytuacji, wychodzi im raz lepiej raz gorzej.
Nie wnikam czy partia PiS jest zwolennikiem zaostrzenia ustawy
antyaborcyjnej, czy nie  na tę chwilę próbowali "przegiąć" i przegrali.

Na demonstracji i po za nią padło tak wiele słów o prawie do wyboru.
Sprzeciw połączył kobiety dla których obecny "kompromis aborcyjny"
jest dobrym rozwiązaniem i te które walczą o liberalizację przepisów
dopuszczających aborcję.
Jak to się dało pogodzić, w kraju gdzie zgoda jest wartością na wyginięciu ?

Twórcy IV RP mówią mi, ze dopiero teraz Polska staje się wolnym, suwerennym
państwem i przez to ja jako jednostka też będę wolna i suwerenna.
To nie prawda, kiedy jakakolwiek "władza" zaczyna za mocno ciągnąć
linę w jedną stronę, druga strona zaprze się mocno i będzie trzymać
i będzie ciągnąć w swoją stronę... i tak jest dobrze.
Świat jeszcze istnieje dzięki temu, że ludzie utrzymują w jakiej takiej
równowadze ten balans.

Każdy człowiek marzy o WOLNOŚCI.
Kiedy pytam sama siebie co to jest WOLNOŚĆ, kiedy myślę - w którym momencie
życia byłam tak naprawdę wolna, tą mityczną upragnioną wolnością?

Nie umiem odpowiedzieć.
Człowiek z chwilą narodzin wpada w UKŁAD, otwiera oczy, wydaje
pierwszy krzyk i w tym momencie wpada w "niewolę" układu rodzinnego,
społecznego, państwowego, światowego...

Sztuka przeżycia i niezwariowania polega na ciągłym balansowaniu
i dokonywania wyborów na poziomie rodziny, na poziomie grupy społecznej
w której żyjemy, na poziomie państwa, na poziomie świata.

Zdaję sobie sprawę, że Świat, Polska, Gdańsk, moja rodzina nigdy nie będzie
taka idealna jak sobie wymarzyłam, bo nie jestem jedynym żyjącym człowiekiem
na ziemi i są inni bliscy mi i dalecy, którzy też mają prawo do realizacji swoich
poglądów, marzeń, pragnień być może sprzecznych z moim myśleniem.
Dlatego dla mnie wyższą wartością jest walka o równowagę niż walka
o mityczną wolność jednostki.

Wielu się ze mną nie zgodzi i powie, że trzeba walczyć o swoje racje.
Trzeba walczyć o wolność!
Tak przyznaję, że przychodzi taki moment, kiedy stwierdzam, że
nie mogę się już posunąć ani o milimetr, że już nie ma miejsca
na "kompromis".
To właśnie był ten moment "Czarny protest" pokazał obecnej władzy,
że nie ma zgody (ludzi o różnych poglądach na to kiedy zaczyna się życie),
na przeciągniecie liny za bardzo w jedną stronę.
Tylko, że ten protest to nie była walka o wolność wyboru, bo takiego
w obecnej ustawie nie ma.
To było okazanie niezgody na zepchnięcie przez obecnie rządzących
większości społeczeństwa z liny na której wszyscy balansujemy.

A wolność, kiedy człowiek ma poczucie wolności?
Mogę mówić tylko za siebie, wolność to stan ducha, to mgnienie,
to te chwile, nad jeziorem, na pomoście, kiedy wiatr rozwiewa włosy,
a ja tak po cichu mówię:
"  Tyś jest jezioro moje ja jestem twoje słońce,
    światłami ciebie stroję, szczęście moje szumiące.
    Trzciny twoje pozłacam. Odchodzę. I znów wracam (...)



Albo wtedy, kiedy stoję na górze, a wokół mnie rozpościera
się niesamowity widok lasu.


Albo wtedy kiedy patrzę w  niebo pełne gwiazd.


Tylko wtedy, kiedy jestem sam na sam z naturą czuję te odrobinę
wolności, wtedy czuję się częścią wszechświata i praw, które są nie zmienne
i na które żadna władza nie ma większego wpływu.


W każdej innej chwili jesteśmy częścią układu i czy nam się
to podoba czy nie musimy balansować na linie i chronić względną równowagę.

Ja nie jestem wyznawcą tego co było, ja nie jestem wyznawcą tego co jest.
Ja cenię równowagę i występuję przeciwko zawsze, kiedy któraś ze stron
za mocno ciągnie kołderkę na swoją stronę, a tak jest teraz.

Czy nie macie wrażenia, że Polska zaczyna przypominać
wielkiego dziecięcego bąka?


Kręcimy się coraz prędzej, od ściany do ściany.
Jeszcze z impetem, ale los bąka jest przesądzony, z czasem wytraci
impet i co dalej...

czwartek, 29 września 2016

No i fajnie ?


                                         Zaśpiewał o wszystkim o czym  chciałam napisać.

wtorek, 20 września 2016

Rozumiem ?

Pogoda nie odpuszcza, słońce świeci, więc jeździmy na rowerach,
a jak jeździmy to zdarza się, że się zadziwimy.
W tym roku nie byliśmy na jakimś dłuższym wyjeździe
wakacyjnym, nawet nas nie ciągnęło.
Miałam ciche marzenie, żeby - może odwiedzić Bieszczady,
ale to tak daleko....
Podczas ostatniej wyprawy rowerowej na gdyńskie lotnisko,
Bieszczady przyszły do nas.
Po drodze tuż za gdańską obwodnicą na wysokości Gdyni,
zadziwiły nas takie widoki.


Zdjęcie z telefonu jest nijakie, ale wierzcie mi widok oszołamia.
Trójmiejskie lasy są piękne, wąwozy, wzgórza, doliny, mnóstwo
szlaków rowerowych i pieszych.

Objechaliśmy lotnisko dookoła, na samym lotnisku nic się
nie dzieje, jedziemy sobie wzdłuż płotu po ładnej ścieżce
rowerowej, pustki, żadnych domów i nagle widzimy
jakiś słupek, koło niego palący się znicz i kwiatek.


                                                 Instalacja stoi przy bramie w szczerym polu.


Mówię do Wspaniałego, chyba ktoś tu zginął? Może na motorze,
albo jakiś rowerzysta wpadł na jeża, czy jakoś tak ?
Musiałam poczytać i ....dobra o ile intencję upamiętnienia
pewnego wydarzenia mogę zrozumieć, to idei palenia
znicza pod słupkiem nie pojmuję (ktoś musi codziennie przyjeżdżać
 zapalać znicz i podlewać kwiatki).
Dobra, zgaduj zgadula, na czyją cześć został postawiony słupek?

Żeby nie było za łatwo, to jeszcze jedna zagadka.
Co to jest?


Dla ułatwienia zapodaję, to jest pomnik.
Odpowiedzi na obie zagadki na dole notki.

A w polityce? Tyle się dzieje, ojej, ojej.
Fajna akcja partii Nowoczesnej, "#misiewicze", czyli zbieramy
informacje o wszystkich "Tłustych misiach" powiazanych z PiS,
zatrudnionych w ostatnim czasie w spółkach skarbu państwa przyniosła
skutek.
Wczoraj kładłam się spać z obrazem skrzywdzonego pana
Misiewicza, który to dzielnie zwrócił się do ministra Macierewicza
o zawieszenie go w obowiązkach na czas wyjasnienia i oczysczenia się
z zarzutów jakie stawiają mu "niedobrzy dziennikarze".
Minister przychylił się do prośby swojego niedawno odznaczonego
złotym medalem za zasługi dla obronności kraju współpracownika
i zawiesił go w obowiązkach, ale nie wycofał z rady nadzorczej polskiej
grupy zbrojeniowej.

Wstaję rano i oto zaskakuje mnie obraz śpiących na podłodze ministerstwa
zdrowia pielęgniarek.
Zaczęło się rozliczanie PiS z obietnic wyborczych.
Panie pielęgniarki stwierdziły, że zostały potraktowane przez ministra zdrowia
Konstantego Radziwiłła w sposób "uwłaczający".
Oczywiście nie omieszkały stwierdzić, że ich trudna sytuacja to wynik
rządów PO - PSL.
Potem następują żale, że pani premier Szydło nie chce z nimi dialogować,
że minister zdrowia ich nie szanuje, a przecież obiecywali....

To na razie taka delikatna rozgrzewka, PiS naobiecywał, mijają kolejne
miesiące rządów prawych i sprawiedliwych , apetyty obywateli "Najjaśniejszej"
rosną, 500+ spowszedniało stało się zwykłym świadczeniem, które należy się
Polakom "jak psu kość" i teraz obywatele będą żądać więcej i więcej.

Dobra nie będę kopać leżącego.
Nie jeszcze kopnę, bo jak tu się nie zadziwić, kiedy słucha się informacji,
że po niespełna roku rządów PiS, tenże PiS będzie kontrolował, władzę PiS,
w sensie, że PiS skontroluje ministrów przypominam z PiS, czy umieszczeni
w spółkach skarbu państwa działacze z PiS są kompetentni i nie są kolegami,
krewnymi, przyjaciółmi tych ministrów z PiS.
Piszę nie zrozumiale?

To jeszcze dopiszę, że zadziwienie moje sięgnęło gwiazd, kiedy usłyszałam,
ministra Błaszczaka, który mówi całkiem poważnie, że trzeba zrobić
film historyczny o Polakach z czasów II Wojny Światowej i zatrudnić
do obsady Toma Cruisa, albo tego... Mela Gibsona ???
Pomijam koszty, ale czy pan minister wie, że Tom Cruis to scientolog,
a Mel Gibson to rozwodnik i damski bokser?
I co na to wszystko prezes wszystkich prezesów?
Mam wrażenie, że prezes przestaje panować nad swoją dziatwą.

Dzieje się dzieje, wstaję rano i mówię do Wspaniałego:
- włącz TV zobaczymy jak się ma nasza władza od wczoraj?
Wspaniały na to:
- Od rana chcesz się karmić ludzką krzywdą?
Może i tak, ale ja naprawdę nic im nie zrobiłam, oni sami
się krzywdzą.
To nie jest tak, że ja źle życzę obecnej władzy, ja tylko
nie mogę wykrzesać w sobie nawet odrobiny wiary
w zasoby intelektualne obecnie rządzącej ekipy.

No i odpowiedź na zagadki.
Zagadka nr1

Zagadka nr2


Zagadka nr jeden, pięknym słupkiem uczczony został fakt, że tą bramą przejechał
papież Jan Paweł II - rozumiem, ale tego palącego się znicza i tych kwiatków
wybaczcie nie rozumiem.

Zagadka nr dwa, uczczony został fakt rozpakowywania kartonowego
pudełka hmmm, staram się zrozumieć.

I żeby nie było, ja nadal wierzę w człowieka.

                    Zadziwiona Kurodoma.


niedziela, 11 września 2016

Paranoja jest moja, Twoja, nasza polska.....


Na wojsku znam się średnio.
Mój najstarszy potomek jest specjalistą od informacji o rodzajach broni,
wojsk specjalnych, wszelkich ciekawostek wojskowych.
Trochę z tego powodu przyglądam się "reformom" jakie
dokonuje w naszym Wojsku Polskim, bardzo nie konwencjonalny
minister MON.
Nie konwencjonalny bo jest to chyba pierwszy w historii minister
od wojska, który na wojsku się nie zna i go nie czuje.

Przykład pierwszy - odznaczenie swojego rzecznika Bartłomieja Misiewicza
(lat 26, średnie wykształcenie, brak doświadczenia wojskowego,
zwykły urzędnik za biurkowy), złotym medalem za zasługi dla obronności kraju.
Za co ten medal? Prawdopodobnie za męstwo przy wyjaśnianiu
przyczyn katastrofy smoleńskiej, oraz męstwo podczas włamania
do biura NATO w Warszawie,

Pan Misiewicz dostał od razu złoty medal, chociaż przepisy stanowią:
"Medal "Za Zasługi dla Obronności Kraju" może być brązowy,
srebrny albo złoty. Zgodnie z przepisami "przy nadawaniu medalu
zachowuje się kolejność w jego stopniach",
przy czym "nadanie srebrnego medalu może nastąpić po
upływie co najmniej trzech lat od nadania medalu brązowego",
a "nadanie złotego medalu może nastąpić po upływie co najmniej
pięciu lat od nadania srebrnego medalu".
Medal w danym stopniu otrzymuje się tylko raz.
Misiewicz został uhonorowany złotym."

Jak bardzo musieli się poczuć upokorzeni, wszyscy odznaczeni
medalem, którzy na swój medal zasłużyli podczas wojskowych
misji w których narażali swoje zdrowie i życie.

Politycy PiS pytani o ten fakt, machają ręką i mówią to taki
dodatek do pensji, wojskowi słuchają, ale nie zapominają.

Przykład drugi - kiedy minister Maciarewicz objął rządy
nad wojskiem polskim i ogłosił, że rządy PO-PSL pozbawiły
polskich żołnierzy zdolności bojowej.
Zadrżałam.
Uspokojenie przyszło po niespełna trzech miesiącach,
pan minister stwierdził, że on już uzdrowił polską armię
i nie mam się czego bać.
Odetchnęłam.
Myślę sobie, armia jest w gotowości bojowej, wspomaga
ją wspaniała jednostka "Grom" super - czuję się bezpieczna.

Niestety, podczas pokazu sprawności żołnierzy "Grom",
zorganizowanej dla uciechy PAD- a i króla Jordanii,
zginął jeden z komandosów, drugi został ranny.
Początkowo informowano, że żołnierz zginął podczas
ćwiczeń, potem okazało się, że był to pokaz dla polityków.
Nie rozumiem dlaczego, jednostka wojakowa do zadań
specjalnych, której metody działania i tożsamość żołnierzy
jest częściowo utajniona jest wykorzystywana do pokazów,
ku uciesze polityków, dobra ja się nie znam.
Podpowiadam, tak na przyszłość, lepiej było poprosić strażaków
portowych, poleli by wodą z sikawki, zrobiliby fontannę byłby spektakularny,
fajny widok i nikt by nie zginął.

W związku z wypadkiem pan minister MON doszedł do wniosku,
że trzeba zrobić porządki w tych elitarnych jednostkach, bo dobrze nie jest.
Zwolnił dowódców, a na ich miejsce powołał, dowódców wojsk lądowych,
przepraszam, dowódców oddziałów desantowo - szturmowych, czyli...
chyba dobrze mówię piechoty pieszej i zmotoryzowanej oraz
zrzucanej na spadochronach na pole walki.
Dodatkowo powołano ich z pominięciem hierarchii wojskowej,
jako pełniących obowiązki, a więc P.O. tymczasowo.
Nie są to "specjalsi" i  są dowódcami tymczasowymi.

Nie znam się za bardzo, więc nie będę się specjalnie
wymądrzać, ale w harcerstwie byłam i wiem, że:
grupa ludzi szanuje tego dowódcę, który wie i umie więcej
niż oni.
Grupa komandosów to specyficzny rodzaj wojska, liczy
się szacunek do dowódcy (braterstwo broni).
Szacunek do tego co ON - dowódca przeżył i potrafi, gdzie służył,
w jakich misjach uczestniczył, na ile można mieć zaufanie do jego
decyzji i rozkazów.
Jeśli ja, jako kompletny laik, z opadniętą szczęką patrzę na to co wyczynia
i jakie decyzje podejmuje minister od wojska, to co muszą czuć żołnierze,
których zadaniem jest uczestniczenie w często tajnych,
skrajnie niebezpiecznych misjach?

Zaczynam się bać i wcale nie pocieszył mnie dzisiejszy widok
ministra Macierewicza w TV, który mówi mi, że już nie długo
wschodniej granicy będą strzec żołnierze nowo tworzonej obrony terytorialnej
kraju.

Jak na razie przez wypowiedzi min. ministra Macierewicza i wskazywanie przez
obecną władzę na naszych sąsiadów jako potencjalnych agresorów i wrogów,
Polski, obrońca polskiej racji stanu, będący pod wpływem "procentowego dopalacza"
pobił w tramwaju profesora UW za to, iż ten rozmawiał
ze swoim niemieckim kolegą po niemiecku.

Został pobity bo śmiał rozmawiać nie po polsku.

Chciałabym wierzyć, że ta władza nieświadomie daje przyzwolenie,
na agresję w stosunku do wszystkiego co jest inne i nie polskie,
nie narodowe....
Nie mam takiej wiary.
Myślę, że już nie długo ośmieleni przyzwoleniem polityków, odpowiednio
zmotywowani, zaopatrzeni w broń żołnierze obrony terytorialnej kraju
wyczyszczą nasz kraj z wszelkich jednostek inaczej myślących i mówiących.

A politycy będą naprawiać i podlewać to co nie wymaga
naprawy i podlewania  w imię swoich paranoi, a my zamiast ich leczyć
jeszcze im za to płacimy.....



                                                            Zadziwiona Kurodoma.

piątek, 9 września 2016

Hasło na dziś: Braci mniejszych nie wciągamy do rozgrywek politycznych !!!!


Nie mogłam się powstrzymać, skojarzyło mi się z tym, ze człowiek
uwielbia przekonywać innych, że to co ON uznał za najlepsze dla siebie
będzie też najlepsze dla innych. (Te psie oczyska powalają).

Niektórzy właściciele zwierząt uważają, że ponieważ dla nich
wegetarianizm jest dobry to dla ich zwierząt też będzie dobry.
Mój kot Boruta, który przeżył w bardzo dobrym zdrowiu 20 lat,
był całe życie szczupły i sprawny nie jadł kocich chrupek, nie lubił
jedzenia z puszek, jadł podroby  i pił wodę.
Uprzedzam, nie chodzi mi o sposób karmienia zwierząt,
ale o tą cechę ludzką, która z niektórych robi despotów,
a z innych głupków przekonanych o swojej racji.

Co mają ze sobą wspólnego słoń, pantera śnieżna i osioł?
Te niczego nie świadome zwierzaki wzbudziły
zainteresowanie jedynych i sprawiedliwych radnych
z Poznania.
Najpierw radna PiS zażądała, aby rozdzielić rodzinę osiołków,
ponieważ ich wzajemne okazywanie uczuć, odbywało się
na oczach niewinnych dzieci, bawiących się w pobliskiej
piaskownicy.
Na skutek interwencji radnej z PiS Napoleona odseparowano
od Antoniny, potem nastąpiła refleksja i rodzinę osiołków połączono,
zamieszkały w ZOO.
Urodził im się synek, osiołek został nazwany Tabu,
i żyli długo i szczęśliwie ?
Nie, Antonina zachorowała i trzeba było ja uśpić, osiołek Tabu
bez opieki matki padł.
Sekcja wykazała, że Antonina była przekarmiana, być może zaszkodziły
jej chipsy, chleb i  słone paluszki, przecież zwiedzający ludzie, chcieli dobrze.

Smutna historia, ale nie jedyna, okazało się, że radny PiS wyraził swoją
dezaprobatę dla słonia Nino z poznańskiego ZOO, którego zaczął podejrzewać
o  homoseksualizm, radny zadał pytanie:
"Mieliśmy mieć stado słoni, ale skoro Nino woli kolegów od koleżanek
  to w jaki sposób spłodzi potomstwo?"
O Wszechwiedzący radny użył słowa "spłodzi" nie wiem
jak mu to przeszło przez gardło, ale w końcu działał w stanie wyższej
konieczności.

                                                Brzydki, niedobry słoń, a fe....

Teraz czytam, że ten sam radny PiS MICHAŁ GRZEŚ
zainteresował się planami poznańskiego ZOO w sprawie
sprowadzenia śnieżnych panter.


Wg radnego działanie poznańskiego ZOO wpisuje się
w politykę Putina, pan radny zagrzmiał:
Tutaj opis interpelacji radnego PiS w sprawie panter śnieżnych, to się dzieje naprawdę.

Może w okolicach Poznania dokonywane są próby
z bronią magnetyczna, która działa wybiórczo
i niszczy szare komórki u niektórych homo sapiens?

Człowiek - o tak - człowiek. Pan tego świata jak mu się często
wydaje, pan świata i innych ludzi....
Ludzie wystarczy, że tłuczemy się między sobą, po co wciągać
w to "braci mniejszych"?


Zwierzęta są niesamowite.
Pisałam na "Frigance" o kocicy, która nas odwiedza.


Kocica sąsiadka pojawiła się w naszym domowym życiu w chwili, kiedy
nasze trzy koty w krótkim odstępie czasu powędrowały za tęczowy most.
Koty poszły, przyszła do nas mama Wspaniałego.
Prababcia jest osoba głęboko niepełnosprawną, po wylewie słabo mówi,
nie umie czytać, nie pisze.
Bardzo trudno jest na co dzień zapewnić prababci rozrywkę i nie ustające
towarzystwo.
Prababcia większość czasu spędza w swoim pokoju lub spaceruje po okolicy.
I w tym momencie pojawiła się ona - nazywam ja Myszką (Wspaniały twierdzi,
że to głupio nazywać kota myszką).
Lubi nas wszystkich, ale uwielbia przebywać z prababcią, rozczulające jest
jak "gruchają" do siebie.

Wczoraj nie mogły się jakoś spotkać przez cały dzień, prababcia wieczorem
pyta "gdzie kot" i wtedy zobaczyła jest, jest Myszka.
Rozczulający widok jak we dwie pomaszerowały po schodach na górę
do pokoju prababci.

Kocica siedzi u nas cały dzień , około 20 idzie do domu, myślę że jej pan
cały dzień jest po za domem, ponieważ Myszka uwielbia towarzystwo ludzi
u nas ma zapewnione głaski, w domu wikt i opierunek.
Wyładniała, przytyła, jak zaczęła do nas przychodzić miała łyse placki
na grzbiecie, teraz ma piękną puszystą sierść.


Dodam jeszcze, że pan sąsiad ma zrobioną dziurę w ścianie domu i jego koty całe dnie
chodzą samopas po dworze, ale karmi i chyba coś na kleszcze i pchły dostają.
Mam nadzieje, że nie ostrzyże Myszki, bo jej białego współlokatora
widuję szpetnie ostrzyżonego.


Nie, nie mam pretensji do sąsiada i kota nie ukradnę, widać, że się stara dobrze karmi, ale pracuje, całe dnie i chyba wieczorami, a kot potrzebuje wbrew zdaniu niektórych dużej dawki ludzkiego zainteresowania. 
Ci którzy twierdza, że kot się nie przywiązuje są w grubym błędzie.



Zadziwiona Kurodoma.