Czas zarazy, a raczej pandemonium zdrowotno polityczne trwa.
Żeby nie było, że bagatelizuję, że się nie stosuję i wyśmiewam.
Otóż nie bagatelizuję, chociaż zaczynamy się spotykać rodzinnie
i przyjacielsko.
W zasadzie się stosuję do zaleceń chociaż uważam noszenie
super szczelnych masek za przesadę, noszę te uszyte z pieluchy
bo w innych jestem bliska uduszenia, noszę tylko w sklepie
oraz zachowuje dystans, myję ręce w zasadzie robię to co
zawsze robiłam w okresie grypowym.
Nie wyśmiewam, chociaż żartuję bo śmiech to zdrowie,
bycie w dobrym humorze podnosi odporność.
Reasumując.
Na początku pandemonium, wpadłam w lekką panikę wiecie
swoje lata już mamy my - jak i prababcie więc wg wirusologów
jesteśmy w grupie ryzyka.
Choroby współtowarzyszące i owszem chociaż bez przesady.
Media od rana do wieczora pompowały temat pandemii,
więc ostrożność, ograniczenie kntaktów z rodziną i znajomymi.
My "weterani życia", specjaliści od kryzysów życiowych,
jakoś łatwiej znieśliśmy ograniczenia, dostowaliśmy swoją aktywność
do sytuacji.
Gorzej z młodzieżą, ale oni w dzisiejszym porąbanym świecie,
mają i lepiej, i gorzej.
Bo dostęp do dóbr technologicznych i żarcia większy, ale za to
płacą mniejszą integracją społeczną, większą frustracją bo jest
i za łatwo i za trudno.
I nie trzeba się wysilać i należałoby, ale po co skoro z głodu
się przynajmniej na razie nie umrze.
Ale chciałoby się mieć kasy jak Bill Gates, zastać celebrytą
od niczego w sieci i mieć miliony "lajków".
A tu trzeba iść do byle jakiej pracy, żeby coś tam, coś tam
zarobić.
I jak już młodzi znajdą tą pracę i jak już się napracują, i jak już spojrzą na
wyciąg z konta to nagle media pokażą jak to znajomy pana ministra
zarobił na maseczkach fajną sumkę, a brat pana ministra dostał milionową
dotację na "coś tam, coś tam" jedną i drugą.
Posłuchają jak rodzina i znajomi nie jednego działacza jedynie słusznej partii,
dzielnie pracują za duże pieniądze w radach nadzorczych spółek
skarbu państwa, a jak muszą zrobić miejsce następnym chętnym
to na odchodne dostąją spore odprawy.
Im konta puchną nam chudną.
Hasło "rodzina na swoim" pasuje do dzisiejszych czasów jak ulał.
I nie dość tego wszystkiego to jeszcze młodym ludziom zabrano
możliwość kontaktów, nakazano założenie masek, zabroniono dotykania,
balowania, klubowania itd.
Młodzi i dzieci mają przekichane, jeszcze niedawno mój prywatny
wnuk nie lubił szkoły teraz tęskni.
Dobra rozumiem jest zaraza, ale zaraz, zaraz...
Jak już trochę okrzepliśmy, przyszła refleksja, że jakaś zaraza jest,
ale też, że rzetelnej informacji brak.
Przyszło też podejrznie, że jesteśmy manipulowani
i "oczywista oczywistość"- rządy na całym świecie wykorzystują
jak mogą sytuację do tego żeby sobie ułatwić rządzenie społeczeństwami.
Mamy się bać, mamy do końca nie wiedzieć co nam wolno, a czego
nie wolno.
To tak jak na strajku przedsiębiorców, policja otacza grupę protestujących
szczelnym kordonem, wzywa do rozejścia się, oczywiście polecenie
jest "a wykonalne" no bo nikogo się nie wypuszcza z "KOTŁA".
Ponieważ polecenie nie zostało wykonane to psika się wszystkich
gazem pieprzowym i protest zostaje spacyfikowany.
Potem na dołek, mandaty, wnioski o ukaranie, grzywny i tym podobne
szykany.
Albo kary administracyjne za brak np maski lub zachowanie
dystansu społecznego nakładane przez sanepid w horrendalnej
wysokości.
Najpierw musisz zapłacić, a dopiero potem możesz się odwoływać.
Przekaz jest taki, że władza może cię zarżnąć finansowo w każdej chwili
więc uważaj i bądż grzeczny.
Można pisać o tym co się wyrabia bez końca.
O trzecim programie radia, którego już i tak nie było, ale który został dorżnięty.
O stadninie koni w Janowie w którym konie mają się tak dobrze, że aż sie robi nie dobrze.
O finansach państwa, które to mają się dobrze bo jeszcze na papier i toner
w drukarkach na dodruk starcza, a inflacja ma się coraz lepiej.
O wypłaszczającej się krzywej zachorowań, która się wypłaszcza od miesięcy
i tak będzie się wypłaszczać w nieskończoność i chociaż zachorowań
jest więcej niż na początku pandemii to premier ogłasza, że właśnie
poradziliśmy sobie z zarazą.
O którejś tam tarczy antykryzysowej dla przedsiębiorców, w gąszczu przepisów
poległ nasz księgowy, ale próbujemy skorzystać.
O edukacji szkoda gadać - mój najstarszy potomek odlicza dni do końca roku,
szkolnego, bo ma już dość nagrywania filmików np z zajęć fizycznych
swoich dzieci. Panowie wuefmeni muszą się wykazać kreatywnością
i zadają nie tylko ćwiczenia fizyczne, ale też wypracowania na temat sportu,
a następnie sprawdzają błędy stylistyczne.
Moja bratanica zmaga się z "dziwną maturą", a jej rodzice siwieją w tempie.
O widoku rąbanego lasu jeszcze wspomnę, bo prawie codziennie przejeżdżam
na rowerze przez trójmiejskie lasy i ilość zwalonych drzew mnie poraża.
itd. itd. itd. itd.
Można tak jojczyć bez końca, i jeszcze informacja z dzisiaj, że w Niemczech
może wybuchnąć wulkan bo coś tam naukowcy odkryli, że buzuje i że jeśli
pierdyknie to będzie szaro buro i zimno w Europie, jak by już nie było.
Ktoś w komentarzach pod informacją napisał, że w sumie to dobrze bo przynajmniej
pumeks w Lidlu będzie w promocji.
Powiało optymizmem zawsze coś.
Przejeżdżając na rowerze przez tereny byłej stoczni gdańskiej zobaczyliśmy
taką instalację artystyczną, czyżby proroczą...
Wspaniały się zadumał, co będzie jak człowiek już wykończy człowieka.
Można zatytułować to dzieło "Terminator na spacerze ze swoimi psami".
Jeszcze wypadałoby wspomnieć o wyborach, jak niektórzy sądzą ostatniej
szansy.
Tych ostatnich szans było już sporo, wiele przeżyłam, wielu nie do żyję.
Pójdę jak zwykle chociaż w czasach nie zwykłych, ale myślę, że uczciwie
nie będzie, jeśli w ogóle będzie...
Urządzająca się jakoś w czarnej d....ie Kurodoma.