czwartek, 29 września 2016

No i fajnie ?


                                         Zaśpiewał o wszystkim o czym  chciałam napisać.

wtorek, 20 września 2016

Rozumiem ?

Pogoda nie odpuszcza, słońce świeci, więc jeździmy na rowerach,
a jak jeździmy to zdarza się, że się zadziwimy.
W tym roku nie byliśmy na jakimś dłuższym wyjeździe
wakacyjnym, nawet nas nie ciągnęło.
Miałam ciche marzenie, żeby - może odwiedzić Bieszczady,
ale to tak daleko....
Podczas ostatniej wyprawy rowerowej na gdyńskie lotnisko,
Bieszczady przyszły do nas.
Po drodze tuż za gdańską obwodnicą na wysokości Gdyni,
zadziwiły nas takie widoki.


Zdjęcie z telefonu jest nijakie, ale wierzcie mi widok oszołamia.
Trójmiejskie lasy są piękne, wąwozy, wzgórza, doliny, mnóstwo
szlaków rowerowych i pieszych.

Objechaliśmy lotnisko dookoła, na samym lotnisku nic się
nie dzieje, jedziemy sobie wzdłuż płotu po ładnej ścieżce
rowerowej, pustki, żadnych domów i nagle widzimy
jakiś słupek, koło niego palący się znicz i kwiatek.


                                                 Instalacja stoi przy bramie w szczerym polu.


Mówię do Wspaniałego, chyba ktoś tu zginął? Może na motorze,
albo jakiś rowerzysta wpadł na jeża, czy jakoś tak ?
Musiałam poczytać i ....dobra o ile intencję upamiętnienia
pewnego wydarzenia mogę zrozumieć, to idei palenia
znicza pod słupkiem nie pojmuję (ktoś musi codziennie przyjeżdżać
 zapalać znicz i podlewać kwiatki).
Dobra, zgaduj zgadula, na czyją cześć został postawiony słupek?

Żeby nie było za łatwo, to jeszcze jedna zagadka.
Co to jest?


Dla ułatwienia zapodaję, to jest pomnik.
Odpowiedzi na obie zagadki na dole notki.

A w polityce? Tyle się dzieje, ojej, ojej.
Fajna akcja partii Nowoczesnej, "#misiewicze", czyli zbieramy
informacje o wszystkich "Tłustych misiach" powiazanych z PiS,
zatrudnionych w ostatnim czasie w spółkach skarbu państwa przyniosła
skutek.
Wczoraj kładłam się spać z obrazem skrzywdzonego pana
Misiewicza, który to dzielnie zwrócił się do ministra Macierewicza
o zawieszenie go w obowiązkach na czas wyjasnienia i oczysczenia się
z zarzutów jakie stawiają mu "niedobrzy dziennikarze".
Minister przychylił się do prośby swojego niedawno odznaczonego
złotym medalem za zasługi dla obronności kraju współpracownika
i zawiesił go w obowiązkach, ale nie wycofał z rady nadzorczej polskiej
grupy zbrojeniowej.

Wstaję rano i oto zaskakuje mnie obraz śpiących na podłodze ministerstwa
zdrowia pielęgniarek.
Zaczęło się rozliczanie PiS z obietnic wyborczych.
Panie pielęgniarki stwierdziły, że zostały potraktowane przez ministra zdrowia
Konstantego Radziwiłła w sposób "uwłaczający".
Oczywiście nie omieszkały stwierdzić, że ich trudna sytuacja to wynik
rządów PO - PSL.
Potem następują żale, że pani premier Szydło nie chce z nimi dialogować,
że minister zdrowia ich nie szanuje, a przecież obiecywali....

To na razie taka delikatna rozgrzewka, PiS naobiecywał, mijają kolejne
miesiące rządów prawych i sprawiedliwych , apetyty obywateli "Najjaśniejszej"
rosną, 500+ spowszedniało stało się zwykłym świadczeniem, które należy się
Polakom "jak psu kość" i teraz obywatele będą żądać więcej i więcej.

Dobra nie będę kopać leżącego.
Nie jeszcze kopnę, bo jak tu się nie zadziwić, kiedy słucha się informacji,
że po niespełna roku rządów PiS, tenże PiS będzie kontrolował, władzę PiS,
w sensie, że PiS skontroluje ministrów przypominam z PiS, czy umieszczeni
w spółkach skarbu państwa działacze z PiS są kompetentni i nie są kolegami,
krewnymi, przyjaciółmi tych ministrów z PiS.
Piszę nie zrozumiale?

To jeszcze dopiszę, że zadziwienie moje sięgnęło gwiazd, kiedy usłyszałam,
ministra Błaszczaka, który mówi całkiem poważnie, że trzeba zrobić
film historyczny o Polakach z czasów II Wojny Światowej i zatrudnić
do obsady Toma Cruisa, albo tego... Mela Gibsona ???
Pomijam koszty, ale czy pan minister wie, że Tom Cruis to scientolog,
a Mel Gibson to rozwodnik i damski bokser?
I co na to wszystko prezes wszystkich prezesów?
Mam wrażenie, że prezes przestaje panować nad swoją dziatwą.

Dzieje się dzieje, wstaję rano i mówię do Wspaniałego:
- włącz TV zobaczymy jak się ma nasza władza od wczoraj?
Wspaniały na to:
- Od rana chcesz się karmić ludzką krzywdą?
Może i tak, ale ja naprawdę nic im nie zrobiłam, oni sami
się krzywdzą.
To nie jest tak, że ja źle życzę obecnej władzy, ja tylko
nie mogę wykrzesać w sobie nawet odrobiny wiary
w zasoby intelektualne obecnie rządzącej ekipy.

No i odpowiedź na zagadki.
Zagadka nr1

Zagadka nr2


Zagadka nr jeden, pięknym słupkiem uczczony został fakt, że tą bramą przejechał
papież Jan Paweł II - rozumiem, ale tego palącego się znicza i tych kwiatków
wybaczcie nie rozumiem.

Zagadka nr dwa, uczczony został fakt rozpakowywania kartonowego
pudełka hmmm, staram się zrozumieć.

I żeby nie było, ja nadal wierzę w człowieka.

                    Zadziwiona Kurodoma.


niedziela, 11 września 2016

Paranoja jest moja, Twoja, nasza polska.....


Na wojsku znam się średnio.
Mój najstarszy potomek jest specjalistą od informacji o rodzajach broni,
wojsk specjalnych, wszelkich ciekawostek wojskowych.
Trochę z tego powodu przyglądam się "reformom" jakie
dokonuje w naszym Wojsku Polskim, bardzo nie konwencjonalny
minister MON.
Nie konwencjonalny bo jest to chyba pierwszy w historii minister
od wojska, który na wojsku się nie zna i go nie czuje.

Przykład pierwszy - odznaczenie swojego rzecznika Bartłomieja Misiewicza
(lat 26, średnie wykształcenie, brak doświadczenia wojskowego,
zwykły urzędnik za biurkowy), złotym medalem za zasługi dla obronności kraju.
Za co ten medal? Prawdopodobnie za męstwo przy wyjaśnianiu
przyczyn katastrofy smoleńskiej, oraz męstwo podczas włamania
do biura NATO w Warszawie,

Pan Misiewicz dostał od razu złoty medal, chociaż przepisy stanowią:
"Medal "Za Zasługi dla Obronności Kraju" może być brązowy,
srebrny albo złoty. Zgodnie z przepisami "przy nadawaniu medalu
zachowuje się kolejność w jego stopniach",
przy czym "nadanie srebrnego medalu może nastąpić po
upływie co najmniej trzech lat od nadania medalu brązowego",
a "nadanie złotego medalu może nastąpić po upływie co najmniej
pięciu lat od nadania srebrnego medalu".
Medal w danym stopniu otrzymuje się tylko raz.
Misiewicz został uhonorowany złotym."

Jak bardzo musieli się poczuć upokorzeni, wszyscy odznaczeni
medalem, którzy na swój medal zasłużyli podczas wojskowych
misji w których narażali swoje zdrowie i życie.

Politycy PiS pytani o ten fakt, machają ręką i mówią to taki
dodatek do pensji, wojskowi słuchają, ale nie zapominają.

Przykład drugi - kiedy minister Maciarewicz objął rządy
nad wojskiem polskim i ogłosił, że rządy PO-PSL pozbawiły
polskich żołnierzy zdolności bojowej.
Zadrżałam.
Uspokojenie przyszło po niespełna trzech miesiącach,
pan minister stwierdził, że on już uzdrowił polską armię
i nie mam się czego bać.
Odetchnęłam.
Myślę sobie, armia jest w gotowości bojowej, wspomaga
ją wspaniała jednostka "Grom" super - czuję się bezpieczna.

Niestety, podczas pokazu sprawności żołnierzy "Grom",
zorganizowanej dla uciechy PAD- a i króla Jordanii,
zginął jeden z komandosów, drugi został ranny.
Początkowo informowano, że żołnierz zginął podczas
ćwiczeń, potem okazało się, że był to pokaz dla polityków.
Nie rozumiem dlaczego, jednostka wojakowa do zadań
specjalnych, której metody działania i tożsamość żołnierzy
jest częściowo utajniona jest wykorzystywana do pokazów,
ku uciesze polityków, dobra ja się nie znam.
Podpowiadam, tak na przyszłość, lepiej było poprosić strażaków
portowych, poleli by wodą z sikawki, zrobiliby fontannę byłby spektakularny,
fajny widok i nikt by nie zginął.

W związku z wypadkiem pan minister MON doszedł do wniosku,
że trzeba zrobić porządki w tych elitarnych jednostkach, bo dobrze nie jest.
Zwolnił dowódców, a na ich miejsce powołał, dowódców wojsk lądowych,
przepraszam, dowódców oddziałów desantowo - szturmowych, czyli...
chyba dobrze mówię piechoty pieszej i zmotoryzowanej oraz
zrzucanej na spadochronach na pole walki.
Dodatkowo powołano ich z pominięciem hierarchii wojskowej,
jako pełniących obowiązki, a więc P.O. tymczasowo.
Nie są to "specjalsi" i  są dowódcami tymczasowymi.

Nie znam się za bardzo, więc nie będę się specjalnie
wymądrzać, ale w harcerstwie byłam i wiem, że:
grupa ludzi szanuje tego dowódcę, który wie i umie więcej
niż oni.
Grupa komandosów to specyficzny rodzaj wojska, liczy
się szacunek do dowódcy (braterstwo broni).
Szacunek do tego co ON - dowódca przeżył i potrafi, gdzie służył,
w jakich misjach uczestniczył, na ile można mieć zaufanie do jego
decyzji i rozkazów.
Jeśli ja, jako kompletny laik, z opadniętą szczęką patrzę na to co wyczynia
i jakie decyzje podejmuje minister od wojska, to co muszą czuć żołnierze,
których zadaniem jest uczestniczenie w często tajnych,
skrajnie niebezpiecznych misjach?

Zaczynam się bać i wcale nie pocieszył mnie dzisiejszy widok
ministra Macierewicza w TV, który mówi mi, że już nie długo
wschodniej granicy będą strzec żołnierze nowo tworzonej obrony terytorialnej
kraju.

Jak na razie przez wypowiedzi min. ministra Macierewicza i wskazywanie przez
obecną władzę na naszych sąsiadów jako potencjalnych agresorów i wrogów,
Polski, obrońca polskiej racji stanu, będący pod wpływem "procentowego dopalacza"
pobił w tramwaju profesora UW za to, iż ten rozmawiał
ze swoim niemieckim kolegą po niemiecku.

Został pobity bo śmiał rozmawiać nie po polsku.

Chciałabym wierzyć, że ta władza nieświadomie daje przyzwolenie,
na agresję w stosunku do wszystkiego co jest inne i nie polskie,
nie narodowe....
Nie mam takiej wiary.
Myślę, że już nie długo ośmieleni przyzwoleniem polityków, odpowiednio
zmotywowani, zaopatrzeni w broń żołnierze obrony terytorialnej kraju
wyczyszczą nasz kraj z wszelkich jednostek inaczej myślących i mówiących.

A politycy będą naprawiać i podlewać to co nie wymaga
naprawy i podlewania  w imię swoich paranoi, a my zamiast ich leczyć
jeszcze im za to płacimy.....



                                                            Zadziwiona Kurodoma.

piątek, 9 września 2016

Hasło na dziś: Braci mniejszych nie wciągamy do rozgrywek politycznych !!!!


Nie mogłam się powstrzymać, skojarzyło mi się z tym, ze człowiek
uwielbia przekonywać innych, że to co ON uznał za najlepsze dla siebie
będzie też najlepsze dla innych. (Te psie oczyska powalają).

Niektórzy właściciele zwierząt uważają, że ponieważ dla nich
wegetarianizm jest dobry to dla ich zwierząt też będzie dobry.
Mój kot Boruta, który przeżył w bardzo dobrym zdrowiu 20 lat,
był całe życie szczupły i sprawny nie jadł kocich chrupek, nie lubił
jedzenia z puszek, jadł podroby  i pił wodę.
Uprzedzam, nie chodzi mi o sposób karmienia zwierząt,
ale o tą cechę ludzką, która z niektórych robi despotów,
a z innych głupków przekonanych o swojej racji.

Co mają ze sobą wspólnego słoń, pantera śnieżna i osioł?
Te niczego nie świadome zwierzaki wzbudziły
zainteresowanie jedynych i sprawiedliwych radnych
z Poznania.
Najpierw radna PiS zażądała, aby rozdzielić rodzinę osiołków,
ponieważ ich wzajemne okazywanie uczuć, odbywało się
na oczach niewinnych dzieci, bawiących się w pobliskiej
piaskownicy.
Na skutek interwencji radnej z PiS Napoleona odseparowano
od Antoniny, potem nastąpiła refleksja i rodzinę osiołków połączono,
zamieszkały w ZOO.
Urodził im się synek, osiołek został nazwany Tabu,
i żyli długo i szczęśliwie ?
Nie, Antonina zachorowała i trzeba było ja uśpić, osiołek Tabu
bez opieki matki padł.
Sekcja wykazała, że Antonina była przekarmiana, być może zaszkodziły
jej chipsy, chleb i  słone paluszki, przecież zwiedzający ludzie, chcieli dobrze.

Smutna historia, ale nie jedyna, okazało się, że radny PiS wyraził swoją
dezaprobatę dla słonia Nino z poznańskiego ZOO, którego zaczął podejrzewać
o  homoseksualizm, radny zadał pytanie:
"Mieliśmy mieć stado słoni, ale skoro Nino woli kolegów od koleżanek
  to w jaki sposób spłodzi potomstwo?"
O Wszechwiedzący radny użył słowa "spłodzi" nie wiem
jak mu to przeszło przez gardło, ale w końcu działał w stanie wyższej
konieczności.

                                                Brzydki, niedobry słoń, a fe....

Teraz czytam, że ten sam radny PiS MICHAŁ GRZEŚ
zainteresował się planami poznańskiego ZOO w sprawie
sprowadzenia śnieżnych panter.


Wg radnego działanie poznańskiego ZOO wpisuje się
w politykę Putina, pan radny zagrzmiał:
Tutaj opis interpelacji radnego PiS w sprawie panter śnieżnych, to się dzieje naprawdę.

Może w okolicach Poznania dokonywane są próby
z bronią magnetyczna, która działa wybiórczo
i niszczy szare komórki u niektórych homo sapiens?

Człowiek - o tak - człowiek. Pan tego świata jak mu się często
wydaje, pan świata i innych ludzi....
Ludzie wystarczy, że tłuczemy się między sobą, po co wciągać
w to "braci mniejszych"?


Zwierzęta są niesamowite.
Pisałam na "Frigance" o kocicy, która nas odwiedza.


Kocica sąsiadka pojawiła się w naszym domowym życiu w chwili, kiedy
nasze trzy koty w krótkim odstępie czasu powędrowały za tęczowy most.
Koty poszły, przyszła do nas mama Wspaniałego.
Prababcia jest osoba głęboko niepełnosprawną, po wylewie słabo mówi,
nie umie czytać, nie pisze.
Bardzo trudno jest na co dzień zapewnić prababci rozrywkę i nie ustające
towarzystwo.
Prababcia większość czasu spędza w swoim pokoju lub spaceruje po okolicy.
I w tym momencie pojawiła się ona - nazywam ja Myszką (Wspaniały twierdzi,
że to głupio nazywać kota myszką).
Lubi nas wszystkich, ale uwielbia przebywać z prababcią, rozczulające jest
jak "gruchają" do siebie.

Wczoraj nie mogły się jakoś spotkać przez cały dzień, prababcia wieczorem
pyta "gdzie kot" i wtedy zobaczyła jest, jest Myszka.
Rozczulający widok jak we dwie pomaszerowały po schodach na górę
do pokoju prababci.

Kocica siedzi u nas cały dzień , około 20 idzie do domu, myślę że jej pan
cały dzień jest po za domem, ponieważ Myszka uwielbia towarzystwo ludzi
u nas ma zapewnione głaski, w domu wikt i opierunek.
Wyładniała, przytyła, jak zaczęła do nas przychodzić miała łyse placki
na grzbiecie, teraz ma piękną puszystą sierść.


Dodam jeszcze, że pan sąsiad ma zrobioną dziurę w ścianie domu i jego koty całe dnie
chodzą samopas po dworze, ale karmi i chyba coś na kleszcze i pchły dostają.
Mam nadzieje, że nie ostrzyże Myszki, bo jej białego współlokatora
widuję szpetnie ostrzyżonego.


Nie, nie mam pretensji do sąsiada i kota nie ukradnę, widać, że się stara dobrze karmi, ale pracuje, całe dnie i chyba wieczorami, a kot potrzebuje wbrew zdaniu niektórych dużej dawki ludzkiego zainteresowania. 
Ci którzy twierdza, że kot się nie przywiązuje są w grubym błędzie.



Zadziwiona Kurodoma.