poniedziałek, 16 maja 2016

Wierność po grób...dosłownie i w przenośni.

Słucham jak ludzie mówią - zobacz PiS robi to co robili
naziści w Niemczech w 39 roku.
Kaczyński chce władzy absolutnej, zdobył władzę tak jak Hitler
demokratycznie, i chce zmieniać prawo tak by służyło ludziom
wybranym/nadludziom z PiS tym którzy wyznają kult prezesa
i jego brata "prezydenta tysiąclecia".
Jak poradzi sobie  z tymi których uważa za "gorszy sort"
(lewacy, LGBT, obcokrajowcy, myślący inaczej niż prawi i sprawiedliwi?)
Myślę sobie, jak to jest że ludzie nie uczą się na błędach, dlaczego
historia zatacza krąg i się powtarza?
Jak wcale nie najmądrzejszy, nie najzdolniejszy, nie najuczciwszy,
nie najsprawiedliwszy  człowiek (wyglądu czepiać się nie będę),
może wpływać na losy całkiem sporego państwa?

Jeśli przyjrzymy się karierom dyktatorów, to dojdziemy do wniosku,
że oni sami nic nie znaczą, sami to mogliby siedzieć w domu
i obgryzać paznokcie z frustracji, dopiero kiedy znajdą
ludzi zarażonych wirusem "obłędnie wierny" ich kariery
rozkwitają...
I nie chodzi mi o ludzi którzy są wierni z powodu korzyści
majątkowych, ale wiernych ponad i mimo...
To ciekawy wirus, bo wcale nie powoduje, że człowiek nim
zarażony jest wierny po grób w małżeństwie, w opiece nad swoją
rodziną, dziećmi... rozwodników w PiS jest całe mnóstwo
(żeby uprzedzić, nie uważam rozwodu za coś nie możliwego i ohydnego).
Wirus "obłędnie wierny" dotyczy wierności jednostce dominującej,
działa wybiórczo i potrafi zniszczyć nie tylko zarażonego, ale
i jego najbliższych.
Miało to miejsce w przypadku np Gebelsa i jego rodziny,
śmierć ich i ich dzieci jest dla mnie symbolem ludzi
zarażonych wirusem "obłędnej wierności", wierności dyktatorowi po grób.

                 

Często zastanawiam się jak prezes PiS znalazł i wyselekcjonował
grupę wiernych przybocznych żołnierzy.
Ta umiejętność to cecha dyktatorów, przecież normalny człowiek
unika "wiernopoddańczych przymilnych lizusów...".
Panowie Kuchciński, Terlecki, Brudziński wierni wykonawcy, wpatrzeni
w prezesa bez cienia refleksji.

To musi być wirus, Kuchciński i Terlecki zaprzeczają swojej
burzliwej młodości, kiedy udawali wtedy czy teraz?

Tu można przeczytać o ich młodości....

               

Kiedy dopadł ich wirus "obłędnej wierności"?
Ponieważ sama przeżyłam w młodości, leciutki hipisowski zawrót głowy,
nie chce mi się pomieścić w głowie, że "hipis" może tak się zmienić,
dać się podporządkować wizji jednego człowieka, dać się zniewolić
w poglądach.
Chyba, że oni zawsze mieli potrzebę przynależności  do grupy w której
rządzi GURU, czyli do sekciarstwa.

Może jest jakieś lekarstwo na ten wirus, dolejemy kropelek do herbatki
i nagle prezes Kaczyński, woła "do mnie, do mnie żołnierze", a tu niespodzianka...
"ostał mu się jeno kot".

Marzenia, a kto mi zabroni....

                           
                                         Zadziwiona Kurodoma.