Wczoraj zrobiłam to zdjęcie z mola w Brzeźnie.
Dojechaliśmy około godziny osiemnastej.
Plaża pełna ludzi.
Ludzie się kąpią.
Widzę taki obrazek.
15-20 metrów od brzegu w wodzie po uda stoi pan z małym
dzieckiem na rękach, 5-10 metrów od niego próbują pływać
dwaj około dziewięcioletni chłopcy.
Oczywiście chłopców ponosi brawura, rzucają się na wodę, nurkują.
Zamarłam, powiedzcie mi co zrobi mężczyzna z dzieckiem na ręku jeśli
któryś z chłopców nagle straci grunt pod nogami, albo nie wypłynie
po zanurkowaniu?
Rzuci małe dziecko do wody i rzuci się na ratunek starszemu ?
Brak wyobraźni, głupota????
Ludzie to jest morze, w jednym miejscu jest płytko za metr może
być głęboko.
Co lato od najmłodszych lat wyjeżdżałam z rodzicami nad
jezioro.
Do wody można było wejść tylko wtedy, kiedy na brzegu
stał umiejący pływać obserwator z kołem ratunkowym.
Jestem nauczona, że na kapiące się dzieci, ale i dorosłych trzeba
patrzeć bez przerwy, nie można czytać, opalać się, odwracać
wzroku w drugą stronę nawet na moment.
Dorośli zawsze powtarzali "z wodą nie ma żartów",
wystarczy moment...
Dzisiaj czytam w wiadomościach, że w tym samym
miejscu koło mola w Brzeżnie zaginęło dwóch
chłopców, wyłowiono jednego nie żyje, drugiego nie odnaleziono...
Kurodoma.