niedziela, 12 grudnia 2021

Gorący kartofel, na kogo wypadnie temu...współczuje...

 Zmieniłam uszy na bardziej drapieżne i jadę.

Sytuacja w Polsce w dużym skrócie wygląda tak:

Afera za aferą i aferą pogania, a suweren nic.

Inflacja wystartowała i przyspiesza.

Pandemia zbiera żniwo - ZUS łapie oddech.

Ziobro gania za Giertychem.

Dworczyk zniknął, ale "publikuje" się go prawie codziennie.

Wódz Polski zniknął z przestrzeni, ale jego wierni robią, a raczej "pieprzą" z domysłu wszystko, a nawet więcej o czym ON może marzy....

Publicyści mówią nam najczęściej, że Ziobro nie lubi Morawieckiego, a prezes nie lubi Dudy, a Duda nie lubi Merkel, a Merkel nie lubi Polski, a Pawlak wrócił i zaczyna lubić Prezesa, a Hołownia nie lubi Tuska, a Czarzasty nie lubi Rozenka, a Morawiecki jeszcze nie lubi Trzaskowskiego, a Trzaskowski to ma coś do Tuska, a Pawlak to nie lubi Kosiniaka, a Michnik to kochał Jaruzelskiego i tylko Cymański lubi wszystkich, a za to JA nie lubię Cymańskiego.

I wy się dziwicie, że pan Mejza zrobił sobie urlop od wszystkiego do Nowego Roku? 

To o obecnie rządzących było, a co robi opozycja? A mi się wydaje, dobra mam nie jaką pewność, że opozycja władzy absolutnej wcale nie chce i to nie zależnie od tego co chce Tusk. Bo kto chciałby wziąć do ręki ten "gorący kartofel jakim jest obecnie Polska, czy widzicie kogoś takiego na horyzoncie? 

Wyobraźcie sobie - opozycja ma rząd i ma:

- Prezydenta Dudę, który się nadal uczy.

- Opozycję PiS pod wodzem Jarosławem który krzyczy w sejmie "pożądam demokracji".

- TK pani Przyłębskiej, która na wniosek posłów PiS "obiektywnie" uwala wszystkie ustawy rządowe       jako nie zgodne z konstytucją.

- W banku centralnym Glapiński napędza inflacje.

- A pod nowym sejmem stoi "prawie zjednoczony suweren" i krzyczy "my chcemy chleba(to krzyczy razem) i igrzysk (osądźcie pisowców to krzyczy połowa suwerena i ja też). 

itd.

No kto chce złapać tego gorącego kartofla? Komu, komu bo idę do domu?

I w zasadzie ocenę obecnej sytuacji w Polsce mogłabym już na tym zakończyć bo jak jest to każdy (oprócz żelaznego suwerena) widzi, ale tak sobie myślę, że może Tusk jednak pogadał z możnymi, niegłupimi tego świata bo przecież gadał i coś tam, coś tam.

Dobra my z Kitą wyglądamy i czekamy na kogoś w azbestowych rękawicach kto złapie ten gorący kartofel jakim jest POLSKA i utrzyma go...


                                          Wyczekująca KURODOMA pełna nadziei.

PS

A na Frigance o kolejnym zderzeniu z naszą służbą zdrowia i to też jest "gorący kartofel". Chyba się jeszcze odezwę przed Nowym Rokiem.

sobota, 23 października 2021

Ku pokrzepieniu...

 Dzisiaj będzie wbrew smutkowi, wkurzeniom, beznadziei i wszelkiemu politycznemu jojczeniu. Pójdę pod prąd i spróbuję Was trochę pocieszyć w tej jak ja to mówię w chwilach zwątpienia gówni..ej sytuacji. Poczytałam na blogach i stwierdzam, że po dobrej stronie mocy duch trochę podupada bo też sytuacja na świecie i w kraju naszym mocno, że powtórzę się gówni..a jest i pozornie nic nie wskazuje na to, że może się coś w najbliższym czasie zmienić.

Zło tryumfuje, ale i złu czasami nie wychodzi. I tak wstaję ja dzisiaj rano, walczę z kotem ( o czym piszę na Frigance) walczę, ale pomiędzy obsługą kota i prababci oczywiście robię prasówkę, a tam piszą o tym, że nasza noblistka pani Tokarczuk wystawiła na licytację swoje książki. Pamiętacie jak oszołomy ze złej strony mocy zrobiły akcje, żeby odsyłać pani Tokarczuk książki na znak protestu za słowa naszej noblistki w których to słowach pani Tokarczuk niepochlebnie wyrażała się o tym co obecny rząd robi z naszą rzeczywistością?

Tak więc oszołomy wysyłały książki popisane w stylu "Nie szkaluj Polski", "Dość szkalowania Polski", "Na Białoruś ją wysłać" no i te książki zostały zlicytowane za 40.322.43 PLN. Pieniądze mają być przekazane na rzecz organizacji LGTB +.  Spora kwota, ale najzabawniejsze jest to, że zostały zlicytowane 23 (słownie dwadzieścia trzy) książki. I tak sobie pomyślałam, że fajnie wyszło, prawicowa ekstrema dołożyła się do znienawidzonego LGBT.

Oczywiście natychmiast została stworzona narracja, że to sama Olga Tokarczuk popisała te książki, ale "Dziubki" z prawej strony zabolało? Zabolało.

Potem wysłuchałam bardzo ważnej rozmowy z Martą Lempart o tym co dotąd zdziałał Strajk Kobiet i co jest w planach. Podaję link do rozmowy bo warto posłuchać "Ku pokrzepieniu", nam się wydaje, że jak nie ma demonstracji to nic się nie dzieje, a to nie prawda bo się dzieje, potrzebna jest praca u podstaw. Szczególnie mi się spodobało to wspieranie młodych organizujących się i wspieranie samorządowców w terenie i zapowiedź próby wywierania nacisku na partie żeby na listach wyborczych zaczęli umieszczać ludzi sprawdzonych i polecanych przez np Strajk Kobiet.

ROZMOWA Z MARTĄ LEMPART

I jeszcze, byłam na demonstracji w obronie naszej obecności w UE. Mam problem z chodzeniem, ale wzięłam kulę i się dowlokłam.

I pomimo marnej organizacji, braku energii tłumu, zapału i w ogóle wbrew całemu jojczeniu dobrze się poczułam bo byłam, bo było sporo ludzi, bo jeszcze dobrej stronie mocy się chciało.




Bo moi przyjaciele też byli, bo byliśmy razem, bo gdański ratusz taki piękny, bo wierzcie mi jeszcze będzie przepięknie.
I jeszcze zaryzykuję, może się spełni może się nie spełni, ale myślę, że jeszcze tylko do Lutego i nie wiem dlaczego tak mówię.

                                       Dzisiaj taka jakaś Kurodoma.


sobota, 25 września 2021

Zarządzanie przez konflikt - to się nie może dobrze skończyć...

No i mamy sprawę z sąsiadami Czechami o kopalnię Turów.

Płacimy karę finansową (do końca tygodnia 16 mln PLN) za niedogadanie się 

w sprawie szkód górniczych jakie Czesi nam wytykają żądając zamknięcia kopalni.

Polski rząd twierdzi o przepraszam, judzi nas na Czechów, a przecież już sześć lat temu

było wiadomo, że woda "ucieka" ze studni po Czeskiej stronie, że trzeba wyłożyć 

trochę kasy i zabezpieczyć Czechów przed szkodami górniczymi.

Sprawa dotyczy raptem dwóch czeskich wiosek, chodzi o pogłębienie

studni i wybudowanie ekranu odgradzającego od hałasu generowanego

przez kopalnie.

Dlaczego tego nie zrobiono?

Ano, albo głupota, albo patrzenie tylko na słupki poparcia,

albo umiłowanie prezesa do zarządzania przez konflikt.

Pan Duda grzmi, że jeśli zamkniemy kopalnię to będziemy musieli kupować 

prąd od Niemiec.

Premier Morawiecki nie jedzie na szczyt V4 bo jest w sporze z Czechami

"nie wejdę do piaskownicy bo Czesio jest be".

Rzecznik rządu mówi "Polska nie zmieni swojej decyzji w sprawie Turowa".

Europoseł Saryusz - Wolski komentuje to, że Niemcy włączają się do sporu 

zjadliwym pytaniem "Dwóch na jednego?"

itd.

Zastanówmy się do kogo, do jakiej części elektoratu jest skierowany przekaz,

że Polska się nie ugnie, że Polska nie po to wstała z kolan żeby znowu uklęknąć.

Elektorat PiS jest nie przemakalny, maniakalno narodowościowo dumny.

Aktorka Ewa Dałkowska, której blisko jest do PiS powiedziała w udzielonym wywiadzie,

że "Zaklinam rzeczywistość, po prostu wierze w ich dobre intencje. Nie patrzę od strony

afer, świństw czy złych pomysłów. Widzę, że chcą dobrze (...)

Cały wywiad tu


O mamo jak ja mam dość tych wszystkich farmazonów o dumie narodowej,

o godności "Polaka swojaka".

Na granicy znaleziono czwarte zwłoki uchodźcy, a co ma do powiedzenia

nie mój premier - mojego kraju, że ponieważ przy zwłokach nie znaleziono

dokumentów tożsamości to i słuchajcie to powiedział premier:

"postaramy się, aby ci ludzie nie pozostali anonimowi".

Powiem, że mało nie zwymiotowałam jak tego słuchałam.

Nie damy im jeść, nie odziejemy tylko pochowamy w nie anonimowym grobie.

Janina Ochojska chciała dojechać do granicy, żeby zobaczyć co się tam dzieje,

nie wpuścili "bo takie jest zarządzenie".

Gdzie jest "Czerwony krzyż", Wspaniały się doczytał, że na podstawie

jakiś umów międzynarodowych "Czerwony krzyż" ma prawo wjechać z pomocą

wszędzie i co i nic.

Nie wiem czy zauważyliście, że coraz częściej komentatorzy nie mówią

o polityce państwa polskiego tylko mówią o polityce Kaczyńskiego.

Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że Polska 36 milionowy kraj będący

jeszcze w EU jest zależna od humoru jednego człowieka - Jarosława Kaczyńskiego

i że ten człowiek nie umie nic sensownego wymyśleć oprócz konfliktu.

Konfliktuje nas ze światem zachodnich wartości i pcha nas w stronę wschodu.

To jeden z moich ulubionych demotywatorów dotyczących tego jak rządzi

się elektoratem PiS.


I na koniec pytanie retoryczne, jak IM (elektorat PiS) pokazać, że prezes

ich wykorzystuje i robi ich w balona - nie da się bo ONI (elektorat PiS)

"zaklinają rzeczywistość".


A teraz idę ze Wspaniałym na rower, bo mam urodziny o czym na Frigance

i muszę odreagować.


                                       Kurodoma


poniedziałek, 6 września 2021

MICHAŁ SZPAK - TRIBUTE TO FREDDIE MERCURY (FLASH MOB)

Normalni ludzie w Krakowie uczcili urodziny Mercurego, taką Polskę lubię,
Takich Polaków chciałabym oglądać codziennie na ulicach naszych miast.
Rozśpiewani, uśmiechnięci, zaciekawieni...

niedziela, 5 września 2021

Matrix mnie sprawdza...

 Opowiem Wam co mi się przytrafiło i jest to prawda.

Nie zmyśliłam, nie wymyśliłam tej sytuacji ona się

wydarzyła naprawdę.

Ostatnio wiadomo rozmawiamy  o uchodźcach na granicy

białorusko polskiej.

Mój pogląd na sprawę wyraziłam w poprzednim poście.

Uważam, że nie udzielanie pomocy humanitarnej ludziom

jest cofaniem się w rozwoju cywilizacyjnym.

Ogłoszenie stanu wyjątkowego przy granicy tylko po to,

żeby dziennikarze nie mogli relacjonować sytuacji uważam

za kolejny dowód na to, że demokracji w Polsce już nie ma.

I tak sobie uważam siedząc wygodnie w fotelu i uważam

i nagle "MATRIX" postanowił sprawdzić te moje "uważam"

empirycznie.


Dzwonek do drzwi wstaje otwieram, za drzwiami stoi młoda

kobieta ubrana w bluzkę z krótkim rękawem i dresowe spodnie

w ręku trzyma pustą "reklamówkę".

Pytam:

- O co chodzi?

Pani odpowiada ze wschodnim akcentem:

- Pani czy pani nie ma czegoś na ręce jakiejś bluzy, albo

  sweterka bo mi się coś zrobiło i mi tak zimno?

Ja zaskoczona (bo w miarę ciepło na dworze) w pierwszym odruchu mówię nie mam, 

chcę zamknąć drzwi, ale jakoś nie potrafię, bo ja mało asertywna jestem, a poza 

tym z reguły rozmawiam z ludźmi więc dopytuję:

- Ale dlaczego pani nie pójdzie do domu?

Pani odpowiada:

- Ale ja mam daleko do domu.

No i co? No i biorę sweterek z wieszaka i daję.

Pani dziękuje, zakłada pospiesznie sweterek i znika za zakrętem.


Zamykam drzwi, siadam na fotelu i tak sobie myślę.

Może ta pani była normalna, może nie normalna, może

mówiła prawdę, może nie mówiła prawdy, ale mam

"pierdylion" sweterków więc podarowanie jednego

osobie, której ten sweterek może poprawić nastawienie 

psychiczne do świata, a może faktycznie ogrzać nie jest wielką sprawą.


U nas  na dzielnicy mieszka i pracuje mnóstwo Ukraińców.

Codziennie jakaś Pani z Ukrainy obsługuje  mnie w sklepie.

Mieszkają też Cyganie w opuszczonej posesji.

Muszę przyznać, że są uciążliwi szczególnie dla 

firmy wystawiającej kontenery na odzież używaną

bo systematycznie rozwalają kontenery i wywlekają

ubrania na pół ulicy, ale jakoś żyjemy i nikt mam

nadzieję nie myśli o "pogromach".

Czasem "popsioczę" jak zobaczę rozrzucone ubrania.

Nie wiem ile lat już cyganie mieszkają w opuszczonym

domu, ale z dziesięć na pewno.


Oglądam w TV transmisję z przylotu do Polski uchodźców

z Afganistanu.

Pan rzecznik peroruje jak to państwo polskie współpracuje

z NATO I na prośbę Amerykanów przyjmuje uchodźców.

Rozstawione namioty na lotnisku, tłumacze, lekarze, psycholog,

potem hotel i kwarantanna...

I tak oglądam i robi mi się mocno nie dobrze - tutaj ustawka

dla mediów, tam na granicy nie ma już mediów i nie ma chleba,

i soli też nie ma, i już się nie dowiemy co się stanie z ludźmi 

koczującymi w błocie.

I tam i tu ludzie...

Jak myślicie po co rządowi ten jak mówi redaktor 

Żakowski "Stanik wyjątkowy"?

Czy nie po to żeby sprawdzić naszą reakcję i przyzwyczaić

nas do sytuacji.

A potem można wprowadzić "Stanik wyjątkowy" to tu

to tam i ograniczyć prawa obywatelskie tam gdzie trzeba.

Przecież już przyzwyczaili nas do tego, że wszelkie 

zgromadzenia są nie legalne, nikt tego nie odwołał.


Ten rząd jedzie jeszcze na strachu, są mistrzami straszenia.

Mają czym, a to pandemią, a to uchodźcami, a to UE.


Co nam w tej sytuacji pozostaje?

Może ludzki odruch i manifestacja?

Zauważyłam, że nasze oflagowane rowery wzbudzają 

coraz większe zainteresowanie.

Ludzie się oglądają.

Chcę wierzyć, że ta manifestacja ma jakiś sens bo inaczej...

"Jak żyć panie premierze, jak żyć?".


                                                Refleksyjna Kurodoma.




środa, 25 sierpnia 2021

Uchodźcy na granicy i co...

Oto oficjalne stanowisko Kurodomy w sprawie uchodźców na 

granicy z Białorusią:

-W państwie prawa:

Uchodźców należy przewieźć do ośrodka dla uchodźców, przyjąć

od nich wnioski o ochronę międzynarodową, jak najszybciej

rozpatrzyć wnioski i dalej postępować zgodnie z procedurami.

(Tylko czy my mamy jakąkolwiek politykę imigracyjną, procedury?)


- W państwie dbającym o prawa człowieka:

Należy dostarczyć koczującym ludziom jedzenie, picie, ciepłe i suche ubrania,

leki, toi toi i jedzenie dla kota i wtedy dalej czochrać się z Łukaszenką.

(przecież jesteśmy państwem pielęgnującym wartości chrześcijańskie,

miłosierdzie chrześcijańskie jest nakazem dla partii prawicowych - ironia.

Wydaje mi się, że więcej miłosierdzia mają w sobie "lewacy i lewaczki

z wąsami").


- W państwie wolności słowa.

Należy dopuścić dziennikarzy do obserwowania sytuacji.

Samochody zasłaniające widok, jazgot kogutów na samochodach,

zamaskowani żołnierze i strażnicy graniczni.

Czego się wstydzimy? 

Przecież wg pisowskich organów propagandy Polska tylko broni

swoich granic.


Ktoś powie Kurodoma, gdyby to było takie proste...

Wiem, że sytuacja nie jest prosta, jest bardzo, bardzo skomplikowana.

Imigracja już jest, a będzie coraz większym wyzwaniem

dla świata zachodniego.

Nasz parlament powinien już dyskutować i zastanawiać się nad

polityką imigracyjną, nad procedurami, przepisami, sposobami

ochrony granic.

Powinnyśmy już dyskutować na forum UE jak radzić sobie

z ochroną granic, z napływem imigrantów ekonomicznych,

politycznych, klimatycznych.

(Przeraża mnie, że jesteśmy skłóceni ze wszystkimi państwami

wokół)

W tej sprawie nie ma mądrych.

Tylko na podstawie doświadczeń państw, które przyjęły

dużo uchodźców, w międzynarodowej dyskusji można wypracować

jakąś ścieżkę postępowania.

Uważam, że czerwona lampka świeci już jak oślepiający neon, a nasi

prawi i sprawiedliwi zajmują się załatwianiem, swoim intratnych

posad i napuszczaniem społeczeństwa na OBCYCH.

Za chwilę ruszy rzesza uchodźców, nie jesteśmy na nią gotowi i rząd nie robi

nic w tym temacie.

O przepraszam, ROBI - straszy i wzbudza nienawiść do imigrantów,

dobrze nie będzie.


                                  Kurodoma.


piątek, 20 sierpnia 2021

Wygrałam z policją.

 Cztery miesiące nie pisania.

O mamo złota cztery miesiące nie wierze.

To nie jest tak, że nie ma o czym pisać wprost przeciwnie ilość

wydarzeń w Polsce i na świecie, i prywatnie przygniata.

Coś mnie zadziwi i już mi się wylewa, siadam żeby o tym napisać,

a tu "surprise" nowe zadziwienie i "zonk" o czym pisać o tym

starym? czy o tym nowym?, a może o tym najnowszym?


Kto mnie czyta ten może pamięta, że miałam wypadek na rowerze,

o wypadku można poczytać TUTAJ, o wizycie na policji TUTAJ.

W skrócie pan kierowca zgarnął mnie na przejeździe rowerowym.

Mało nie zabił. Policjant na miejscu wypadku stwierdził, że nie jechałam

po ścieżce rowerowej i chciał ukarać mandatem.

Nie wyraziłam zgody więc sprawa poszła do sądu.

Wydawało mi się, że pójdę na policję, przedstawię zdjęcia i udowodnię

rzecz oczywistą, a usłyszałam, że to co powie policjant na miejscu

jest święte i nie ma znaczenia co udowodnię sprawa i tak pójdzie

do sądu i poszła.

Na pierwszej rozprawie w sądzie (nomen omen) karnym i słowa

sędziny "stawiła się obwiniona z pełnomocnikiem" wywołały

we mnie nie miłe uczucie dyskomfortu - obwiniona, ja?

Odbyła się pierwsza rozprawa, sędzia nie miała pojęcia o przepisach,

ale Kurodoma się przygotowała zdjęcia z miejsca wypadku, przepisy

o ruchu drogowym, adwokat.

Najlepsze były zeznania sprawcy.

Dowiedziałam, że pan kierowca pomógł mi wstać - sama w szoku wstałam natychmiast.

Wezwał karetkę - nie wiem kto wezwał, ale nie przypuszczam.

Poskarżył się sądowi, że pani czyli ja byłam nerwowa i wyzwałam go od głupków,

(uważam, że zachowałam się bardzo kulturalnie, bo powinnam wyrazić się dosadniej),

a w ogóle to on też dostał mandat.

Sędzia zapytała za co? Pan kierowca powiedział, że za brak papierów (samochód nie miał

przeglądu).

Dobra - Pani sędzia po ponad godzinie rozprawy stwierdziła, że w zasadzie ma wszystko,

ale chce jeszcze odpowiedzi z urzędu miasta czy droga po której jechałam

to jest ścieżka rowerowa czy nie?

I tu Kurodoma stwierdziła, że sprawę przegrała i ma wyrok skazujący jak w banku,

a dlaczego? bo po wypadku w ramach zapytania obywatelskiego

zapytałam o to urząd i dostałam odpowiedź, że ścieżka rowerowa jest, ale 

przejazdu pomimo istniejących znaków drogowych nie ma!

Sądowi o tym nie powiedziałam bo odpowiedź miasta była wg mnie kuriozalna.

Sąd wyznaczył termin kolejnej rozprawy.

Na drugiej rozprawie Wysoki Sąd stwierdził, że nie dostał jeszcze odpowiedzi

z miasta i wyznaczył kolejny termin rozprawy, już trzeci w g.....nianej sprawie

stłuczki rowerowej - nadmienię, sąd karny który sądzi ciężkie przestępstwa.

Na trzecią rozprawę nie poszłam, poszedł mój adwokat bo stwierdziłam, że i tak przegrałam

to jeszcze pochodzę do sądu w sprawie odwołania.

No i dzwoni adwokat i melduje, że WYGRAŁAM i jestem NIEWINNA,

bo miasto napisało, że jechałam po ścieżce rowerowej z przejazdem!


O "tempora o mores". Obywatelowi miasto odpowiada, że nie ma ścieżki i na drzewo,

a sądowi, że jest ścieżka i jest przejazd - Paragraf 22!

Bo gdyby się okazało, że nie było przejazdu to można by oskarżyć

miasto, że większa część ścieżek rowerowych w mieście nie jest 

ścieżkami, jest źle i nie chlujnie oznaczona.

Podsumowując wygrałam z policją, czekam na uprawomocnienie się wyroku.

Dziesięć miesięcy, trzy rozprawy na każdą sąd przeznaczył 

półtorej godziny - reforma sądownictwa?

(koszt adwokata przekroczył koszt mandatu).


Policja - miałam napisać o sprawie Bartka z Lubina, ale nie mogę bo 

rośnie mi gula w gardle kiedy pomyślę o matce która wezwała

policję, żeby uzyskać pomoc, a okazało się że pośrednio wydała wyrok

na własne dziecko - jakie by ono nie było.


Niekompetencja, opresyjność, poczucie bezkarności pisowskiej policji

poraża.

Miałam napisać o grupce koczujących na ziemi niczyjej afgańskich

uchodźców, ale gotuję się w środku.

Jak można robić taka pokazówkę, premier na ich przykładzie chwali się,

że broni nas przed uchodźcami, a niech sobie wsadzi swoją obronę tam

gdzie słońce nie dochodzi.

Przecież jesteśmy ludźmi cywilizowanymi, przecież nawet morderca 

w więzieniu dostaje jeść, ma gdzie spać i ma ciepło.


W czasach, kiedy świat wrze my mamy władzę, która jest przemocowa,

głupia i okrutna szczególnie dla słabych..

Nie wiem jak można mieć jeszcze złudzenia. 

Politycy PiS są pazerni i cyniczni, a ludzie popierający PiS są ślepi, głusi.


Na koniec powiem tak, jestem z natury pesymistyczną optymistką tzn

uprawiam czarnowidztwo, ale zawsze mam nadzieję na optymistyczny rezultat.

W sprawie Polski, mam przekonanie, że żadna partia nie chce tak naprawdę

przejąć władzy w Polsce bo kto się podejmie próby naprawiania Polski

po PiS, ale optymistka we mnie mówi, że przecież to nie może tak dłużej

być, że ta władza zgnije, bo że już cuchnie to większość Polaków już czuje.

A w ogóle to momentami nie wierzę, że to się dzieje naprawdę.


                                                      Wściekła Kurodoma 



niedziela, 25 kwietnia 2021

Koło życia....

Życie dało w kość, kość wytrzymała, bo w dzieciństwie 

piłam dużo mleka prosto od krowy, lubiłam bardzo.

Znów ktoś bardzo mi bliski otarł się o wyrok ostateczny o czym

napisałam na Frigance w związku z czym wpadłam w nastrój

mocno refleksyjny.

Moje życie zatacza koła, bo w dużym skrócie:

1/ Od pieca do pieca:

W moim rodzinnym domu w centrum Gdańska paliło się 

w piecach, marzyłam i zazdrościłam centralnego ogrzewania.

Po wyjściu za mąż w moim nowym domu było centralne ogrzewanie.

Niestety ceny ogrzewania tak podskoczyły, że znowu palimy w piecu.

2/Od braku TV do braku TV:

Kiedy się urodziłam nie było u nas w domu TV. 

Później tata kupił pierwszy TV i od tego czasu nie wyobrażałam

sobie, że mogę zrezygnować z TV, właśnie prawie nie oglądam.

3/Od braku demokracji do braku demokracji:

Kiedy się urodziłam panowała (nazwa moja własna) "pozorna demokracja

socjalistyczna".

- Mieliśmy pozorny sejm

- Pozorną wielość partii, z jedną dominującą partią PZPR

- Mogliśmy pozornie głosować na kogo chcieliśmy.

No i nastał czas przemian.

No i dołączyliśmy do wspólnoty państw zachodnich.

No i znów mamy:

- Pozorny sejm.

- Pozorną wielość partii politycznych z jedną dominującą partią PiS.

- Możemy pozornie głosować na kogo chcemy...(tylko, że za chwilę się 

okazuje, że polityk już wyskoczył z tej partii i jest już w innej partii).

I tak koło się toczy.

Pamiętacie powiedzenie z dawnych czasów "Czy się siedzi, czy się leży

pensja się należy?".

No właśnie przeprowadzono badanie elektoratu partii politycznych i co 

się okazało, że ponad 50% głosujących na PiS to osoby nie pracujące.

Najwięcej pracujących głosuje na PO.

Dobra bo smucę, moja dusza Szamanki podpowiada mi, że jeszcze będzie

lepiej.

My Europejczycy nie damy się.

A było tak:

W tym roku spadło trochę śniegu i nasz sąsiad z na przeciwka, który

obwołał się samodzielnie królem ulicy i chodnika przy swoim płocie

zaczął odśnieżać "swój chodnik" sypiąc śnieg na chodnik przy naszym

płocie.

Nosz - Wspaniały się zirytował i zwrócił grzecznie uwagę panu sąsiadowi,

że to trochę jakby nie w porządku  jest, bo on ma odśnieżone, a my mamy

zaśnieżone.

W odpowiedzi na tę uwagę sąsiad obsypał Wspaniałego rzeczonym śniegiem.

O żesz ty, nie wytrzymałam i przyznaję się odezwałam się mało 

parlamentarnie, acz nie zbyt grubo.

Na co pani sąsiadka zaczęła krzyczeć do nas, ale EUROPEJCZYCY się

znaleźli.

Nie skojarzyłam o co chodzi i już miałam przystąpić do bitwy na śnieżki,

kiedy doznałam olśnienia, że to flagi na naszych rowerach tak mocno

zabolały naszych z tego wynika prawicowych sąsiadów i Wiecie co

poczułam dumę.

Poczułam dumę, że nasza mała rowerowa manifestacja tak kole w oczy.


Poczułam się na tyle dobrze, że odpuściłam sąsiadowi, który wynajął jakieś dziecko

i na saneczkach zaczął wywozić śnieg ze "swojego chodnika".

I jeszcze poczułam się dobrze bo nasi rodzinni wyznawcy pisu coraz mniej 

wychwalają rzeczony pis, a nawet unikają rozmowy na temat jaka ta władza szczodra

i łaskawa jest.

Jakby czuć jakiś powiew wiatru zmian?

Żeby tylko elektorat nie dał się nabrać na Hołownię i  w porę oprzytomniał.


                     Refleksyjna i zmęczona Kurodoma

Ps

Zaszczepiliśmy się. Zrobiłam to dla własnych dzieci, żeby żaden się 

nie obciążał gdyby przywlókł zarazę z pracy i zrobiłam to żeby

ta zaraza się jak najprędzej skończyła i żeby obecna władza nie mogła 

zabraniać nam protestować i w ogóle, bo życie już takie jest i lubi zataczać 

koła, szczepiona byłam w dzieciństwie i szczepiona jestem na starość.


piątek, 26 marca 2021

W nawiązaniu do poprzedniego posta i chorób współistniejących...

 Jakie czasy takie maskotki chciałoby się powiedzieć.

Mój najmłodszy wnuk zażyczył sobie maskotkę...

"Korona wirus w zdejmowanej maseczce".

O Wszechwiedzący mało mi nowe uszy nie spadły.


No, ale dobra co ja tam wiem o przepraszam trochę psychologii się

liznęło na studiach.

To normalne, że mały człowiek chce oswoić to co straszne i przerażające.

Jeśli ma mu to pomóc w akceptacji tego co się dzieje to przecież babcia

jest od tego, żeby strachy przegonić.

Zrobiłam, dostał, się ucieszył.


Powiem, że ciężko znoszą dzieciaki ten dziwny czas.

Starszy wnuk uczy się w domu, a młodszy próbuje chodzić do przedszkola.

Tylko, że co chwilę, przedszkole ogłasza kwarantannę z powodu wykrycia

wirusa.

I tak od bandy do bandy, raz siedzi w domu, raz ląduje na dwa, trzy dni 

w przedszkolu.

Odsiedzi tydzień dwa w domu i mogę go zobaczyć.

Dobra wracając do tematu szczepień.

Prababcie obie zaszczepione dwoma dawkami szczepionki Pfizer

mają się w miarę dobrze.

Prababcia domowa zgłaszała ból ręki, obserwuję też znaczne spowolnienie,

męczliwość, zniechęcenie, więcej leży niż chodzi,

ale to może być związane z innymi przyczynami czyli (chorobami współistniejącymi).

Prababcia wolnożyjąca z powodu coraz bardziej pogłębiających się

problemów z pamięcią nie pamięta w ogóle, że była szczepiona.

Muszę przyznać, że obserwuję u niej szybko postępujące problemy 

miażdżycowe powodujące dużą uciążliwość w komunikacji z nią.

Ostatnio uwielbia wyprowadzać mnie z równowagi, 

ale to może być związane z (chorobami współistniejącymi).

Dobra prababcie już po, a my jak najbardziej przed.

W poprzednim poście pisałam, że może nas zaszczepią na jesieni.

Okazało się jednak, że mogą nas zaszczepić już.

Hmmm.

Super, hura tylko, że dla nas mają szczepionkę Astra Zeneca.

Powtórzę ja nie jestem anty szczepionkowcem, ani nie jestem

hura szczepionkowcem.

Nie wierzę w płaską ziemię, nie wierzę też w piekło i niebo.

Ja w ogóle mam trudności z przyjmowaniem rzeczy na wiarę.

Lubię wiedzieć, a na dziś dzień wiem tyle, że:

Szczepionki Pfizer i Astra różnią się od siebie.

Pfizer to szczepionka mRNA, a Astra Zeneca to szczepionka wektorowa.

Nie znam się na technologii produkcji tych szczepionek zrozumiałam

tyle, że w szczepionce Pfizera wykorzystuje się fragmenty RNA (kwasu

rybonukleinowego) jako matrycę do produkcji białek wirusowych.

 Białka te mają za zadanie wywołać produkcję przeciwciał.

Natomiast Astra Zeneca to szczepionka wektorowa w której do stworzenia

odpowiedzi autoimmunologicznej organizmu używa się martwej 

cząsteczki adenowirusa odpowiedzialnego za przeziębienie u szympansa.


Nie wiele rozumiem, ale sądząc po reakcji ludzi na doniesienia o skutkach

ubocznych Astra Zeneci to nie tylko ja mam wątpliwości.

Opowieści i doniesienia internetowe może by mnie tak nie zmroziły,

ale już opowieści zaszczepionych z bliskich okolic znajomych i rodziny 

już jak najbardziej.

Oczywiście oficjalna opowieść medialna to przyczyna tkwi w "chorobach współistniejących".

Oficjalnie miała być kwalifikacja do szczepienia, a było tak, że 

 jak prababcia domowa miała otrzymać drugą dawkę 

to mówię, że otrzymuje bardzo mocny lek przeciwzakrzepowy.

Pani doktor obecna przy szczepieniu mówi "szczepić", a pani pielęgniarka

mówi "ale mieliśmy kłopoty".

Pielęgniarka kilka razy powtórzyła swoje, a pani doktor swoje.

W końcu prababcia została zaszczepiona.

Dopiero w domu, a w zasadzie dopiero teraz dotarło do mnie, że coś było

nie halo.

Dobra wnioski.

Wolałabym się nie szczepić, ale jeżeli już to mieć wybór...


Dobra powiem Wam dlaczego się boję.

Dawno, dawno temu namówiłam Wspaniałego na szczepienie na grypę.

Były to czasy gdy szczepienie na grypę było nowinką.

Ja się zaszczepiłam i nic, ale Wspaniały mało wtedy nie zszedł

z tego łez padołu.

Głowa go tak bolała, że przeniósł się do osobnego pokoju,

żeby tylko było cicho, był słaby ledwo żywy.

Lekarka przychodziła do domu, bała się podać mu antybiotyk,

bo nie wiedziała o co chodzi.

Wersja była taka, że być może miał już początki grypy

i zaszczepiony został chociaż nie powinien.

Pamiętam, że chorował po szczepieniu długo i strasznie.


Decyzja byłaby łatwiejsza gdybyśmy mogli wybrać

Pfizera bo prababcie już po i jakoś tak mentalnie

byłoby łatwiej.

Lekarz radzi zrobić badania krwi, szczególnie płytek krwi,

jeśli jest małopłytkowość nie szczepić.

Przecież każdy z nas ma jakieś "choroby współistniejące".

I chociaż zgonów jest nie wiele to w naszej najbliższej znajomej okolicy

starsza osoba umarła tydzień po drugiej dawce Pfizera

na Korona wirusa i choroby współistniejące.

Więc to nie jest tak, że ktoś gdzieś, tylko tuż obok.

I tak sobie Kurodoma siedzi w kąciku i mówi sobie

odwagi, a potem może poczekam tylko na co?


                  Kurodoma w towarzystwie chorób współistniejących.

PS

A w następnym poście będzie o tym jak i dlaczego

 zostaliśmy przez sąsiadów wyzwani 

od "EUROPEJCZYKÓW". 

Wg nich miało to być wyzwisko.

Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.


niedziela, 3 stycznia 2021

Szczepić? Nie szczepić?...

 


                                       Szczepić się czy nie szczepić - oto jest pytanie,

                                        uważaj bo covid może rozwiązać to pytanie.


To nie jest tak, że jestem antyszczepionkowcem, ale też nie jestem 

szczepionkowym entuzjastom.

Prawdopodobnie się zaszczepię bo nie widzę innego wyjścia.

Najpierw przedstawię moje zdanie za szczepieniem na zimno i bez emocji:

1/ Jeżeli w Polsce ponad połowa obywateli nie chce się zaszczepić przeciwko

     covid, to wolę być w połowie zaszczepionych niż w połowie nie zaszczepionych.

2/ Mam ponad siąd lat, obniżoną odporność, mam wnuki i mieszkających

    ze mną bardzo starych i bardzo młodych ludzi.

3/ Mam wnuki, które na razie nie chodzą do szkoły, ale zaczną.

4/ Mam pod opieką dwie osiemdziesięciodwuletnie matki za które to ja 

    będę musiała podjąć decyzje o zaszczepieniu ich i jeśli je zaszczepię

    to dlaczego nie zaszczepię się?

5/ Jeżeli dotąd szczepiłam bez wachania własne dzieci i one żyją

    to dlaczego nie mam zaszczepić siebie?

Teraz przedstawię moje zdanie dlaczego pójdę na szczepienie bez entuzjazmu:

1/ Jest to wynik braku zaufania do obecnej władzy.

2/ Braku rzetelnej informacji jaka szczepionka mi przypadnie.

   (jakiej firmy?)

2/ Internet mąci w głowie i chociaż staram się nie czytać sensacji

    to muszę przyznać, że czasami dziwne informacje docierają do mnie.

3/ Mam ograniczone zaufanie do medycyny i okropną cechę, że lubię

    wiedzieć, a w tym przypadku jeszcze nie miałam okazji

    porozmawiać z jakimkolwiek lekarzem na temat, może 

    przy okazji zamawiania leków dla prababci zamienię kilka słów 

    z lekarzem.

Podsumowując, jeżeli dotrwam do terminu szczepienia, który nie wiem

kiedy będzie to się zaszczepię.


A teraz kilka uwag na marginesie.

W Polsce jest około 9,5 miliona Polaków po 60 roku życia.

Jeśli połowa będzie chciała się zaszczepić to będzie to około 4,5 miliona

ludzi - razy dwie dawki to jest około 9 milionów dawek.


Co tydzień ma przyjeżdżać do Polski  jak na razie 300 tysięcy szczepionek

nawet gdyby wyszczepino co tydzień te 300 tysięcy - to miesięcznie

byłby to ponad milion ludzi zaszczepionych pierwszą dawką.

Po 21 dniach dawkę trzeba będzie powtórzyć - to znowu ponad milion dawek.


Powiedzcie mi kiedy na szczepienie może się załapać człowiek sześćdziesiąt plus?

Bo mi wychodzi, że może gdzieś koło jesieni?

Chyba, że wyprodukują więcej szczepionek, albo jakieś inne szczepionki?

                                                             Na razie czekam


I jeszcze, naprawdę wierzycie, że "ONI" podołają wyszczepić, zaszczepić i doszczepić?


Dobra jeszcze muszę trochę sobie ulżyć w temacie zaszczepionych 

ostatnio ludzi kultury, sztuki i polityki.

Jestem wściekła na tych 18 ludzi kultury i jak na razie jednego byłego

premiera Millera, że dali taki piękny pretekst dla propagandowego

sukcesu jedynie nam panującym.

Jak można było wziąć udział w jakiejś akcji promowania szczepienia

na cowid, robionej przez nie wiadomo kogo, nie wiadomo za co,

nie wiadomo jak.

Bez uzgodnienia warunków, na gębę w czasach gdy w naszym pięknym

kraju nad Wisłą rządzą ludzie, którzy jeśli tylko da się im okazję

to zaszczują w "imię i dla nieograniczonego dostępu do koryta" każdego

kto nie jest z ich stada.

Szanowni aktorzy i ty były premierze, macie nazwiska i żyjecie już 

odpowiednio długo na tym świecie.

Aż trudno mi uwierzyć, że dostaliście takiego zaćmienia umysłu 

i zaniku instynktu zamozachowawczego.

Ufff.

Dobra, już, już...

Nie zmienia to faktu, że pani Janda w roli Boskiej jest Boska.


                                      Trwająca w oczekiwaniu Kurodoma.

A na Frigance? Takie tam przemyśliwania...