Po ośmiu latach siedzę sobie i oglądam TVP. Jest pięknie.
Wyszła "kura domowa" z kurnika i zadziwiła się - jaki dziwny jest nasz świat. Każdy dzień przynosi coś nowego...ludzie się kręcą i wymyślają, oj wymyślają.
Przyniosłam taką niepozorną książeczkę z osiedlowej biblioteczki.
Przeglądam sobie i nagle buuum...
Aforyzm Urszuli Zybury - pasujący do obecnej powyborczej sytuacji tak, że aż mnie zęby zabolały.
"NIEJEDNA UPADŁA WŁADZA PRZYGNIOTŁA NARÓD" !!!!!!!!
Wyczekująca Kurodoma.
Myśmy nie mogli, ale nasi przyjaciele byli. Z relacji wynika, że było mocarnie, i ogromnie, i optymistycznie, i w ogóle, ale się skończyło.
A w marzeniach?
Gdybyż jeszcze jak sugerował redaktor Wątły i jego goście zaraz po marszu wyrosło wielotysięczne miasteczko namiotowe wkurzonych/pokojowo, ale nie ugiętych. Miasteczko nie usuwalne, tętniące życiem. Gdzie robotnicy i górnicy. lekarze i nauczyciele, prawnicy i rzemieślnicy, przedsiębiorcy i wszyscy wyborcy i jeszcze politycy razem i wspólnie... OOOO Kurodoma STOP hamuj...
Tak takie mam marzenie i tego mi brak - solidarność. Teraz każda grupa społeczna idzie osobno. górnicy krzyczą o swoje, nauczyciele o swoje, prawnicy o swoje, pielęgniarki o swoje, przedsiębiorcy o swoje, a obecnie rządzący biorą nasze jak swoje.
Wirtualna Polska już po marszu zrobiła sondaż z którego wynika, że ponad 40% wyborców uważa, że nadchodzące wybory wygra PiS. To nie dobrze. Z socjologicznego punktu widzenia ludzie lubią przyłączać się do tych których uważają za wygranych, za mocniejszych.
Czytam wyniki każdego w miarę obiektywnego sondażu i co? I PiS ma ciągle ponad 30% procent żelaznego elektoratu, a to źle wróży. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że część wyborców nie wierzy w uczciwość i równość nadchodzących wyborów to wszystko będzie zależało od grupy zniechęconych wyborców, którzy machną ręką bo będą uważać (głupio, ale jednak), że ich głos i tak nic nie znaczy to po co iść głosować jak oni obecnie rządzący i tak wygrają.
O ustawie do spraw badania wpływów rosyjskich nie będę pisać bo wszystko zostało już powiedziane. A swoją drogą "pisowcy" mogliby się zdecydować i określić czy Tusk jest opcją niemiecką czy rosyjską, a może francuską, albo włoską? Bo ja już się pogubiłam. To tak w ramach dygresji i zadziwienia.
I jeszcze ta scena w sejmie, kiedy posłowie jedynych i sprawiedliwych siedzą, podczas minuty ciszy za ofiarę nieludzkiego prawa aborcyjnego.
Ja nie potrafię wyobrazić sobie, że są kobiety popierające partię, która zgotowała piekło "prokreacyjne" im, ich córkom, synowym, wnuczkom...
Pesymistyczna Kurodoma.
Ja nic z tego nie rozumiem. Ten sam system zdrowia i dwa różne podejścia do pacjenta.
Moja historia.
Od dziecka mam dysplazje bioder. Dopóki byłam młoda dawałam radę, uprawiałam sporty jakoś specjalnie wada mi nie przeszkadzała, ale na starość niestety biodro wysiadło. Jak na razie prawe, ale z czasem lewe biodro też zmieni status z "naturalnego" na "żelazne".
Dobra zadziało się w moim prywatnym świecie, nie miałam czasu zająć się sprawą, jedyne co zrobiłam to zapisałam się w kolejce na operację - termin 2029 rok. Jakoś specjalnie mi nie zależało, jakoś jeszcze się "kulałam". Niestety ból z dnia na dzień stawał się nie do zniesienia - bolało jak siedziałam, leżałam, spałam o chodzeniu nie wspomnę. Myślę sobie zadzwonię, zapytam może da się przyspieszyć.
Jest Marzec 2023 roku.
Zadziwienie pierwsze.
Dzwonię i...się dodzwaniam. Przemiła pani informuje mnie, że jeśli mi bardzo zależy na terminie to mogę zadzwonić na oddział ortopedii i będę miała konsultacje za tydzień, a jeśli nie to w klinice będę miała konsultacje za pół roku (klinika i oddział ortopedii to ten sam szpital, ta sama sala operacyjna). Pani dodaje jeszcze, że jeżeli się zdecyduje to "oni mi tam krzywdy nie zrobią". Zgadzam się i mam za tydzień konsultacje.
Zadziwienie drugie.
Idę na konsultacje. Jestem sama jedna. Wychodzi pan doktor zaprasza do gabinetu, zbieram szczękę z podłogi i idę. Pan doktor mówi, że mnie zoperuje i zadzwoni do mnie OSOBIŚCIE wieczorem, i powiadomi mnie o terminie operacji, i jeszcze przeprasza mnie za to, że są w stanie przeprowadzić tylko trzy operacje dziennie. Ponownie zbieram szczękę i wychodzę.
Zadziwienie trzecie.
W osłupieniu przeżywam dzień - czekam na telefon. Pan doktor dzwoni o 22 w nocy i przeprasza mnie, ale dopiero o tej porze jest wolny. Podaje mi termin 07 maja 2023 rok. Podaje mi gdzie mam się zgłosić po skierowania na badania. Nie wierzę, że co, że już za dwa miesiące, że na NFZ, że dzwoni, że przeprasza.
Zadziwienie czwarte.
Mija połowa kwietnia. Dzwoni pan doktor i przeprasza, że musi przesunąć operację na 21 maja. Oddycham z ulgą nareszcie coś normalnie. Dwa tygodnie opóźnienia - w końcu normalność, ale, ale za dwa dni (wtorek) dzwoni...pan doktor i mówi "wypadło mi dwóch pacjentów - w poniedziałek mogę panią zoperować niech pani robi badania zdążymy. Wspaniały w szpitalu, a ja mam mieć operację. Zgodnie z zasadą "tu i teraz" zgadzam się nie pytam ani jak, ani co. Pan doktor mówi mi sam z siebie w poniedziałek operacja w czwartek wychodzi pani o kulach.
Zadziwienie piąte.
Wspaniały wychodzi ze szpitala ja idę do szpitala w niedziele. Tak w niedziele są przyjęcia. Jestem tak zdenerwowana, że ciśnienie mam 160/100, pan doktor mówi, żeby się nie przejmować. Odział zorganizowany i zdyscyplinowany. Przygotowania wg schematu. Dostaję ostatni posiłek.
Zaprzeczenie szpitalnych obiadów.
Zadziwienie szóste - operacja poniedziałek.
Jestem ostatnia w kolejce. Około drugiej po południu, jazda na blok operacyjny. Ruch jak w ulu. Znieczulenie w kręgosłup. Znieczula mnie ukraińska anestezjolog bólu nie czuję, ale słyszę wszystko i piłę, i wiertarkę, i młotek. Jest mi wszystko jedno. Przeżyłam. Wtorek rano ląduję na sali i...wstajemy, proszę państwa. W środę poranny obchód i pytanie Pana Doktora "wychodzi pani dziś, czy jutro?".
Wyszłam w środę.
Podsumowując. Jeszcze nie pozbierałam szczęki z podłogi. Jeszcze nie wierzę, że jestem już po. To się zadziało w Polsce w kraju gdzie "marchewka dojrzewa"?
Niestety choroba Wspaniałego pokazała, że nie rozumiem tego jak działa system zdrowia w Polsce i nigdy nie zrozumiem.
Bez szczegółów, skrótowo. Wspaniały jest ciężko chory. Żeby skrócić czas oczekiwania na badania trzeba było najpierw udać się na wizytę prywatną, żeby pan doktor wyznaczył przyspieszony termin w przychodni na NFZ.
Następnie TK i MRI jako tako w ciągu trzech tygodni. Wynik najważniejszego badania przetrzymany dwa tygodnie. Dzwonię pytam - nie ma i nie ma, i nie ma. Wspaniały wylądował w szpitalu wynik jest. Ja dzwonię już z czystej złośliwości, pani w przychodni mówi "wyniku nie ma".
Wspaniały ląduje w szpitalu wypisują go ze szpitala po dwóch dniach bez pomocy. Dostaje kolejne skierowanie do szpitala na CITO - jest Marzec - termin przyjęcia Maj.
Wspaniały słabnie, ewidentnie jest potrzebny zabieg na CITO, ale nie w maju. Na szczęście jest w rodzinie doktor "dobra dusza". Wspaniały ucieka "spod łopaty", ma zrobiony zabieg. Sytuacja "tu i teraz" opanowana. I to nie tak, że zabieg był fanaberią, to był ZABIEG RATUJĄCY ŻYCIE.
Ja wiem, że nie ma na świecie idealnej Służby Zdrowia, ale tak od "bandy do bandy"?
Moja operacja nie ratowała życia odbyła się "jak w raju".
Wspaniałemu zabieg miał uratować życie, a trzeba było poruszyć niebo i ziemie, żeby się odbył".
Na ten moment nie mam siły politykować, ale jak pokazali Obajtka, który na majówkę ogłosił "promkę" - "jak zatankujesz co najmniej 30 litrów paliwa to dostaniesz za darmo HOT DOGA " to absurd tej promocji, a szczególnie sposób jej ogłaszania (osobiście przez prezesa koncernu na konferencji prasowej ) udawadnia, że w kraju nad Wisłą absurd rządzi.
Zszokowana Kurodoma.
O uczuciach i walce o względną psychiczną normalność piszę krótko na Frigance.
Kiedy minął pierwszy szok, kiedy minęło uczucie, że wszystko we mnie umarło, kiedy byłam wstanie rano zwlec się z łóżka sama się zdziwiłam, że pomimo wszystko moja ciekawość świata nie umarła.
Ze zdziwieniem stwierdziłam, że studiowanie fizyki (oczywiście na poziomie kury domowej) szczególnie kwantowej przywraca mi spokój i równowagę. Rozumiem nie wiele, ale pocieszam się, że fizycy też rozumieją tylko troszeczkę.
Trochę słucham wykładów naukowców np
i trochę też słucham nie naukowców.
Myślę, że to potrzeba zrozumienia "po co to wszystko?". Wspaniały zabrania mi używania słów " po co", ale ja słucham się tylko wtedy kiedy chcę tak więc dalej zadaję pytanie "po co to wszystko?" i jeszcze "dlaczego?".
Dlaczego? ma dla mnie szczególne znaczenie, dlaczego? W kontekście wojny w Ukrainie i tego, że codziennie giną setki młodych i starszych chłopców na zupełnie bezsensownej dla zwykłych ludzi wojnie.
Oczywiście spłycam bo wojna którą toczy Putin jest oczywiście w szerszym kontekście wojną mocarstw o dominację na świecie.
Wielcy tego świata ustawiają grę na szachownicy, pionki giną jako pierwsze, a królowie jako ostatni.
Wojna mnie przeraża bo w młodości miałam dość długą fazę związaną z II wojną światową.
Może przesadzam, ale ciągle myślę o tym, że ten konflikt rozleje się na inne kraje. Na razie dotyka nas niewygoda związana z ogrzewaniem i myślą o braku np prądu. Na osobistym poletku właśnie rezygnujemy z ogrzewania piecem węglowym i podłączamy się do centralnego ogrzewania bo pomimo, że będzie drogo to jednak taniej niż samodzielne ogrzewanie się węglem. Oprócz tego Wspaniały robi magazyn energii i zaczął się zajmować energią wiatrową.
Wspaniały nie wie w co ręce włożyć bo wszyscy do o koła wołają potrzebujemy fotowoltaiki, wiatraków i magazynów energii, a ilość laptopów do naprawy wzrasta lawinowo.
Ukraina potrzebuje generatorów i magazynów energii sama już częstowałam herbatą pierwszych gości z Ukrainy. Przyjeżdżają po sprzęt i wiedzę.
Mam wrażenie jak nigdy, że wszyscy siedzimy na rozpędzającej się karuzeli w której już nie ma hamulców. Szczególnie, że nasz rząd nie jest rządem na ciężkie czasy.
Myślenie o obronie własnej władzy jest wszechobecne, że nawet spadająca rakieta na teren Polski jest jak najbardziej "złotą rakietą" dla rządu prawych i sprawiedliwych. Zauważcie nie ma już afer w Polsce nikt już nie mówi o działkach pana Obajtka o finansowaniu kampanii wyborczej pana Brudzińskiego - nie jestem w stanie wymienić wszystkich afer i aferek zjednoczonej prawicy.
A "polskie internety" się - zastanawiają czy i jak prezydent Zełenski ma przeprosić Polaków za to, że Ukraina się broni i wypłacić odszkodowanie rodzinom zabitych. Dodam, że Ukraina broni też NAS.
"Strach się bać, ale dobrze to już było".
Kurodoma.
Ps
Co do rakiety która spadła w Przewodowie to wg niektórych dobrze poinformowanych źródeł będzie jeszcze nie jedna zmiana akcji czyli wersji skąd i dokąd leciała i czyja to rakieta była...