wtorek, 21 czerwca 2016

"PEACE LOVE EMPATHY"



Patrzę na ten obrazek i po raz kolejny myślę sobie, czy jestem za poluzowaniem
dostępu do broni, czy jestem za zaostrzeniem dostępu do broni?
I po raz kolejny nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
Wiem jedno nie wyobrażam sobie posiadania w domu ostrej broni.
Wystarczy, że mamy w domu noże, nożyczki, młotki itp.
Pamiętam jak mój tata miał zrobioną przez siebie kuszę której używał
do podwodnych polowań na ryby.
Pamiętam jak się jej bałam bo ustrojstwo było mocno niebezpieczne,
chwila nieuwagi i można było zrobić sobie lub komuś dużą krzywdę.
Tak samo bałam się ostrych noży do których tata miał też wielką słabość.
Tata był z natury swojej pacyfistą, ale ciągle czuł się zagrożony, pewnie z powodu
dzielnicy w której mieszkaliśmy.
W przedpokoju stał spory kij, którym też można było zrobić komuś krzywdę.
Zastanawiam się czy gdyby można było mieć broń ostrą to czy czy by ją miał?
Czy by jej użył, kiedy facet okradał mu samochód?
Goniony przez niego złodziej miał nóż i przeciął tacie kolano.
Czy gdyby tata miał broń to by jej użył? Pewnie tak.
Człowiek prawdopodobnie by nie żył, tata siedziałby w więzieniu, a ja bym była
córką zabójcy, ale mogłabym być półsierotą gdyby złodziej dźgnął nożem wyżej...

Przypadki... co by było gdyby było, dalej nie umiem sobie odpowiedzieć
na pytanie, dać Polakom większy dostęp do broni czy nie?
Pan minister Macierewicz twierdzi, że od września w każdym województwie
powstanie brygada obrony terytorialnej.
Opozycja mówi o "Leśnej Armii" Macierewicza, każdy chętny ma dostać broń
i ok 500 PLN miesięcznie, jednostki obrony terytorialnej mają odwoływać się
do tradycji żołnierzy wyklętych.
Nie wiem co to znaczy, ale przypominam, że żołnierze wyklęci mają na sumieniu
śmierć niewinnych cywili w tym dzieci.
Pierwsze brygady pojawią się na ścianie wschodniej m.in w Białymstoku.
Tym samym Białymstoku w którym nie dawno odbył się marsz ONR i słynna
już msza w katedrze.
Zastanawiam się ilu młodych z ONR zostanie przyjętych do struktur
obrony terytorialnej i na czym będzie polegało kierowanie się tradycją
opartą na własnie tworzonej legendzie "żołnierzy wyklętych"?
Jeśli tylko na noszeniu specjalnie zaprojektowanych rogatywek to pół biedy,
ale jeśli na siłowym przekonywaniu nie przekonanych do "dobrej zmiany"
to mamy biedę.

Wspaniały twierdzi, ze Polakom nie można dać powszechnego
dostępu do broni, bo prędzej ta broń zostanie użyta w jakiejś
wojnie Polsko - polskiej niż w obronie ojczyzny.
Czasy się zmieniają i ta wojna która teraz będzie, będzie inna
niż ta wojna w której brali udział żołnierze wyklęci, którzy z resztą
przegrali.
Czemu ma więc służyć tworzenie partyzantki w czasach pokoju?
I niech nikt mi nie wmawia, że Szwajcaria jest bezpieczna bo ma
świetnie zorganizowaną obronę cywilną.
Żadne państwo nie jest w stanie obronić się samodzielnie przed
zmasowanym atakiem większego i silniejszego, tylko wyśmiewane
sojusze są jakąś nadzieją.

Tak więc wychodzi mi, że z uzbrajaniem Polaków w broń ostrą to bym jednak
uważała.
Nie chciałabym, aby mój sąsiad z naprzeciwka, który uważa, że ulica i chodnik
przed jego domem to jego własność i inni nie mają prawa z niego korzystać
dostał dostęp do broni palnej.
Na razie pan używa przemocy werbalnej, nie liczę stłuczonej szyby w samochodzie
sąsiadki, ale gdyby miał broń  w chwili silnego wzburzenia to kto wie......

W ramach sprzeciwu dla wojennego charakteru naszego świata
kupiłam sobie i noszę koszulkę z pacyfką, może sąsiad zauważy,
że nie mam wrogich zamiarów i spuści trochę pary w gwizdek?



                                             Pokojowo nastawiona Kurodoma.