Przytoczę bo daje do myślenia.
Zaczęło się od porannej jajecznicy na boczku.
- Mówię, ale jajka długo trzymają, człowiek długo nie jest głodny.
- Wspaniały no tak, wczoraj musiałem zjeść trzy talerze zupy żeby
nie być głodnym, łatwo nie było. (dygresja - średni potomek, kiedyś
stwierdził, że zupą nie można się najeść?).
Po takim stwierdzeniu pytam:
- To co dzisiaj na obiad, mam tylko parówki i szpinak.
Wspaniały, i "milion" sklepów w okolicy, które czekają na zakupy.
Chwila zadumy i tu następuje opowieść:|
- Wyobraź sobie, że przeniosłaś się w czasie i stoisz od piątej rano
w kilometrowej kolejce po ochłap jakiegoś mięsa.
Nagle ktoś zaczyna opowiadać, że za dwadzieścia kilka lat nie będzie kolejek,
w sklepach będzie wszystko czego potrzeba i nie potrzeba.
Będziecie mogli w każdej chwili kupić szyneczkę, chleb, kawkę i coś do kawki.
Koniaczek i wódeczkę, piwko i zakąskę.
Ulicami będą przemykać samochody marki wszelakiej, będziecie mogli
dzisiaj być tu,nad Wisłą, a za chwilę na niedostępnym wyśnionym
zachodzie, będziecie mogli uczyć się i pracować gdzie zechcecie....
Kolejka marzy i wtedy ten ktoś mówi, a teraz wyobraźcie sobie, że jak
już to wszystko się spełniło przychodzi ktoś kto mówi:
Ci którzy doprowadzili do spełnienia tych marzeń to zdrajcy, sprzedawczyki,
gorszy sort, Polacy drugiej kategorii, resortowe dzieci, złodzieje????
Co zrobiłaby kolejka gdyby dorwała kogoś takiego wtedy, a co może
stać się dzisiaj??
Za każdym razem, kiedy ludzie wychodzą na ulicę strasznie się boję
i obgryzam paznokcie, żeby ludzie nie dali się sprowokować.
Mam przekonanie, że prezes obgryza paznokcie, żeby ludzie nie wytrzymali,
żeby się starli bo wtedy można by bronić prawych i sprawiedliwych,
byłoby alibi.
Z każdym kolejnym protestem, mam więcej siwych włosów i kolejny
raz wspieram się "Walerianką koleżanką".
Zadziwiona kurodoma.