piątek, 6 listopada 2015

Byliśmy, jesteśmy, a może nie będziemy?

Dopóki najlepszy koalicjant dla wszystkich, będzie zasiadał w sejmie
dopóty nasza demokracja będzie kulawa i niedorozwinięta.
Mowa o wiecznej pannie na wydaniu, która po każdych wyborach
odzyskuje dziewictwo i gotowa do nowego mariażu cierpliwie
czeka na propozycje.
Wydaje się, że gdyby nie ta ochocza panna, która odda się każdemu
układ w sejmie musiałby się zmienić, demokracja miała by szansę
dojrzeć.
Partia wygrywająca wybory musiałaby rozmawiać z opozycją,
omawiać swoje projekty zmian, zyskiwać zwolenników, przekonywać,
a nie negować wszystko co wyjdzie z wrażych ust - bo i tak mamy
większość i przegłosujemy.
Brak dialogu ludzi o różnych poglądach to grzech główny
klasy politycznej i to grzech, który przenosi się na społeczeństwo.
Przez dyskusję wypracowuje się lepsze rozwiązania, nie ilość, ale
jakość stanowionego prawa, to powinno być priorytetem rządzących.
Nikt nie ma monopolu na dobre rozwiązania i dotyczy to dokładnie
wszystkich partii, które zasiadały, zasiadają i będą zasiadały
w sejmie.
Obecnie dialog polityków polega nie na przekonywaniu, a na negacji,
wyśmiewaniu, przekrzykiwaniu i nie słuchaniu "przeciwnika".
A przecież i ten wyborca z PO i ten z PiS, i ten z każdej innej partii
to jest współobywatel i nie można go zmuszać do wewnętrznej
emigracji tylko dlatego, że zagłosował nie na tych którzy w danej
chwili maja jakże chwilową większość, przez to we własnym
przekonaniu monopol na jedyną prawdziwą - prawdę.
Dzięki ludowcom spod znaku zielonej koniczynki zawsze jest szansa
na stworzenie większości i zepchnięcie opozycji do okopanej na
pozycjach obronnych mniejszości.
Przez to ta część społeczeństwa, która głosowała na kogoś innego
niż partia rządząca też przechodzi do opozycji i podział w społeczeństwie
się pogłębia i betonuje.
Obecnie sytuacja tylko pozornie jest inna PiS ma większość na razie
stabilną, ale jednak jest w koalicji, gdyby pan Gowin lub pan Ziobro
zaczęli podnosić się z klęczek, zawsze w odwodzie jest wieczna panna
na wydaniu chętna oddać się każdemu bez względu na to czy jest
konserwatystą, socjalistą, lewicowcem, lewakiem, liberałem i czort
tam wie kim jeszcze.
Ciągle mam w oczach prezesa Piechocińskiego padającego na kolana
przed aktywem swojej partii po wyborze na przewodniczącego.
Obraz i śmieszny, i straszny jak obraz zielonej czterolistnej koniczynki
wiszącej nad sejmem.

                              

                                                                Zadziwiona Kurodoma