wtorek, 28 czerwca 2016

Dzieje się, dzieje....

                                               Dzieje się, dzieje się.


Anglicy popełniają podwójne seppuku.
Pierwsze cięcie to referendum i decyzja Anglików o chęci wypisania
się ze wspólnoty europejskiej.
Drugie cięcie - dają wyeliminować się drużynie Islandii z Mistrzostw Europy
w piłce nożnej.

Zaraz po głosowaniu w referendum, okazało się, że Anglicy zaczęli pytać brata
google o to: co to jest UE?, ile państw należy do UE?, oraz o to czym grozi wyjście z UE.
Mądry Anglik po szkodzie.....
Tak się kończy spełnianie wyborczych obietnic.
Cameron obiecał rodakom w czasie kampanii wyborczej
referendum, obietnicy dotrzymał i teraz mamy pasztet.
Ciągle jeszcze wierzę, że Anglia nie wyjdzie z UE.

Nasz rząd i prezes otrząsnęli się już po stracie swojego strategicznego
koalicjanta w UE i wydaje się, że uwierzyli w  to, że tylko Polska
jest w stanie naprawić UE chcą bo wierzą, że mają moc - pomóc napisać
nowy traktat.
Na pewno w nowym traktacie będzie zapisane, że Polska nie płaci,
ale bierze i że Polska nie pozwala na wtrącanie się w swoje wewnętrzne sprawy.
Traktat napisany przez panią Pawłowicz i pana Piotrowskiego,
zaakceptowany przez prezesa wszystkich prezesów będzie `
gotowy do przegłosowania w UE jak tylko obecne władze komisji
europejskiej podadzą się do dymisji i odejdzie Donald Tusk,
który wg prezesa odegrał ponurą rolę w Brexicie i powinien
zniknąć z polityki europejskiej.
Dobrze wiedzieć kto jest winny złu tego świata tak, tak
za powodzie i gradobicie, za Brexit, za bolącego zęba,
za łysienie i za dziurę ozonową - kto odpowiada?
Oczywiście Donald Tusk.

Brexit będzie, albo nie będzie, za to u nas idzie nowe czyli wróci stare,
edukacja w stylu - 8 klas podstawówki i cztery liceum.
Zawodówki zmienią nazwę i od teraz będą to szkoły branżowe,
czy zmieni to jakość przygotowania zawodowego młodych ludzi?
We wrześniu się zacznie, protesty nauczycieli mamy jak w banku.

Na razie Europa żyje piłką, po ostatnim meczu Polaków
zabrakło mi "koleżanki - walerianki", wczoraj uzupełniłam zapas,
a dzisiaj przeczytałam coś co sprawiło, że świeża buteleczka
została napoczęta.
Okazuje się, że "dobrej zmianie" przeszkadzają "Orliki" i czytam:
"PiS po wyborach wymienił kierownictwo Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej,
nadzorującej Orliki.
Odrzuciło program „Nasz Orlik”, wprowadziło własny i zaczęły się problemy.
Animatorzy nie dostają pieniędzy za swoją pracę.
(...) Dziś animatorzy nie dostają pieniędzy za swoją pracę, nie mają nowych umów,
ani nie są zgłoszeni do ZUS – relacjonuje "Gazeta Wyborcza".

Czytam,  PIS demoluje Orliki i w końcu czemu ja się dziwię?
Anglik potrafi "spieprzyć" to czy my jesteśmy gorsi?
Po co nam jakieś "Orliki", po co szukać młodych talentów.
Naszym młodym i starszym zawodnikom wystarczy odpowiednia motywacja.
Jak się odpowiednio zmotywuje Polaków to Mistrzostwo Europy
mamy w kieszeni.


Podsumowując ostatni tydzień to żyję w totalnym zamęcie moralnym.
Czuję się paskudnie i niewygodnie, bo powinnam życzyć naszym piłkarzom
jak najlepiej, ale jeśli wygrają to "dobra zmiana" będzie piała, że to ich zasługa,
a jak przegrają to będzie to wina koalicji PO - PSL.
Najlepiej jakby nasza drużyna wyparowała.
Mój zamęt moralny pogłębia groźba załamania ekonomicznego związanego
z naszą "dobrą zmianą" i Brexitem.
Powinnam trzymać kciuki za wzrost gospodarczy, ale nam osobiście zawsze się lepiej
działo w czasach kryzysu, bo ludzie chcieli naprawiać, a nie kupować nowe.
Jeśli mam oceniać po ilości zleceń to kryzys już się zaczął.

Dzieje, się dzieje tym czasem chłopcy i dziewczyny wygrywamy w szmaciankę,
żebyśmy tylko zauważyli, że możemy przegrać w grę o utrzymanie się w kręgu
państw demokratycznych.


                                              Bliska zawału Kurodoma.

wtorek, 21 czerwca 2016

"PEACE LOVE EMPATHY"



Patrzę na ten obrazek i po raz kolejny myślę sobie, czy jestem za poluzowaniem
dostępu do broni, czy jestem za zaostrzeniem dostępu do broni?
I po raz kolejny nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
Wiem jedno nie wyobrażam sobie posiadania w domu ostrej broni.
Wystarczy, że mamy w domu noże, nożyczki, młotki itp.
Pamiętam jak mój tata miał zrobioną przez siebie kuszę której używał
do podwodnych polowań na ryby.
Pamiętam jak się jej bałam bo ustrojstwo było mocno niebezpieczne,
chwila nieuwagi i można było zrobić sobie lub komuś dużą krzywdę.
Tak samo bałam się ostrych noży do których tata miał też wielką słabość.
Tata był z natury swojej pacyfistą, ale ciągle czuł się zagrożony, pewnie z powodu
dzielnicy w której mieszkaliśmy.
W przedpokoju stał spory kij, którym też można było zrobić komuś krzywdę.
Zastanawiam się czy gdyby można było mieć broń ostrą to czy czy by ją miał?
Czy by jej użył, kiedy facet okradał mu samochód?
Goniony przez niego złodziej miał nóż i przeciął tacie kolano.
Czy gdyby tata miał broń to by jej użył? Pewnie tak.
Człowiek prawdopodobnie by nie żył, tata siedziałby w więzieniu, a ja bym była
córką zabójcy, ale mogłabym być półsierotą gdyby złodziej dźgnął nożem wyżej...

Przypadki... co by było gdyby było, dalej nie umiem sobie odpowiedzieć
na pytanie, dać Polakom większy dostęp do broni czy nie?
Pan minister Macierewicz twierdzi, że od września w każdym województwie
powstanie brygada obrony terytorialnej.
Opozycja mówi o "Leśnej Armii" Macierewicza, każdy chętny ma dostać broń
i ok 500 PLN miesięcznie, jednostki obrony terytorialnej mają odwoływać się
do tradycji żołnierzy wyklętych.
Nie wiem co to znaczy, ale przypominam, że żołnierze wyklęci mają na sumieniu
śmierć niewinnych cywili w tym dzieci.
Pierwsze brygady pojawią się na ścianie wschodniej m.in w Białymstoku.
Tym samym Białymstoku w którym nie dawno odbył się marsz ONR i słynna
już msza w katedrze.
Zastanawiam się ilu młodych z ONR zostanie przyjętych do struktur
obrony terytorialnej i na czym będzie polegało kierowanie się tradycją
opartą na własnie tworzonej legendzie "żołnierzy wyklętych"?
Jeśli tylko na noszeniu specjalnie zaprojektowanych rogatywek to pół biedy,
ale jeśli na siłowym przekonywaniu nie przekonanych do "dobrej zmiany"
to mamy biedę.

Wspaniały twierdzi, ze Polakom nie można dać powszechnego
dostępu do broni, bo prędzej ta broń zostanie użyta w jakiejś
wojnie Polsko - polskiej niż w obronie ojczyzny.
Czasy się zmieniają i ta wojna która teraz będzie, będzie inna
niż ta wojna w której brali udział żołnierze wyklęci, którzy z resztą
przegrali.
Czemu ma więc służyć tworzenie partyzantki w czasach pokoju?
I niech nikt mi nie wmawia, że Szwajcaria jest bezpieczna bo ma
świetnie zorganizowaną obronę cywilną.
Żadne państwo nie jest w stanie obronić się samodzielnie przed
zmasowanym atakiem większego i silniejszego, tylko wyśmiewane
sojusze są jakąś nadzieją.

Tak więc wychodzi mi, że z uzbrajaniem Polaków w broń ostrą to bym jednak
uważała.
Nie chciałabym, aby mój sąsiad z naprzeciwka, który uważa, że ulica i chodnik
przed jego domem to jego własność i inni nie mają prawa z niego korzystać
dostał dostęp do broni palnej.
Na razie pan używa przemocy werbalnej, nie liczę stłuczonej szyby w samochodzie
sąsiadki, ale gdyby miał broń  w chwili silnego wzburzenia to kto wie......

W ramach sprzeciwu dla wojennego charakteru naszego świata
kupiłam sobie i noszę koszulkę z pacyfką, może sąsiad zauważy,
że nie mam wrogich zamiarów i spuści trochę pary w gwizdek?



                                             Pokojowo nastawiona Kurodoma.

środa, 15 czerwca 2016

Duszno mi...

"Piękny wieczór. Doskonały Wagner w Operze Narodowej
 i wspaniali biało-czerwoni na Euro. Gratulacje dla wirtuozów!"
To reakcja pani premier po masakrze w klubie gejowskim w Orlando.

Pan prezydent przesłał kondolencje, pan Waszczykowski w imieniu
swoim i rządu też, a pani premier milczy - chyba, że źle szukałam.
Czy chodzi o to kto i gdzie zginął.
Czytając komentarze pod informacjami o masakrze
można stracić resztki wiary w człowieka.
Guzik mnie obchodzi czy to gej zabił gejów, czy to
muzułmanin zabił muzułmańskich, chrześcijańskich,
buddyjskich, niewierzących gejów.
Nie zginęli bo zrobili coś złego, nikogo nie zabili,
nikogo nie skrzywdzili, urodzili się z zamysłu
Wszechwiedzącego i w imię jego wyznawców zginęli.

Tak jakoś mi duszno, pomimo chłodu i deszczu.
Tak jakoś mi smutno, że po raz kolejny wyznawcy religii
jaka by ona nie była dzielą ludzi na tych lepszych i tych
z "łatką" mniej godnych do "bycia".

Jakieś te ostatnie dni mało energetyczne.
Wczoraj zmarł "Alf". Aktor który wcielał się
w postać Alfa - Michu Meszaros.
Miał 84 cm wzrostu występował w Budapeszcie
w cyrku. Wspominał jak był wyszydzany z powodu
swojego niskiego wzrostu.
" Chwila gdy znalazłem się na lotnisku Kennedy'ego
była najszczęśliwszą w moim życiu - wspominał w jednym z wywiadów".


Człowiek, który wcielał się w rolę kosmity dla niektórych "normalnych"
był "kosmitą" wyszydzanym tylko dlatego, że wzrostem im nie dorównywał,
chociaż człowieczeństwem pewnie przewyższał.
Alf był kosmitą, wymagającym od rodziny, która go przygarnęła
morza cierpliwości i tolerancji, i chociaż jego ulubionym daniem
były koty to nie wierzę, że Alf kiedykolwiek zjadł jakiegokolwiek
kota.

Co ja mogę - zapalić światełko, może jutro z powrotem uwierzę w człowieka?



czwartek, 9 czerwca 2016

Czy to nie brzmi znajomo?

Znalazłam w sieci, w miarę czytania brwi powędrowały
coraz wyżej, zadziwiłam się i zapisałam sobie ku pamięci.

Od dwóch lat, od chwili objęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, 
Polską wstrząsają narastające kryzysy polityczne, mające swe źródła 
w jakości koalicji rządzącej i sposobie sprawowania przez nią rządów. 
Nie ma miesiąca, żeby opinia publiczna – nie tylko krajowa, ale i europejska 
oraz światowa – nie dowiadywała się o niekompetencji, skandalach i korupcji, 
których źródła tkwią w układzie rządzącym.
Wczoraj, tj. 9 lipca 2007 r. – w związku z podejrzeniem o korupcję, 
zdymisjonowano wicepremiera i ministra rolnictwa. 
Musiano też zdymisjonować ministra sportu, w związku z korupcją jego podwładnych. 
Przedwczoraj staliśmy się wszyscy świadkami skandalu, 
jaki wywołał toruński zakonnik – o. Tadeusz Rydzyk, obrażając Głowę Państwa. 
Jego media są swoistym konfesjonałem dla polskiego premiera i ministrów, 
a on sam – rodzajem guru dla partii rządzących. 
Nie spotkało się to z żadną reakcją pierwszych osób w państwie.
Nie tak dawno sejmowa komisja stała się miejscem kolejnej kompromitacji 
ministra spraw zagranicznych, który – co się nie zdarzyło 
nigdy dotąd – odmówił posłom informacji o rezultatach szczytu Unii Europejskiej. 
Samo spotkanie premierów państw UE w Brukseli dostarczyło – i polskiej, 
i międzynarodowej – opinii publicznej, dowodów na niekompetencję polskich 
władz i fałszywe pojmowanie interesu państwowego. 
Autorytet Polski wystawiono na szwank i kompromitację. 
To nie jedyny przykład działań w polityce zagranicznej, które przynoszą 
Polsce szkodę i ujmę. 
Bez mała rok temu Sejm stał się miejscem bezprzykładnej korupcji politycznej, 
ujawnionej przez media, która nie spotkała się z żadnymi 
konsekwencjami politycznymi czy karnymi.
To tylko kilka z licznych przykładów moralnej i politycznej degrengolady rządzących. 
Państwo w niepokojący sposób traci zdolność rozwiązywania problemów społecznych.
Od wielu tygodni trwa ciężki kryzys w służbie zdrowia, 
którego skutkiem są protesty lekarzy i pielęgniarek.
Psuciu ulega system edukacji. 
Państwo stało się represyjne i wrogie swoim obywatelom. 
Coraz gorszej jakości prawo, stanowione jest na użytek celów partyjnych, 
często ideologicznych, a instytucje prawne podporządkowywane są rządzącej partii. 
W ten sposób złamano jedną z zasadniczych podstaw demokracji – trójpodział władzy. 
Państwo zostało politycznie zawłaszczone i przestało mieć charakter obywatelski.
Skutki polityki obecnej koalicji demolują świadomość społeczną, 
są niszczące dla materii społecznej i dla państwa; cofają nas cywilizacyjnie.

       Tekst powyżej to uzasadnienie SLD do wniosku o samorozwiązanie
sejmu z 2007 roku, po dwóch latach rządów PiS.
Brzmi znajomo?
Wystarczy przeczytać, żeby zrozumieć, że prezes
się nie uczy, a wyborcy mają krótką pamięć.

      Zadziwiona Kurodoma.

sobota, 4 czerwca 2016

Hej ha hej ho do pracy by się szło....

Nowy - stary pomysł PiS, więźniowie do pracy.
Nie będą korzystać za darmo z wiktu i opierunku.
Teraz maja odciążyć budżet państwa i zacząć 
zarabiać na siebie.
Pomysł nie głupi i kiedyś już realizowany
z różnym skutkiem.
W pomyśle ministerstwa sprawiedliwości 
program aktywizacji zawodowej więźniów ma
nic nie kosztować i tu moje brwi znów złączyły
się z linią włosów.
Jak oni to zrobią? Cud się nam szykuje.
1/Wybudują za środki potrącane z pensji już
   pracujących więźniów 40 przywięziennych
   hal przemysłowych.
   Przedsiębiorcy dadzą maszyny, zatrudnią osadzonych,
   a w zamian dostaną dotacje z funduszu aktywizacji zawodowej
   więźniów, który to fundusz jest zasilany z potrąceń
   z pensji pracujących więźniów (perpetuum mobile).
2/Darmowa praca na rzecz samorządów (nie będzie
   pensji, nie będzie zasilania funduszu).
3/Ulgi dla przedsiębiorców zatrudniających więźniów
   znów z funduszu zasilanego z potrąceń z pensji więźniów.
Konkluzja, jakie będą "potrącenia" z pensji już "potrąconych" ?.

Pamiętam jak w dawnych czasach pod naszym oknem pracowali
więźniowie przy budowie mostu.
Trochę machali łopatą, trochę się opalali, trochę zaczepiali
dziewczyny. Zrzucali się na flaszkę dla strażnika i ten nic
nie widział i nic nie słyszał.

Potem na praktykach robotniczych przed pierwszym rokiem
studiów pracowałam miesiąc w zakładzie przetwarzającym 
owoce i warzywa.
Zatrudniano tam więźniów tzw alimenciarzy.
To byli "aparaci", myśmy pracowali, a oni kombinowali.
W końcu kilku uciekło, kilku struło się płynem przeciwrdzewnym
do smarowania puszek.

Praca, która się sprawdzała to była praca na terenie 
więzienia w przywięziennych warsztatach.
Kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami mieliśmy sąsiadkę,
która pracowała w więzieniu, jakie ona miała fajne ciuchy
szyte przez więźniów.
Tylko czy w dzisiejszych czasach da się zarobić na robieniu
szczotek, pędzli albo szyciu worków?
                 
       
Nie wiem jak pan Ziobro to zrobi, żeby więźniowie nic 
nie kosztowali, ale jestem jak najbardziej za i trzymam kciuki
żeby się udało i pisze to całkiem szczerze, bo dobrze zorganizowana
praca jest formą terapii i reedukacji dla więźniów.
Wydaje mi się, że problem jest w rosnącej ilości więźniów i braku pomysłu 
na zmniejszenie przestępczości i recydywy.
Pan Ziobro razem z panem Kamińskim raczej skupi się na zwiększaniu
populacji więziennej.
Będzie dobierał z tych lepiej wykształconych, ale myślących inaczej,
zaoszczędzi na szkoleniu więźniów, ich zarobki będą większe, a więc
potrącenia też i więzienne PKB się domknie.

To jeden z pomysłów PiS, który ma nic nie kosztować budżet państwa,
następny pomysł to mieszkania+ , ten pomysł też nas nic nie będzie kosztować.
PiS wynalazł "perpetum mobile" teraz czas na znalezienie kamienia
filozoficznego wtedy kamień zamieni się w złoto.

A teraz Kurodoma wsiada na rower i pomyka na piknik KOD.
Pan prezes przemawia w TV, żeby przykryć demonstracje,
Warszawiacy pan prezes zapowiedział bitwę o Warszawę,
pewnie następny będzie Gdańsk.
Pan prezes mówi, że w Polsce jest rebelia, PiS ma za mało
władzy, a popierający PiS nie mają praw.
Jeśli rządzący nie mają praw i rebelianci nie mają praw
to kto ma prawa?
Pan prezes się rozkręca, a ja muszę jechać.....

O Wszechwiedzący....pomocy.

                                     Zadziwiona Kurodoma.